się tutaj ponoć co bardziej zagorzali dagestańscy wyznawcy nowego ustroju. Próbowali stworzyć idealną komunistyczną wspólnotę, bez własności prywatnej. Miała stanowić wzór dla okolicznych aułów sprzeciwiających się kolektywizacji. Eksperyment chyba nie do końca się powiódł. Wioska jest dziś w opłakanym stanie.
Zostało jakieś siedem kilometrów. Po drodze mijają nas całkiem niezłe inomarki (samochody zagraniczne). Tacy na stopa nie biorą. Skąd ich tyle? Droga prowadzi przecież tylko do Czocha i innych, jeszcze mniejszych górskich wiosek.
Jedzie łazik. Nie machamy. Lokalne FSB lubi się takimi poruszać, po co więc kłopoty. Zatrzymuje się sam. To wróży jeszcze gorzej... Uff, w środku sympatyczny góral, który jechał z nami marszrutką do Gunibu. Kiepsko mówi po rosyjsku, widać służbę wojskową odbywał w jakimś miejscowym garnizonie. Mieszka wraz z kilkoma rodzinami w niewielkiej wiosce Oboch leżącej daleko w górach. Nic tam, poza niezawodnym radzieckim gazikiem, nie przejedzie, a zimą i ten miewa poważne problemy. Podwozi nas do samego Czocha. Wysiadamy na centralnym placu. Miejsce nie wygląda jakoś specjalnie atrakcyjnie...
*.
- Assalam allejkum!
- Wa-alejkum assalam!
- Przyjechaliśmy z Polski... - chcieliśmy wyjaśnić, co my za jedni, skąd jesteśmy, po co przyjechaliśmy. Nie zdążyliśmy.
- Z prijezdom! (Witamy, zapraszamy!) - jak starych i oczekiwanych przyjaciół powitał nas w drzwiach swojego domu nowo poznany wicedyrektor szkoły, do którego skierowało nas, nie odrywając wzroku od komórek, kilku młodych czochińców.
- Siadajcie, opowiadajcie. - Isa, jak każdy dagestański gospodarz, do którego domu zawitali niespodziewani goście, zachowuje się tak, jakbyśmy byli jego starymi znajomymi. - Jak podróż? Bardzo jesteście zmęczeni? W domu wszyscy zdrowi? Tak? To chwała Bogu. Patimat, wstaw herbatę! Dajże coś do jedzenia. Widzisz, że są głodni.
♦
Gościnność to jedna z tych rzeczy, które w Dagestanie najbardziej zaskakują i ujmują. I nie ma w tym stwierdzeniu cienia patosu czy przesady. Po odwiedzeniu tej republiki polska przysłowiowa gościnność może niestety wywołać najwyżej ironiczny uśmiech, lio czy ktoś przyjmie cię na nocleg do swojego domu, nakarmi i napoi, nie biorąc za to ani grosza tylko dlatego, że zastukałeś do jego drzwi? Tam to wciąż norma.
Dawniej przez trzy dni od przybycia gościa nie wypadało go o nic pytać. Po co przyjechał, dokąd zmierza, jak długo chce zostać, jak ma na imię. Nawet jeśli podejrzewano, że popełnił jakieś przestępstwo i jest przez kogoś ścigany. W wielu wsiach były specjalne domy (najczęściej przy meczetach), gdzie mieszkali ludzie ukrywający się przed krwawą zemstą, banici z innych aułów bądź krajów. Byli pod ochroną całej społeczności, objęci świętym obowiązkiem gościnności. Wielu z nich żeniło się później z miejscowymi dziewczynami i dawało początek nowym tuchumom, czyli rodom.
Nie ma co! Wymarzone miejsce dla poszukiwanych przez Interpol! Lub... czeczeńskich bojowników. Wykorzystując obowiązek gościnności, wielokrotnie przechodzili w latach 1999-2002 przez zachodni Dagestan. Wędrowali pomiędzy Czeczenią a Wąwozem 1'ankiskim w Gruzji, gdzie ukrywali się przed rosyjskimi wojskami, leczyli rannych i odpoczywali. Mieli pewność, że dagestańscy górale nie wydadzą ich władzom, przenocują, nakarmią, pokażą, jak ominąć posterunki rosyjskich pograniczników.
Skąd ta wyjątkowa gościnność Dagestańczyków? Głównym powodem jest chyba siła i żywotność tamtejszych adatów, czyli niepisanych praw zwyczajowych, regulujących życie dagestańskich społeczności przez setki, jeśli nie tysiące lat. Obowiązek udzielenia gościowi schronienia jest jednym z najważniejszych i najbardziej przestrzeganych adatów. Jeśli ktoś odmówi gościny, ściąga na siebie hańbę. Będą go wytykać palcami. Musi być jednak jeszcze inna przyczyna, bowiem zapraszając przybysza do swojego domu, dagestańscy górale nie sprawiają wrażenia, iż robią to z przymusu, kierowani obawą przed społecznym ostracyzmem. Są w tym bardzo naturalni i w większości przypadków sprawia im to nieukrywaną przyjemność. Gość z daleka, a tym bardziej z zagranicy, to w Dagestanie wciąż rzadkie wydarzenie. Obcowanie z nim, goszczenie
33