Wstęp
Wejdź do jakiejkolwiek siłowni niemal w dowolnym miejscu na święcie, a znajdziesz tam tabuny napompowanych zjadaczy steroidów*,* którzy uważają się za „silnych facetów", bo mają po 45 cm w obwodzie ramion, wyciskają ciężką sztangę na ławeczce i dobrze wyglądają w koszulce bez rękawów.
Ilu z nich ma naprawdę siłę?
• Ilu z nich dysponuje faktyczną siłą sportową, którą mog^praktycznie wykorzysta#
• Ilu l nich byłoby w stanie zrobić dwadzieścia idealnych pompek na jednej ręce?
• Ilu z nich ma kręgosłup wystarczająco silny, gibki i sprawny, by wykonać skłon do tyłu i dotknąć dłońmi podłogi?
• Ilu z nich ma moc w kolanach i biodrach, In zejść w przysiadzie do samego dołu, a potem podnieść się - na jednej nodze?
• Ilu z nich potrafiłoby chwycić drążek nad głową i wykonać nienaganne podciągnięcie jedną ręką?
Odpowiedź brzmi: prawie nikt. W siłowni nie znajdzie się dziś prawie żaden kulturysta, który byłby w stanie wykonać te proste ćwiczenia z masą własnego ciała. Niemniej ów napnkowany pozer, kroczący dumnie jak paw po posadzce typowej siłowni, traktowany jest przez media i opinię publiczną jako ucieleśnienie siły i sprawno* i.
'ftjpularnic utaiłoiię i dinuirznyili to „steroidy"
nas mówić o „sterydu* li”, jednak poprawna nazwa tych substancji w lej formie będą występować w książce (przyp. red. poi.).
13