36150 RZYM 107

36150 RZYM 107



-    Więc idź i bądź panem swojego własnego klanu, pod ległym jedynie sobie i prawu, którego muszą przestrzega' wszystkie dzieci Kaina. Uwalniam cię.

Podał Bonesowi nóż, a ten przyjął go z szacunkiem.

-    Wszyscy jesteście świadkami! — zawołał do obecnych.

Rany, ceremonia była naprawdę krótka. Spodziewałam

się czegoś bardziej krwawego albo uroczystego.

łan westchnął z rezygnacją.

-    Długo byliśmy ze sobą, Crispinie. To dziwne uczucie, że już nie należysz do mnie. Jakie masz plany?

-    Pewnie takie same, jak każdy nowy pan klanu - odparł Bones lekkim tonem, ale jego rysy stwardniały. - Za wszelką cenę będę bronił swoich.

Wiedziałam, co ma na myśli, nawet jeśli głębsze znaczenie jego słów umknęło łanowi.

-    Nie musisz tu dłużej zostawać — stwierdził łan. -Chcesz odejść? A może wolisz zobaczyć, czy twoja była uczennica wygra pojedynek?

Bones uśmiechnął się i pomknął ku mnie wzrokiem.

-    Tego bym nie przegapił, kolego. Obstawiam, że wygra. Chyba że zapomniała wszystko, czego jej uczyłem.

-    Raczej w to wątpię - rzucił łan.

-    Jakie są zasady walki? — spytałam. — Zwycięzcą ogłaszacie tego, kto pierwszy zmusi przeciwnika do poddania się?

łan wrócił na swoje miejsce i rozsiadł się na nim wygodnie.

-    Nie, dziecino, to nie zapasy. Wygrasz, kiedy zabijesz przeciwnika. On z kolei nie ma obowiązku cię uśmiercić, ale może dostarczyć mi ciebie w każdym stanie. A kiedy to zrobi, będziesz moja.

Przyjęłam jego wyjaśnienie do wiadomości i pozwoliłam, żeby moje oczy się rozjarzyły. Ich blask przeszył salę niczym dwa szmaragdowe lasery, wywołując poruszenie wśród zgromadzonych, łan powiedział im wcześniej, kim jestem, ale oni dopiero teraz mu uwierzyli.

-Wystaw swojego najlepszego wojownika, lanie. Jestem gotowa.

łan się uśmiechnął.

-    Nie chcesz, żeby twój dawny kochanek najpierw życzył ci szczęścia? - zapytał, wskazując palcem na sufit.

Spojrzałam w górę... i zamarłam. Sukinsyn! W klatce zawieszonej pod samym sufitem był uwięziony Noah. Musiał mieć stamtąd niezły widok. Co za gówniana sytuacja, kiedy poniżej rozgrywa się walka o twoje życie, a ty nie masz na to żadnego wpływu.

Noah spojrzał na mnie z przerażeniem, kiedy zielony blask moich oczu padł, na jego twarz. Właśnie taką minę wyobrażałam sobie u niego, gdyby się dowiedział, kim jestem. Nie zawsze dobrze jest mieć rację.

-    Grendel! — zawołał łan. - Miałbyś ochotę dostarczyć mi tego mieszańca?

Z drugiej strony pomieszczenia dobiegł głośny śmiech. Z ławy wstał łysy mężczyzna i zagwizdał z uznaniem.

-    Przyniosę ci ją, łan. Z wielką przyjemnością.

Zmierzyłam wzrokiem mojego przeciwnika. Oho! Chyba miałam problem.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
RZYM 101 więc pośrednio żyję jej ślubem. Rozpakujmy twoje rza / Denise ma dzisiaj ostatnią przymiar
RZYM 107 Zatem odrobił pracę domową. -    Tak, Don. Powiedział, że przez całe życie
RZYM 10 7 W tamtym momencie moja głowa znajdowała się jakiś metr od okna. Do diabła, ależ był szybki
RZYM 107 -Tak naprawdę, to Bones mi powiedział, Annette. Al» nie dostałaś pełnej obsługi, prawda? B
RZYM 107 Wampir rzucił po francusku coś, czego nie zrozumiałam. Annette najwyraźniej tak, bo roześm

więcej podobnych podstron