98 Studium ii. o
rodzajem sprawozdania z życia. Życie dostarcza materiału znacz. nie bardziej fascynującego niż literacka imaginacja (to przeto nanie akcentował pisarz jeszcze silniej w swoich utworach n& welistycznych niż w powieściach; parokrotnie — np. w Jedy. naczce, Przedmiocie do powieści czy Instynkcie — całe historii fabularne opierał na wydarzeniach autentycznych).
I jeśli powieściowy narrator Korzeniowskiego przerywa op
wiadanie o życiu, to nie po to, by dać odczuć swoją władzę nad powieścią, lecz — gdy nie wchodzi w grę wygłaszanie pouczeń: moralnych — zupełnie po co innego. „Może mój bohater wydal się cokolwiek śmiesznym niektórym mężom, że to (chodzi o dro-l bną uprzejmość małżonki, dotychczas ostentacyjnie go ignorującej i nieskłonnej do żadnych przyjacielskich gestów — J.B.| poczytywał za łaskę, ale cóż robić? Ja nie mogę według woli i czyjegoś upodobania przemieniać charakteru osób, których
historię opisuję” (DW I, 195).
Konsekwentnie antykreatorska postawa podmiotu mówiącego znajduje potwierdzenie w kształtowaniu opowiadania o świecie przedstawianym wyłącznie z dystansu perfekty wnego, a więc przy użyciu form gramatycznych czasu przeszłego w orzeczeniach. Nawet w takich zdaniach, które mają narzucać złudzenie teraźniejszości: „Teraz właśnie (prezes Zagartowski — J.B.J wszystkie swe siły, wszystkie sprężyny wytężył na Czaplińce” (DW I, 222) czy „Teraz, gdy (panna Kamilla — J.B.J siedziała i patrzyła, zastanawiały ją, nie wiedzieć dlaczego, wierzby nagie, długim szeregiem rozciągnięte’* (DW I, 215) itp. W czasie przeszłym — i to z żelazną konsekwencją — czyni narrator Korzeniowskiego wszystkie „reżyserskie” uwagi w obrębie dialogowych partii powieści. Także w tych utworach, które — jak Druga żona czy Ofiara i sumienie — zostały przezeń nazwane „dramatami opowiedzianymi”88 i w których narracja
** Kwestia „dramatów opowiadanych” stała się przedmiotem szerszego zainteresowania pisarzy i krytyków u schyłku okresu międzypowstanio-wego i na początku okresu postyczniowego, co wiązało się z postulatami oczyszczania narracji z nadmiaru autorskich ingerencji „osobistych”. We lwowskim „Dzienniku Literackim” wzorem Korzeniowskiego pojawiły się W konwencji „udramatyzowanej” utwory tego typu, jak Niekomiczna ko-media O. Pletruskiego (1850) i Komedia bez aktóu^J^iarkel^fifiBOWi^i/
została ograniczona do rozmiaru niemal didaskaliów. To nic ma być budowanie wizji ani w takim sposobie, jak w Agaj-Hanie czy w powieściach Czajkowskiego (gdzie funkcją czasu teraźniejszego jest przecież nie tyle unaocznianie zdarzeń w duchu epickiej tradycji praesens historicum, ile tworzenie iluzji przesuwania się w imaginacji twórczej obrazów w chwili pisania dzieła), ani w takim sposobie, jak w powieściach sensacyjnych, gdzie narrator raz po raz z przeszłego czasu opowiadania prze-[ chodzi na teraźniejszy, by tworzyć ułudę bezpośredniego to-[ warzyszenia zdarzeniom z bliska. W Małych tajemnicach War-[ szawy czytamy np.:
„Za kontuarem góruje olbrzymie oblicze koloru prawie ce-1 glastego, głowa pokryta włosami czarnymi, kędzierzawymi, brwi podobne wąsom schodzą się w zagięciu pierwszym nosa [...]
Z przeciwnej strony siedzi Marcinowa, zeszczuplała widocznie, twarz jej bardziej odrażająca i ubiór poszarpany.
Sikornik, oparty o poręcz krzesła Mojsieberowiczowej, pali krótką fajkę, którą czasem podaje gospodyni dla zaciągnięcia j się.”w
Narracja tego rodzaju opiera się na założeniu, że opowiadanie o wypadkach odbywa się w tym samym momencie, w którym one się dzieją, a więc, że narrator je podsłuchuje i podgląda, co — jeśli przyjąć takie założenie (uchyliwszy zdroworozsądkowe pytania o techniczną kwestię możliwości zapisu „na gorąco" w tym ukryciu) — pozbawia go powagi. Lub — jeśli założyć, że fantazjuje, zmyśla, wyobraża sobie przedstawioną i sytuację — odejmuje jego opowiadaniu walor wiarygodności.
powieici). Szkic pierwszy. Paweł i Wirginia, Warszawa 1867, oraz W. Sabo wski w utworze Droga do-serca. Komedia opowiedziana, „Tygodnik Mód" 1868, nr 31—36. Sam Korzeniowski swoje powieści „dramatyczne" przerobi! z utworów pierwotnie przeznaczonych na scenę i w Ofierze i sumieniu skarżył się czytelnikom na nieżyczliwość dyrekcji teatru warszawskiego (akcje — powiada — „radzi nieradzi musimy rozwinąć przed myślą czytelników naszych w druku, kiedy nam tak trudno pokazać go oczom widzów na niegościnnej dla nas scenie naszego teatru", DJK III, 369). Nie była to jednak decyzja związana tylko z konfliktem pisarza z dyrekcją, lecz przede wszystkim propozycja odnowienia formy gatunku powieściowego, propozycja —• trzeba to stwierdzić jasno — niczego jakościowo nie zmieniająca w ukształtowaniu narracji i pozycji narratora, nadal mentorskiego i skłonnego do gawęd z czytelnikiem, tyle że rzeczywiście dozwalającego „wygadać się" również bohaterom.
*• K.R. Rusiecki, Małe tajemnice Warszawy. Zarysy obyczajowe oryginalne, t. III, Warszawa 1844, s. 28—29.