-Zrozumiałam to dopiero później. Niestety. Bałam się wrócić. Nie wiedziałam jak zareagują. Bałam się, że mnie znienawidzą. Chciałabym teraz do niech wrócić. Ale nie wiem jak.
-Pomożemy ci!- krzyknęli Will i Rosalyn.
-Pobiegnę do domu. Przekonam Winter, żeby nie dawała zdjęć Jackie i ona też nam pomoże na sto procent.
15:30. Dom Rosalyn.
-Nie pomogę jej.- krzyknęła Winter.- Najpierw traktuje mnie jak śmiecia a teraz chce pomocy?
-Ona nie ma rodziny! Chcemy jej z Willem pomóc żeby ją odnalazła a ty też się przydasz i to bardzo.-prosiła Rosalyn. Z resztą nas na początku traktowała podobnie jak ciebie.
-No dobra. Pomogę wam. Ale jeden jej głupi wybryk a wycofuję się i radzicie sobie sami.- powiedziała Winter.
Dziewczyny spakowały do plecaków prowiant, pieniądze, śpiwory, i jedzenie na dłuższy czas podróży. Robiły to spokojnie ponieważ rodzice wyjechali na Zjazd Analityków we Francji i wrócą dopiero za miesiąc. Wyszły z domu i pobiegły do lasu.
Tym czasem w lesie Will pomagał Vanessie się pakować. Ko-Ko siedział grzecznie i czekał.
-Już jesteśmy!- krzyknęła Winter.
Rosalyn podeszła do Vanessy i wzięła jej spakowaną torbę.
-To może my zobaczymy się wszyscy na parkingu przed szkołą a ja pójdę po auto i zatankuję.-zaproponowała Winter.
-Ok.- odpowiedzieli Rosalyn i Will.
Vanessa bała się cokolwiek powiedzieć do Winter bo wiedziała, że dziewczyna jest na nią zła.
-Moment!- krzyknęła Rosalyn- Ty nie możesz pojechać w tych łachach. Idź się umyj do rzeki, a tu masz świeże ciuchy na przebranie.
-Dziękuję- odparła Vanessa z uśmiechem.
Gdy już była daleko, Will powiedział do Rosalyn:
-Mądrze zrobiłaś, -uśmiechnął się- Myślę, że Vanessa to doceni.
-Też tak myślę.- dziewczyna przytuliła się do Willa.