►3 ność dziennika, jednocześnie przedłużając własne „życie” w naszym dyskursie. Niewielu pamiętałoby dziś o Timo-thym Gartonie Ashu, autorze wydanej 20 lat temu „Polskiej rewolucji. Solidarność 1980-1981”, gdyby nie jego artykuły regularnie ukazujące się w „GW”. Na jej łamach wylansowano także chorwacką pisarkę Dubravkę Ugresic. Rzadko pisze o Polsce, lecz pochylając się z literacką werwą nad bałkańsko-ruskim tyglem, dotyka bliskich nam zagwozdek słowiańskości.
Inną strategię obrała „Polityka”. Stałych współpracowników „z dalekiego kraju” zastępują wywiady ze światowej klasy ekspertami. W niemal wszystkich rozmowach - np. z Chantal Mouffe, Georgem Ritzerem, Immanu-elem Wallersteinem - pada pytanie z cyklu „słoń a sprawa polska” o przełożenie zachodnich hipotez na nasze podwórko. W rezultacie każdy rozmówca przyjmuje doraźną rolę głosu z zewnątrz.
Także „Dziennik” serwuje plejadę ekspertów na każdą okazję. Wśród głosów niejednorazowego użytku warto wymienić Petera Sloterdijka i Guya Sormana. Pierwszy jest figurą Niemca życzliwego Polsce. Chętniej wypowiada się o jej przyszłości, zamiast brnąć w politykę historyczną. Dla „Dziennika” wplata polskie motywy we własne teorie, które niekoniecznie nas dotyczą, ale są frapujące. Profesor Sloterdijk z łatwością sprowa
dza abstrakcyjne koncepcje na ziemię, czyniąc je dostępnymi dla niespecjalistów - od pięciu lat prowadzi w niemieckiej stacji ZDF intelektualny talk-show „Das Phi-losophische Quartett”. Filozof, którego „się rozumie”, to skarb dla pisma roszczącego sobie prawo do miejsca na najwyższej półce. Natomiast częsta obecność na łamach Guya Sormana, francuskiego liberała i publicysty „Le Figaro Magazine”, utrudnia krytykom przypinanie „Dziennikowi” łatki konserwatywnego tytułu.
Nie tylko prasa opiniotwórcza zabiega o publicystów „ze świata”. W zeszłym roku jedno z „luksusowych” pism dla kobiet z pompą prezentowało nowego felietonistę. Oto prosto z Paryża teksty specjalnie dla polskiej czytelniczki będzie przysyłał Paulo Coelho, którego książki sprzedają się u nas na pniu. W specjalnym wywiadzie z pisarzem pojawił się nieśmiertelny wątek pracy literata na zmywaku w warszawskiej restauracji. Co z tego, że zmywał naczynia jedynie przez trzy dni. To nadal świetny argument za tym, że Brazylijczyk, choć „luksusowy”, jest w istocie „nasz”. A paryskie felietony to zbiory myśli, oczywiście, złotych, ponieważ wyszły spod pióra głosu ekskluzywno-terapeutycznego.
W dobie umiędzynarodowienia mediów, kiedy zamawianie tekstu u żyjącego na antypodach autora lub kupienie prawa do przedruku przestało być problemem logistycznym, w głosach z zewnątrz można przebierać. Zawsze znajdzie się taka postać, która potwierdzi i swoim autorytetem opromieni forsowany w mediach punkt widzenia: że Polską powinni rządzić konserwatyści albo że lepszym wyborem są liberałowie, że musimy pogłębiać integrację z Unią Europejską albo że trzeba się izolować, że w Polsce dzieje się źle albo że nigdy nie było tak dobrze jak teraz. Sztuka polega na tym, by z pismem, portalem czy innym medium związać taki głos z zewnątrz, który szybko się nie zdewaluuje. Taki, którego autorytet nie przeminie wraz ze zmienną modą, ale stanie się - jak wszystko co cenne w biznesie - solidną marką.
Pierwszymi skojarzeniami z głosem z zewnątrz są pojęcia autorytetu i głosu rozsądku. Rzeczywiście, taka konfiguracja jest najczęstsza. Osoba darzona szacunkiem podaje w wątpliwość opinie krążące w dyskursie dominującym, a także podsuwa własne rozwiązania społecznych problemów. Konstruktywna krytyka jest znakiem rozpoznawczym Guya Sormana, Timothyego Gartona Asha oraz równie często pojawiającego się w mediach Zbigniewa Brzezińskiego. To głosy elit Zachodu, których my, aspirujący do zachodniego świata, nie możemy „tak po prostu” zignorować. Oczywiście, wysłuchanie uwag i rad nie jest równoznaczne z wzięciem ich do serca.
Z kolei głosami zaangażowanymi nazwiemy tych, którzy próbują „naprawić" nasz dyskurs. Nieżyjąca już hrabina Marion von Dónhoff mówiła o konieczności pojednania polsko-niemieckiego w dość bolesny dla obu stron sposób, a były ambasador Izraela Szewach Weiss i zmarły w 2007 roku kardynał Jean-Marie Lustiger konsekwentnie przekonywali do niełatwej zgody Polaków i Żydów, żydów i katolików. Niekwestionowanym fenomenem od dwóch dekad jest Norman Davies - głos
“WIEDZA I ŻYCIE czerwiec zoos
44