Tb nie fonezja, to dopiero Apokalipsa poiwali Krasińskiemu po nowemu ustosunkować tlę do fenomenu Mglady, usunąć nmbi-wslencję w etominku do tbrodni jako etylu iyda fomantyrznydi mścicieli, szaleńców i buntowników — na rsecs gigantycznego, wizyjnego obracu nieuchronnej katastrofy, po której być może prtyjdsie ocalenie. Krew płynie potokami w młodzieńczych utworach Krasińskiego, zbrodnia zbiera swe obfite żniwo — w Aęej* •Banit docbodti do kulminacji stylu fonetycznego. Jednak krew w Nie-Bosktej Komedii, również w Irydionie zmienia nieco swą konsystencje, jakkolwiek nie brakuje w tych dramatach wielkiego, decydującego doświadczenia foneąji. Z rany zadanej w dzieciństwie dśiflj sączy aię krew; bez jąj ujawnienia zrozumienie tran-matyzmu bytu u Krasińskiego oraz stosunku katastrofy i religii w Nie-Boskiej Komedii byłoby niepełne.
Rycerz-zbrodniarz
Wróćmy jeszcze do twórczości poprzedzającej Nie~Bo»ką. Ukrywają się w niej bowiem wątki, określające wcale dokładnie — perypetie myśli, idei i fantazmatów obydwu wielkich dramatów Krasińskiego.
Bohater młodzieńczych utworów Krasińskiego to postać nieco paradoksalna. Jest nim mianowicie rycerz-zbrodniarz. Rycerz i śmierć — oto faktycznie temat fonetycznej twórczości młodego pisarza. Marzenie o pięknie łączy się tu z marzeniem o zbrodni. Dostrzegamy pewne rysy romantyzmu charakteryzowanego przez Prasa, a prawie nieznanego w Polsce — opiewąjącego dwuznaczne piękno zła oraz wyniosły smutek i pociągającą obcość zbrodniarza. W. Mściwym karle i Mosławić, księciu masowiec-kim, utworze, który powstał w roku 1828 bądź 1829 z podtytułem Powieśó narodowa (sic!), uderza absolutna bezwzględność wymowy zakończenia: ginie cnota, zwycięża zbrodnia, mowy nie ma* o jakimś nagłym, końcowym zbawieniu, którego jednak można byłoby oczekiwać, gdyż taka panowała konwencja — zaczerpnięta z baśni, popularna w moralitecie, wszechobecna w ówczesnych rozmaitego rodzaju drukowanych po czasopismach powia-
stkach, iwlmcta jui narodowych. Nic, młodego Krasińskiego cechuje j a k a A d z i w n a zaciekłość w posuwaniu do k ort ca ohyd y wydarzeń — chciałoby się powiedzieć, ie podobnie jak u Sadeł&. W wymienionym przed chwilą utworze giną winni i niewinni, Bóg nie interweniuje, ani w ogóle nie zarysować się jakakolwiek szansa na zwycięstwo dobra — kiedykolwiek.
W obszernej powieści Władgstaw Herman i dwór jego (ofiarowanej ojcu „l-go stycznia 1820 roku”, wydrukowanej w 1830) roi się również od dzikich okrucieństw. Rycerz Mestwin jest Niemcem i jakby szatanem: uzasadnia się więc w ten sposób jego podstępne bestialstwo, które wszakże — w rozumieniu młodocianego autora — wypływa również z odniesionych krzywd i stanowi swoistą, usprawiedliwioną za nie zapłatę. Widzimy, jak na wyobraźnię Krasińskiego podziałała śmierć Ambrozja z finału jednego z najsłynniejszych „czarnych romansów" — Mnicha Lewisa; na niej wzorowa) się nie pozbawiony wzniosłości opis śmierci zbrodniczego niemieckiego rycerza. Ale nasz słowiański Zbigniew? (Krasińskiemu zresztą wyrzucano, że nąjbardziej krwawe wydarzenia, jak np. spektakularne zbrodnie występnej księżniczki węgierskiej, wampirzycy Erasśbet Bńthory, porównywanej z morderczym potworem, Gilles de Rais, przenosił — nie wiedzieć czemu?) — do masowtzańskich okolic). Sam Zbigniew wyznaje z niebywałą szczerością: „Kochanko mego serca, żon o ulubiona, jestem zbrodniarzem!’' Dalej wylicza swe rozmaite występki, również przeciw rycerskiemu kodeksowi: „Zdradą pozbywałem się wrogów, głuchym byłem na jęki niewinności lub prośby pokonanego nieprzyjaciela" (11,38). Nieraz stwierdza, że już za daleko się posunął, aby móc się teraz wycofać: to ma usprawiedliwiać jego postępowanie. Przy końcu powieści określa swą męczarnię — nad przepaścią: „Oddzielony od lubej, odrzucony przez ojca, zwiedziony od przyjaciela, stoję na brzegu przepaści, nie mogąc ani wprost się rzucić, ani wstecz się cofnąć i muszę ciągle trzymać wlepione oczy w jej otchłanie" (11,375). Tp wahanie nad przepaścią poznamy też z listów do Reeve'a i z Nie-Boskiej Komedii; jeszcze do niego
87