nośląskie miało inny rodowód aniżeli środkowośląskie. Odpada więc również argument Peschecka. Mylna dalej była idea, jakoby w późnym okresie lateńskim pozostało na środkowym Śląsku wielu Celtów, pracując dla najeźdźców. Brak kontynuacji praktyk produkcyjnych m.in. w zakresie garncarstwa (nieco inaczej wyglądało to na odcinku przemiału zbóż) wyraźnie przeczy tej hipotezie. Pozostać mogły jedynie jednostki nieprodukcyjne. Cała więc powyższa argumentacja musi odpaść. Jako jeden z możliwych wariantów przyjmował H. Łowmiański (1963, I, s. 210 n.) ewentualność ominięcia Śląska przez Cymbrów i Teutonów w ich marszu na Południe. Trudno się natomiast zgodzić z opinią tego świetnego badacza, że na Śląsku zamieszkiwali wtedy Lugiowie, których uważa za Celtów, uznąjąc samą ich nazwę za celtycką. Sam związek Lugiów miał obejmować prócz Celtów Słowian i Germanów.
Pogląd o przejściu wspomnianych plemion germańskich przez Śląsk, ale ze szlaku nadłabskiego, reprezentował również H. Schneider (1938, s. 8), który równocześnie przypomniał, że w 113 r. p.n.e. Cymbrowie wraz z Teutonami stoczyli pod Noreią zwycięską bitwę z Rzymianami. Podobnym sukcesem militarnym skończyły się ich dalsze z nimi walki u schyłku II w. p.n.e. Najwidoczniej porażka doznana od Bojów nie osłabiła ich siły militarnej. Słuszne są chyba wyżej przytoczone racje J. Filipa, że sukces Bojów był raczej pyrrusowym zwycięstwem. Część z nich mogła nawet powędrować razem z wymienionymi wyżej plemionami germańskimi. Jako uzasadniony rysuje się więc pomysł, że przebijając się na Południe ominęły one najprawdopodobniej obszar Polski.
Niezależnie od rozstrzygnięcia tych wszystkich kwestii sprawą bezsporną jest fakt wyspowego charakteru osadnictwa celtyckiego w Polsce (np. Hensel W., 1969, s. 162). Odpowiada to ówczesnej strukturze osadniczej, dopuszczającej na jakimś terytorium mozaikę różnych grup etnicznych. Z podobną sytuacją spotykamy się również w okresie „rzymskim”, jak na to wskazuje zapis Ptolemeusza. Dodać wreszcie wypada, że zajęcie na Śląsku, zgodnie z wyliczeniem zasłużonego badacza wrocławskiego, dziś już nieżyjącego profesora tamtejszego Uniwersytetu, Włodzimierza Hołubowicza (1960, s. 103), zaledwie 10% całości jego obszaru jest dalszą wskazówką, że pozostałe tereny musiały być zasiedlone przez dawną ludność miejscową. Trudno bowiem zgodzić się z opinią M. Jahna (1931, s. 47), jakoby miały być one wtedy opuszczone i pustką leżące. Rzut oka na mapę, jaką badacz ten załączył do swej pracy (1931, s. 99), daje łatwą odpowiedź, że po prostu zasugerował się opinią o podobieństwie granic między różnymi grupami etnicznymi w czasach pradziejowych do ich dzisiejszego wyglądu. Linię bowiem graniczną stanowi u niego rzeka Odra. Nieraz już pisałem, że dawno temu w literaturze specjalistycznej pogląd taki uznano za błędny.
Mało prawdopodobne są pomysły sugerujące, że Kotynowie celtyccy mieli przebywać na południu Polski, a także koncepcja, by można było z nimi wiązać ośrodek produkcji surówki żelaznej w Górach Świętokrzyskich. Przeciwstawiali się temu m.in. Henryk Łowmiański i Konrad Jażdżewski. Henryk Łowmiański słusznie przyjmuje w oparciu o szczegółową analizę różnych źródeł, że plemię to przetrwało najwyżej do II w. n.e. Świętokrzyski ośrodek wytwórczości żelaza notował swój rozkwit dopiero od III w. n.e., co trafnie przypomniał K. Jażdżewski.
W toku mych wywodów nie ustosunkowałem się do problematyki oddziaływań (czy nawet, co wydaje się prawdopodobne, pewnych przesunięć) trackich na teren Polski. Słusznie np. sądzi się, że naczynie wykonane przy użyciu kola garncarskiego z Błonia (pow. Sandomierz) zapewne wiąże się nie z impulsami celtyckimi, lecz trackimi (Woźniak Z., 1970, s. 158). Nie wolno nam także zapominać o bliskim sąsiedztwie z Polską miejsca porażki Celtów w bitwie z dackim Burebistą w I w. p.n.e. Trafnie mówi się dalej o mieszanych dacko-cellyckich zabytkach, co prawda łączonych z południowo-zachodnią częścią Słowacji (np. Benadik B., 1966, s. 160 n. — nawiasem dodam, że w publikacji tej mylnie zaznaczono, iż granice Germanii przekraczają Wisłę, tamże, s. 177). Istnienie prądu trackiego w dziejach ziem polskich przyjmują także niektórzy historycy. Całość wymaga jednak pełniejszych badań aniżeli te, które na ten temat przeprowadzono. W niniejszej pracy muszę więc zrezygnować z zajęcia własnego stanowiska na temat tej bardzo istotnej kwestii. Nawiasem tylko dodam, że istnieje możliwość, iż właśnie trackie elementy (choć celtyckie nie są wykluczone, o czym pisałem wyżej) względnie łącznie z „celtyckimi" należały do tych czynników, które przyczyniły się do zorganizowania produkcji rzemieślniczej na nowych podstawach (np. garncarskiej w okolicach Krakowa).
Z ziem polskich ma pochodzić ok. 20 monet greckich, datujących się na IV i III w. p.n.e. Rozrzut ich obejmuje, choć nierównomiernie, Małopolskę, Mazowsze, Pomorze, Śląsk i Wielkopolską. Oprócz monet z Grecji właściwej są tu okazy macedońskie — Aleksandra Wielkiego, Kartaginy, południowowłoskie, Tracji, Azji Mniejszej, ptolemejskie oraz Partii, Baktrii, Olbii i Pantikapaion. Część z nich — jak słusznie się mniema — nic pochodzi z polskich znalezisk. Nąjpewniejsze jest napłynięcie od Wschodu, mniej więcej w latach ich wybicia, monet z kolonii nadczarnomorskich (np. Gupieniec A., 1968, s. 96 n.). O innych, które dotarły od Zachodu, można mniemać, że dostały się tu albo z monetami celtyckimi, albo też ze znacznie od nich późniejszymi rzymskimi (np. Woźniak Z., 1967, s. 222).
W środkowym podokresie lateńskim, a zwłaszcza u jego schyłku, następuje ferment kulturowy, do którego zapewne w dużej mierze przyczynili się Celtowie, ułatwiając dzięki swym zdobyczom technicznym zapanowanie żelaza jako surowca do produkowania narzędzi. Doprowadził on w efekcie (nie tylko zresztą w Polsce) do wytworzenia się cech nowej kultury, która zadomowiła się w ostatnim wieku p.n.e. na terenach wolnych od Celtów. Zmiany poszły tak daleko, że z trudem tylko udaje się wychwycić nić łączącą te lata z okresem dawniejszym. Istnieją one niechybnie zarówno w obrządku pogrzebowym, jak też w ceramice oraz niektórych innych formach kultury. Dowodzą też one, że w masie swej, mimo znacznych usz-czupleń, obszar ten pozostał słowiański. Fakt jednak, iż doszło w uprzednim okresie do pewnego ubytku ludności, przyczynić się musiał do tego, że terytorium to — gdy kształtować się zaczynały nowe stosunki kulturowe na ziemiach polskich — było