go zbyt świetnie ugaszczać. A on.., już parę ramy /«• uważyłem, że się upija nie moim winem.,,
MED
Słuchaj... co ci jest?... Wciąż jesteś smutny.,. Nie ggw* sze nawet dobry teraz dla mnie. Choćby przed Chwiląi nie chciałeś zjeść tego, co przyniosłam, chociaż sam,,, I zdaje się, że wiem, dlaczego... Podejrzewasz, że tu on chce ci pomóc... Gdyby nawet tak... brat narzeczonej,,, twój przyjaciel... bo on nie przestał być twoim przy* jacielem, tylko ty, jakbyś...
JAN
Med, mogę ocenić twoje dobre serce, ale czy nie P0gu=> miesz, że nie mogę korzystać z pomocy twego brata? On stawia pomnik, który skończy już niedługo, a ja miałbym korzystać z pieniędzy pobieranych za to ==» ja, który kapitana...
MED
Więc cóż będzie?... Z czego będziesz żył? Nikt książki od ciebie nie kupi. Teraz w tym czasie nie znajdziesz wydawców. Nikt się nie odważy, nikt nie zechce.
JAN
Ach, tak myślisz... rozumiem. Wiedziałaś, że poszedłem do wydawcy i wracam... myślisz «z niczym*,,, Nie, wracam z wydawcą... gdzie on? Został na chwilą, aby za* łatwić coś w drukarni, i zaraz miał przyjść d<» umie.
Dzwonek.
O, dzwoni... to właśnie on... wydawca. Proszą etą, słuchaj uważnie naszej rozmowy.
Idzie otworzyć drzwi, wchodzi Wydauwn.
37