- Więc idź i bądź panem swojego własnego klanu, pod ległym jedynie sobie i prawu, którego muszą przestrzega' wszystkie dzieci Kaina. Uwalniam cię.
Podał Bonesowi nóż, a ten przyjął go z szacunkiem.
- Wszyscy jesteście świadkami! — zawołał do obecnych.
Rany, ceremonia była naprawdę krótka. Spodziewałam
się czegoś bardziej krwawego albo uroczystego.
łan westchnął z rezygnacją.
- Długo byliśmy ze sobą, Crispinie. To dziwne uczucie, że już nie należysz do mnie. Jakie masz plany?
- Pewnie takie same, jak każdy nowy pan klanu - odparł Bones lekkim tonem, ale jego rysy stwardniały. - Za wszelką cenę będę bronił swoich.
Wiedziałam, co ma na myśli, nawet jeśli głębsze znaczenie jego słów umknęło łanowi.
- Nie musisz tu dłużej zostawać — stwierdził łan. -Chcesz odejść? A może wolisz zobaczyć, czy twoja była uczennica wygra pojedynek?
Bones uśmiechnął się i pomknął ku mnie wzrokiem.
- Tego bym nie przegapił, kolego. Obstawiam, że wygra. Chyba że zapomniała wszystko, czego jej uczyłem.
- Raczej w to wątpię - rzucił łan.
- Jakie są zasady walki? — spytałam. — Zwycięzcą ogłaszacie tego, kto pierwszy zmusi przeciwnika do poddania się?
łan wrócił na swoje miejsce i rozsiadł się na nim wygodnie.
- Nie, dziecino, to nie zapasy. Wygrasz, kiedy zabijesz przeciwnika. On z kolei nie ma obowiązku cię uśmiercić, ale może dostarczyć mi ciebie w każdym stanie. A kiedy to zrobi, będziesz moja.
Przyjęłam jego wyjaśnienie do wiadomości i pozwoliłam, żeby moje oczy się rozjarzyły. Ich blask przeszył salę niczym dwa szmaragdowe lasery, wywołując poruszenie wśród zgromadzonych, łan powiedział im wcześniej, kim jestem, ale oni dopiero teraz mu uwierzyli.
-Wystaw swojego najlepszego wojownika, lanie. Jestem gotowa.
łan się uśmiechnął.
- Nie chcesz, żeby twój dawny kochanek najpierw życzył ci szczęścia? - zapytał, wskazując palcem na sufit.
Spojrzałam w górę... i zamarłam. Sukinsyn! W klatce zawieszonej pod samym sufitem był uwięziony Noah. Musiał mieć stamtąd niezły widok. Co za gówniana sytuacja, kiedy poniżej rozgrywa się walka o twoje życie, a ty nie masz na to żadnego wpływu.
Noah spojrzał na mnie z przerażeniem, kiedy zielony blask moich oczu padł, na jego twarz. Właśnie taką minę wyobrażałam sobie u niego, gdyby się dowiedział, kim jestem. Nie zawsze dobrze jest mieć rację.
- Grendel! — zawołał łan. - Miałbyś ochotę dostarczyć mi tego mieszańca?
Z drugiej strony pomieszczenia dobiegł głośny śmiech. Z ławy wstał łysy mężczyzna i zagwizdał z uznaniem.
- Przyniosę ci ją, łan. Z wielką przyjemnością.
Zmierzyłam wzrokiem mojego przeciwnika. Oho! Chyba miałam problem.