Gdzież leży pomyślność prawdziwa i trwała? W urozmaiceniu i zmięszaniu”133.
I jeszcze wysnuł swoją utopię. W tej utopii bagna i skały zmieniają się w urodzajne pola jak w Holandii albo Szwajcarii, ziemia staje się „jednym nadobnym ogrodem”, domy wszędzie jasne i wygodne, odzież schludna, szkoła w każdej wsi jak w Danii, książka w każdym domu, wieśniaczki wystrojone jeżdżą na zabawę do miasteczka, jak w Toskanii, miasta ludne, irygacje pól i' kanały jak w Anglii, kolej, telegraf, każdy Rurarz zna podstawy teorii budownictwa, cała młodzież wiejska kończy szkolę elementarną, miejska techniczną, a szlachecka wyższą134. Była to, jak widać, wizja średniego zasięgu i średni miał jej przewodniczyć stan, który na wsi powstanie przez zbliżenie się zamożniejszej i bardziej oświeconej części ludu z drobną i średnią szlachtą, a wmieście przez harmonijne skojarzenie kapitału i pracy; to jest przez dopuszczenie robotników do udziału w zyskach, a z czasem do spółki z właścicielami przedsiębiorstwa135.
ni
Życie szło swoim trybem, drwiąc sobie z prognoz i ostrzeżeń umiarkowanych ekonomistów tak samo, jak z zuchwałych marzeń fantastów. W dwadzieścia lat po wydaniu pierwszego tomu Szkoły polskiej westchnienia Supińskiego „do przedhistorycznej sielanki” wydrwi także Stanisław Krusiński, który — uzbrojony w nową teorię rozwoju — wiedział już, że gospodarka indywidualistyczna „musi z konieczności przejść przez czyściec kapitalistyczny, zanim wstąpi do nieba solidarności i braterstwa”,36.
Na obronę polskich ekonomistów doby przeduwłaszczeniowej to tylko można powiedzieć, że obce im były problemy eschatologii; nie szukali drogi do nieba ani na przełaj, ani tym bardziej przez czyściec. W ziemi i na ziemi szukali sposobów i rady, aby życie wynędziałego kraju i jego mieszkańców uczynić godniejszym i bardziej dostatnim. Porównane » wyglądem fabrycznych miast Królestwa albo z nędzą pouwłaszczeniowej wsi galicyjskiej, skromne ich wizje były bez wątpienia „sielanką”. Ale dlaczego od razu przedhistoryczną? Dania, Holandia, Szwajcaria leżały przecież w Europie i kalendarz miały ten sam, co wszędzie. Tylko krowy inne, i domy, i życie.
fi; | |
142
m Ibidem, s. 343.
1M Ibidem, r 316-317.
155 Ibidem, s. 288-289, oraz t. III, a. 185, 223.
5. Krusiński, Dzieia Józefo Supińskiego (1883), w tegoż: Pisma zebrane. Warszawa 1958, ». 28, 48.
A i w Polsce przecież stuletni już prawie spór o drogę rozwoju daleki był od zakończenia.
3. EWANGELIA A EKONOMIA
Dobrze więc: nowej cywilizacji obawiano się tutaj, bo zdawała się zagrażać autonomii kultury narodowej i nadwątlonemu już poczuciu własnej wartości. A to jeszcze nic, bo w końcu dary Zachodu można było przesiać, dawszy im polską formę oswoić i wtedy dopiero przyswoić. Nad tym, jak widzieliśmy, przemyśliwano.
Dobrze więc: nazbyt szybkiego rozwoju przemysłu obawiano się tutaj, bo zdawał się zagrażać równowadze gospodarstwa krajowego, a przede wszystkim dlatego, że za nim czaiło się widmo bezrobotnego proletariatu. A to jeszcze nic, bo jeszcze można było ufać, że w kraju rolniczym proces rozwoju przyjmie kierunek bezpieczny i tempo umiarkowane, a skutkom ubocznym uda się zapobiec. I nad tym, jak widzieliśmy, przemyśliwano niemało.
A co, jeżeli ta nowa cywilizacja była w całości dziełem pogańskim? Jeżeli była nie budowaniem, lecz burzeniem? Jeżeli nie w postęp wiodła, lecz w przepaść? I jeżeli obracała się przeciwko Chrystusowi, przeciwko moralności i wszystkiemu, co poczciwe i święte? To wtedy jak ją przyjmować, jak z nią w układy wchodzić? Chyba na zatracenie własne.
Podejrzenia zbierały się od dawna. Lęgły się zrazu wcale nie wśród narodów zazdrosnych, lecz przeciwnie — w głównych ogniskach przemian, przy tym w umysłach ludzi, którzy pomiędzy swymi współczesnymi byli najbardziej civilises. Przez całą epokę Oświecenia, równolegle z optymistyczną filozofią racjonalizmu i postępu, ciągnie się nurt refleksji sceptycznej. Już autor Bajki o pszczołach świadom był, że doskonalenie moralne jest wielką złudą umysłu ludzkiego, gdyż postępy nauk, przemysłów i organizacji społecznej nie dają się żadną miarą pogodzić z zachowaniem niewinności obyczajów. Niewinność niczego nie tworzy. Dobro ogólne rodzi się ze złych instynktów natury ludzkiej. I Mandeville, podobnie jak Hobbes — odrzuciwszy sentymentalność — akceptował taką niecnotliwą motorykę postępu1,
■ B. Mandewlle, Bajko o pszczołach, priel. W. Chwalewik i A. Glinczanka, Warszawa 1957. Zob. wstęp Marii Ossowskiej do regat wydania, oraz J. B. Bury, The Idea aj Progress, New York 1932 (przedr. 1955), a. 178.