mi, w duchu sentymentalnym. Kiedy ojciec, przynaglony przez matkę, zdecydował się wreszcie odbyć ze mną rozmowę o seksie, miałem już lat szesnaście, był rok tysiąc dziewięćset czterdziesty szósty, i z niesmakiem słuchałem mętnych wywodów tej poczciwej duszy, urodzonej w tysiąc osiemset dziewięćdziesiątym ósmym w kamieniczce na Lower East Side. Ojciec miał mi do przekazania głównie to, co zazwyczaj powtarzali synom dobrotliwi ojczulkowie mojego pokolenia: „Ty jesteś cymes, ty jesteś skarb, ty możesz sobie zrujnować życie...” Nie wiedział, oczywiście, że już złapałem chorobę weneryczną od miejscowej latawicy, z którą zadawali się wszyscy. To tyle o rodzicach z tamtych dawnych dni.
Dla heteroseksualisty małżeństwo jest tym, czym wyświęcenie dla księdza: obaj składają ślub czystości, z tym że mężczyzna świecki uświadamia to sobie dopiero po trzech, czterech, pięciu latach. Typowe małżeństwo jest I z punktu widzenia potrzeb seksualnych — nie mniej tłam-szące dla temperamentnego heteroseksualisty niż dla geja lub lesbijki. Chociaż dzisiaj nawet geje chcą zawierać śluby. I to kościelne. W obecności dwmstu, trzystu świadków. Upłynie jednak trochę czasu i poznają na własnej skórze, co wyczynia popęd, przez który w ogóle stali się gejami. Spodziewałem się więcej po tych facetach, ale stwierdzam, że nawet im brak poczucia realizmu. To pewnie z obawy przed AIDS. Triumf i Upadek Kondomu - oto cała historia seksualna drugiej połowy dwudziestego wieku. Kondom powrócił. A wraz z nim powrócili wszyscy rozprawiczenl w latach sześćdziesiątych. Który mężczyzna przyzna szczerze, że seks z prezerwatywą sprawia mu taką samą przyjemność jak bez niej? Co to za frajda? Właśnie dlatego w naszych czasach ujścia przewodu pokarmowego walczyły o prymat z tradycyjnym organem funkcji seksualnej. Przesadziła o tym rozpaczliwa potrzeba kontaktu ze śliską, wilgotną membraną. Aby pozbyć się kondomu, mężczyzna musiał mieć stałą partnerkę - dlatego się żenił. Dzisiejsi geje są bojowi: chcą zawierać związki małżeńskie i otwarcie wstępować do wojska, z gwarancją pełnej akceptacji. Ja obu tych instytucji szczerze nienawidziłem. Obu za to samo: za rygoryzm.
Ostatnią osobą, która brała te sprawy serio, był John Milton, trzysta pięćdziesiąt lat temu. Czytałeś jego traktaty o rozwodzie? Za życia przysporzyły autorowi niemało wrogów. Mam je tutaj, między książkami, gęsto popisane na marginesach jeszcze w latach sześćdziesiątych. „Czyż Zbawiciel otwarł nam owe ryzykowne i przypadkowe wrota małżeństwa po to, by zatrzasnąć je za nami niczym bramy śmierci?...” Nie, mężczyźni nie wiedzą nic - w każdym razie dobrowolnie postępują tak, jakby nie wiedzieli - o bolesnym, tragicznym aspekcie tego, w co się pakują. W najlepszym razie obierają postawę stoicką: Tak, rozumiem, że prędzej czy później znudzi mnie seks w tym związku, ale naturalną koleją rzeczy zastąpią go inne wartości, wyższej rangi. Czy jednak zdają sobie sprawę z ogromu wyrzeczenia? Czystość, życie bez seksu - a czym bronić się przed klęską, kompromisem, frustracją? Zarabianiem coraz większych pieniędzy? Płodzeniem coraz liczniejszego potomstwa? To pomaga, ale do tamtego się nie umywa. Bo tamto zakorzenione jest w naszej fizyczności, w ciele rodzącym się i ciele umierającym. Bo tylko w akcie seksualnym wszystko, co nas w życiu mierzi, i wszystko, co nam przynosi życiowe klęski, zostaje w sposób czysty - cóż, że tylko na chwilę? - skwitowane zemstą. Tylko wtedy jest się najoczywiściej żywym i najoczywiściej sobą. To nie seks stanowi źródło zepsucia - to cała reszta. Seks to nie tylko tarcie i banalna przyjemność. Seks to również zemsta na
61