V»4 Częnć III Śmierć długu i bliska
pewien typ męskiej urody: od XVII do XIX wieku, wieku Dclucroix, jego piękność i cierpienia przyprawiają o wzruszenie święte niewiasty, których delikatne ręce, ruchami jak gdyby pieszcptliwynni, wyjmują/ńr/.uly z wdzięcznego ciała. '(a/1 * v\£V\*\ \
R. Gadenne zwrócił nam uwagę na dzieła zacnego biskupa Camus. Jeden / tytułów brzmi zastana wiająco: Les spectacles d*horreurs\29 jest to wydany w roku 1630 zbiór „czarnych" opowiadań, które — nic wyłączając perwer-sji — zapowiadają podobne utwory z końca XVIII wieku. Przedstawiono tam liczne rodzaje tortur: „Ci dwaj desperaci, powieszeni za nogi zgodnie z rozkazem sądu, dość długo służyli jako odstraszający przykład dla tych, którzy na nich spoglądali, i w końcu, gdy ciała zgniły, za grób mieli tylko dół dla osłów.”
A oto tytuł jednego z opowiadań: Les morts entasses (Trupy w stos ułożone).
R. Gadenne policzył zmarłych u Camusa: 38 zamordowano, 33 wyzionęło ducha na torturach, 9 popełniło samobójstwo, 24 zginęło w wypadkach,
19 z przyczyn różnych (8 ze strachu, 6 z rozpaczy, l z głodu, 4 zabiły zwierzęta). Tylko trzech zmarło śmiercią naturalną.39
Znajdujemy u Camusa opowieści godne niedorzeczności przytaczanych przez Garmanna i w De miraculis mortuorum, na przykład o trzech cielęcych głowach, które rzeżnik sprzedał zbrodniarzowi i które zamieniły się w trzy ludzkie głowy, aby oskarżyć swojego zabójcę, a swój pierwotny kształt odzyskały dopiero wówczas, gdy sprawiedliwości stało się zadość i zbrodniarz zawisł na szubienicy.
Ten łańcuch katastrof i dramatów sprawia, że zdaniem R. Gadcnnc*a „słusznie uważa się Camusa za prekursora Prevosta czy §ade*a**|^mierć nie przebiega już spokojnie: jak słyszeliśmy^ tylko trzy ze śmiertelnych przypadków u Camusa są naturalne. Nie jest już także chwilą koncentracji moralnej i duchowej, jaką była w ars moriendi. Niedostępnie towarzyszy jej gwałt i cierpienie. To już nie finis vitae, lecz „wyrwanie z życia, ciężki oddech, długi krzyk, agonia pocięta na liczne fragmenty**30 (J. Rousset). \
Te brutalne sceny zawsze podniecały widzów i wprawiały w ruch pierwotne siły, których seksualne podłoże dzisiaj wydaje się niewątpliwe.
Historycy, z wyjątkiem Maria Praż i Andre Chastela, nie chcieli dostrzec tego, co było oczywiste dla Pauliny, młodocianej bohaterki Pierre-Jean Jouve’a (1880): ona właśnie sformułować miała najtrafniejszy komentarz do barokowych scen tortur: „Paulina... lubiła w kościołach przede wszystkim torturowanie świętych. Chodziła do kościoła, aby przyglądać się ich cierpieniom... Przyglądała się męczennikom. W wielu małych [włoskich] kościołach, zagubionych w ubogich dzielnicach, tyle było szlochów, sączącej się krwi, agonii, a wreszcie błogości na obliczu świętego! Paulina nie znała się na malarstwie i nigdy nie czytywała poezji, ale jeden obraz uwielbiała: ekstazę świętej Katarzyny Sieneńskiej namalowaną przez Sodomę; kochała go miłością dziwną, ogromną m i jej tylko wiadomą. Święta Katarzyna klęcząc osuwa się na ziemię. Na dłoni ma
fiinę-Btygmat. Jej zwisająca ręka spoczywa skromnie w zagłębieniu między udami. Jest to kobieta, istota czysta, zakonnica, te mocne biodra, ta wdzięczna pierś pod zasłoną i te ramiona... Zagłębienie między udami oznacza miłość... To myśl szatana.”
Święta Katarzyna u Sodomy przypomina omdlewające święte niewiasty Berniniego w Rzymie, słynną świętą Teresę z kościoła Santa Maria delta yittoria czy też błogosławioną Ludwikę Albertoni z kościoła San Francesco a Ripa. Pozazdrościły im inne osoby i zapragnęły ukazać się w takiej samej pozie na swoim grobowcu (Aurora Bertiperusino w San Pantalconc w Rzymie), w pełnym zmysłowości omdleniu, po zaznaniu najwyższej rozkoszy raniącej jak tka strzała.
mistyczne ekstazy są ekstazami miłości i śmierci. Te święte dziewice umierają z miłości i mała śmierć z miłości myli się im z wielką śmiercią cielesną:
Słodka to śmierć, co z miłością przychodzi.*
Różnica między śmiercią a rozkoszą tak się zaciera, źe pierwsza nię przeszkadza drugiej, ale przeciwnie, podsyca ją. Z kolei hfartwc ciało staje się
przedmiotem pożądania.
Metoda, jaką próbowaliśmy już raz zastosować, mianowicie porównanie dwóch stadiów tego samego wątku, wątku Świętego Erazma i Machabcuszów, pozwoli nam ustalić epokę, kiedy rodzi się tenlmakabryczny erotyzm. Stadium wcześniejsze poznajemy w łacińskim wierszu Poliziana na śmierć pięknej Simonetty, przyjaciółki Juliana Medyceusza.31 Umarła młodo. Ujrzał ją Amor, leżącą na marach, z odkrytą twarzą, zgodnie z włoskim ceremoniałem pogrzebowym. Jej martwe oblicze wydaje się wciąż godne pożądania i piękne: „Blandus et exanimi spirat in ore lepos” (oblicze, choć pozbawione życia, tchnie słodkim wdziękiem). Jest to twarz tak urodziwa, że Amor ma nadzieję, iż śmierć tym razem okaże się bezsilna, że ta piękność będzie jeszcze do niego należeć, mimo iż dusza z niej uleciała. Ale niestety, Amor niedługo się łudzi; w tej samej chwili pojmuje, źe wszystko stracone. Mówi to sobie i płacze. „Dixit et ingemuit.” Zrozumiał, że chwila śmierci nie może być chwilą tryumfu, lecz
łez.
gaśnie, ale nie wieioi się juz właściwie urociy żywego ciaia, lecz nową pięKnosc, prł innych ponęt, piękność śmierci.j
elka epoka makabryczności wieku XV w śmierci widziała tylko rozkład, rozpad tkanek i podziemne rojenie się robactwa oraz węże i ropuchy.) Począwszy od wieku XVI, zainteresowanie i wszelkie wywoływane przez śmierć emocje zwracają się ku pierwszym jej oznakom. Malarze z upodobaniem szukali kolorów, które odróżniają martwe ciało od żywego, i odtwarzali
Przełożyła Krystyna Osińska.