Louis Belluc
(fragmenty)
Fotografia
Czy lubicie fotografię?
Umieszczona na marginesie wszystkich sztuk, tłumaczy życie zależnie od szczęścia. Współpraca z nią skazana jest na przypadek, bo można ją podjąć wyłącznie w biegu. Gest, u-chwycony przez kodaka, nigdy nie jest dokładnie tym samym gestem, który chciało się utrwalić. Przeważnie jednak to się udaje. Oto, co mnie w tym zachwyca: jakież to nadzwyczajne — zauważyć nagle, na filmie albo na odbitce, że jakiś przechodzień, utrwalony przypadkowo przez obiektyw, miał taki niezwykły wyraz twarzy, że pani X — choć uchwycona w swobodnym ruchu — strzeże sekretu klasycznych póz, albo że drzewa, woda, tkaniny, zwierzęta, wszystkie one — po to, by wpaść w charakterystyczny dla siebie, rozpoznawalny rytm — wykonują pewne ruchy, których niezwykłość nas zdumiewa...
Fotografia staje się mniej ciekawa, kiedy chce się koniecznie zrobić z niej sztukę. Długie ustawianie, nieruchomość twarzy przed aparatem: życie unieruchomione przestaje być życiem. A jednak przyjemnie jest obejrzeć od czasu do czasu te wymyślne kompozycje, na których niepoprawni marzyciele zatapiają się w dzikiej mgle. Sporo pracowano nad tym gatunkiem w Londynie, ale przede wszystkim w Nowym Jorku; kiedy u-dawało się uniknąć przesady — otrzymywano piękne rezultaty. Patronat nad tą skomplikowaną sztuką powinien należeć do Francji; praktyka jest jednak taka, że francuski wynalazek eksploatowany bywa na ogól w Niemczech, że odważę się na takie uogólnienie.
Powiedzmy sobie szczerze, że nasza nacja za fotografią nie przepada. Bawi się nią, ale jej nie podziwia. Wystarczy porównać nasze magazyny ilustrowane z podobnymi pismami w Ameryce czy Wielkiej Brytanii. U nas można ich wymienić z dziesięć, z czego dwie trzecie nie ma żadnej wartości, reszta zaś pozostaje na poziomie kolorowych tygodników, pełnych kalamburów i obrazków ładnych kobiet. Tam — liczy się na setki, a nawet na tysiące te luksusowe magazyny, w których dobór fotografii cechuje gust i zrozumienie nowego piękna: egzotyczne przeglądy teatru, kina, mody, sportu zawierają portrety przygotowane w zgodzie ze wszystkimi scharakteryzowanymi wyżej regułami chemii artystycznej, uwzględniającymi pierwszeństwo tego, co chwilowe; z tych impresji, zanotowanych jakby od niechcenia, wyłania się promienna siła. Świetność naszego stulecia znajduje w niej swoje potwierdzenie. Mnóstwo zdumiewających szczegółów, które się tam znajduje, wyznacza głęboką harmonię cywilizacji i wymusza szacunek dla niej.
Ale kto, po tych deklaracjach, nie nazwie mnie futurystą?
Kino cierpi na te same błędy. Odkąd odkryto w kinie możliwość piękna, zrobiono wszystko, by go nadużyć i je przeciążyć, zamiast zawsze zmierzać do prostoty. Nasze najlepsze filmy są czasem bardzo brzydkie z nadmiaru sztucznej, wymuszonej świadomości. Ileż razy — każdy to potwierdzi — najlepszą częścią kinowego wieczoru okazują się „aktualności” : wojsko pod-