Co właściwie się dzieje z psychologicznego i neurologicznego punktu widzenia, kiedy jakaś melodia bierze kogoś tak w posiadanie? Jakie cechy czynią melodię „groź-ną czy „zakaźną”? Czy jakaś niezwykłość dźwięku, jego wysokości, rytmu czy może melodii? Repetycja? Czy też jakieś szczególne rezonanse emocjonalne lub skojarzenia?
Mogę odświeżyć swoje najdawniejsze brainworms, po prostu myśląc o nich, nawet jeśli cofam się w ten sposób o sześćdziesiąt lat. Wydaje się, że wiele z nich miało bardzo wyraźny muzyczny charakter, jakąś osobliwość brzmienia lub melodii, która przynajmniej częściowo zadecydowała o tym, iż wryły mi się w pamięć. Miały też określoną treść i emocjonalność, były to żydowskie pieśni i hymny, które dla mnie łączą się z poczuciem dziedzictwa i historii, rodzinnego ciepła i bliskości. Jedną z ulubionych pieśni była śpiewana w sederowy wieczór Had Gadya (po aramejsku: kózka), która w kolejnych powtórzeniach wzbogacała swą treść, a w mym ortodoksyjnym domu musiała być śpiewana mnóstwo razy (w hebrajskiej wersji). Refren, coraz dłuższy z każdym powtórzeniem, był śpiewany z posępną powagą, kończąc się smętną kwartą. Ta krotka sześcionutowa fraza w tonacji durowej powtarzała się w trakcie piosenki czterdzieści sześć razy (dokładnie to policzyłem!), nowe repetycje wryły mi ją w pamięć. Trzymała się mnie i pojawiała w głowie wielokrotnie podczas ośmiu dni Paschy, by blednąc w trakcie reszty roku. Czy to owe powtórzenia i prostota, czy też dziwna, nieoczekiwana kwarta działały jako neuronowe ułatwiacze, które pomogły wytworzyć obwód, autonomicznie potem sam siebie pobudzający? Czy istotny był również posępny humor pieśni, a może jej poważny, liturgiczny kontekst?
Wydaje się to jednak bez znaczenia, czy chwytliwa melodia ma tekst czy nie; bezsłowne tematy z Mission: Im-possible czy z Piątej Beethovena potrafią być równie
mi. odparte jak reklamowe frazy, w których prościutkie Iowa są nieoddzielne od muzyki (jak „Plop, plop, fizz, ii " Alka-Seltzer czy „Gimme a break, gimme a break...” l ii Kata).
11 osób z zakłóceniami neurologicznymi brainworms i podobne zjawiska mogą przybierać pewne dodatkowe i mi my. Rosę R., jedna z pacjentek z chorobą Parkinsona |.m zapaleniu mózgu, które opisałem w Przebudzeniach,
• i m iwiadała mi, że w swoim stanie zamrożenia często czu-l.i się zamknięta, jak to ujęła, na muzycznym wybiegu: u dem par dźwięków (czternaście nut z Povero Rigoletto) nieustannie powtarzało się w jej głowie. Mówiła też, że ni I. u lały się w „muzyczny kwadrat”, którego cztery boki musiała przemierzać bez końca. Mogło to trwać całymi rodzinami i z przerwami utrzymywało się przez czterdzieści trzy lata jej choroby, zanim została „przebudzona" przez 1-dopę.
Łagodniejszą postać może przybrać taka dolegliwość przy normalnej chorobie Parkinsona. Jedna z korespondentek opisywała, jak po zapadnięciu na Parkinsona za-rzęla być dręczona przez „irytujące melodyjki czy rytmiki”, przy których „kompulsywnie” musiała poruszać l ..licami rąk i nóg. (Na szczęście ta bardzo muzykalna ko-I neta z łagodną odmianą choroby potrafiła zazwyczaj melodyjki te „rozwinąć w Mozarta lub Bacha”, dzięki czemu •mniemała brainworms w tę zdrową wyobraźnię muzycz-i ią, którą cieszyła się w latach przed chorobą).
Zjawisko brainworms przypomina sytuację, kiedy osoby autystyczne, z zespołem Tourette’a czy ze schorzeniami obsesyjno-kompulsywnymi zaczyna prześladować lakieś słowo czy dźwięk, które głośno, czy też tylko do siebie powtarzają potem całymi tygodniami. Uderzającym lego przykładem jest Carl Bennett, chirurg z zespołem Tourette’a, którego opisałem w Antropologu na Marsie: „Te słowa nie zawsze mają sens; często sam ich dźwięk mnie pociąga. Mogę zacząć powtarzać jakikolwiek dziw-
64
65