mi Część III. Śmierć długu i bliska
mi Część III. Śmierć długu i bliska
POją
lak
utworzyły istne corpus makabrycznego erotyzmu. W sprawach śmierci | tym prawic nic się nie zmieniło: I uroczy tle ceremonie pogrzebowe
| i ostentacyjnie skromne pochewki utrzymują się i rozbudowują tłjracłytJ zrodzone w połowie średniowieczaJ Zmiana w sztuce dobrego umierania V zalecającej teraz pełne smutku rozmyślania o życiu, jest zmianą rzeczywisty dyskretną, me rzuca się w oczy. jPrzenoszenie cmentarzy, gdzie znalazło ^ miejsce dla ekskomunikowanych i grzeszników publicznych, dokonało się O w milczeniu, nie wywołując zgorszenia ani zaskoczenia.
rcoś niejasnego zaszło bowiem w ludzkiej podświadomości w wiekach ( XVII—XVIII: w obrębie samej tylko wyobraźni miłość i śmierć tak się j(J siebie upodobniły, że jednakowe stały się ich zewnętrzne oznaki. Odbyło się i,, jak wiemy, w dwóch etapach. Z końcem XVI i w pierwszej połowie XVII wieku, w epoce baroku, zaczął się rysować nie znany dotąd świat uczuć i wyobrażeń. Te głębinowe niespokojne ruchy właśnie dosięgły powierzchni rzeczy i chociaż ówcześni tego nie spostrzegli, dystans pomiędzy miłością a śmiercią już się zmniejszył i artyści nieświadomie ulegali pokusie, aby sugerować nie dostrzegane dotąd podobieństwo między nimi.
W połowie wieku XVIII ten niebezpieczny i dziki kontynent istotnie się wyłonił, wynosząc na powierzchnię zbiorowej świadomości coś, co dotąd starannie tłumiono, a co wyraziło się w koncepcji natury gwałtownej i niszczycielskiej.)Zasięg tego fenomenu trafnie ocenił i zanalizował Georges Bataille w surrealistycznym klimacie sprzyjającym jego zrozumieniu. Spróbujmy w konkluzji zinterpretować to wielkie zjawisko z dziedziny wyobraźni.
f "łrzez tysiąclecia homo sapiens swoje postępy zawdzięczał oporowi, jaki ptawiał naturze. Natura nie jest starannie uregulowaną i dobroczynną Opatrznością, lecz światem unicestwiania i przemocy, który wprawdzie można oceniać mniej czy bardziej dodatnio albo ujemnie w zależności od poglądu filozofów, ale który zawsze jest w stosunku do człowieka zewnętrzny, a nawet wrogi. Człowiek przeciwstawił więc stworzone przez siebie społeczeństwo naturze, którą ograniczy). Przemoc natury musiała się zatrzymać przed zastrzeżonym obszarem, jaki człowiek przydzielił społeczeństwu. System obronny zorganizowano i utrzymywano, narzucając pewną moralność i religię, ustanawiając państwo i prawo, tworząc gospodarkę dzięki organizacji pracy, zbiorowej dyscyplinie, a wreszcie technologii.
Ten mur obronny wzniesiony przeciwko naturze miał dwa słabe punkty, miłość i śmierć; tamtędy zawsze mogło się przesączyć trochę dzikiej gwałtowności.
Społeczeństwo zadało sobie wiele trudu, aby te dwa słabe punkty umocnić. Uczyniło wszystko, co było w jego mocy, aby osłabić gwałtowność miłości i agresywność śmierci. Obwarowało seks zakazami, które zmieniały się zależnie od społeczeństwa, ale zawsze go ograniczały, ograniczały jego władzę,
utrzymywały go w ryzach. Społeczeństwo również odebrało śmierci jej brutalność, jej niestosowność, jej chorobotwórcze oddziaływanie — osłabiając jej indywidualny charakter na rzecz trwałości społeczeństwa, rytuał i/ując ją i czyniąc ją tylko jednym z przejść, w jakie obfituje życie ludzkie, tyle że trochę
par dziej dramatycznym. Śmierć została oswojona; w tej pierwotnej postaci poznaliśmy ją na początku niniejszej książki (rozdział pierwsz;
Istniała wtedy pewna symetria pomiędzy dwoma światami: kiej społe
czności i natury. Oba były ciągłe, bo ciągłość zapewniały społeczeństwu instytucje i tradycyjne kodeksy moralności. Zachowywały takie samo tempo; dochodziło między nimi do wymian, ale ograniczonych przez obyczaj i nie przeradzających się we wkraczanie na obcy teren.
Otwieranie stawideł i tolerowanie co pewien czas gwałtowności było właściwym celem świąt. Również seks byl domeną, gdzie — z zachowaniem wielkiej ostrożności — pozostawiono trochę miejsca instynktowi, pożądaniu i rozkoszy. W niektórych cywilizacjach, jak u Malgaszów, śmierć dawała okazję do chwilowego odwołania zakazów; w naszych zachodnich i chrześcijańskich cywilizacjach kontrola była surowsza, rytualizacja bezwzględniejsza, a śmierć lepiej nadzorowana.
Na tym podłożu, jakie tworzyły ceremonie religijne, pierwsza zmiana dokonała się na Zachodzie, albo przynajmniej wśród jego elit, około połowy średniowiecza. Powstaje nowy wzorzec: własna śmierć. Ciągłość, jaką głosiła tradycja, została zerwana. Tradycja stępiała ostrze śmierci, nie chciała nagłych luk w życiu. Tymczasem w średniowieczu uznano śmierć za kres i skrócenie życia indywidualnego. Dawną ciągłość zastąpiła suma nieciągłości. I wtedy homo totus ustąpił miejsca dwoistości ciała i duszy. Dalsze życie duszy, aktywnej od chwili śmierci, znosiło pośredni etap snu, którego powszechna wiara jeszcze długo nie chciała się wyrzec. Pozbawione duszy, ciało było już tylko prochem zwracanym naturze. Nie miało to wszakże większego znaczenia, dopóki naturze nie przyznano demiurgicznej osobowości rywalki Boga.
Zresztą zastępowanie pierwotnej ciągłości przez serię biograficznych nie* ciągłości nie było jeszcze zjawiskiem powszechnym i stary model oswojonej śmierci pozostawał w mocy. Dlatego równowaga pomiędzy porządkiem ludzkim a nieładem natury nie została naprawdę zachwiana przed wiekiem XVII. System obronny wciąż działał skutecznie. Szczeliny w nim zaczęły się pojawiać w okresie wielkich reform religijnych, katolickich i protestanckich, wielkiego oczyszczania uczuć, umysłów, moralności.
C Porządek rozsądku, pracy i dyscypliny załamywał się tam, gdzie natrafiał na śmierć i miłość, agonie i orgazm^ rozkład i płodzenie; ale te pierwsze wyłomy były naprzód dziełem wyobraźni, która 7 kolei utorowała sobie drogę -do ftzeczywistoścLj
Tymi dwiema bramami naturalna dzikość wtargnęła do państwa ludzi, w chwili gdy ono, w wieku XIX, przygotowywało się do skolonizowania na
25 — Człowiek i śmierć