Aspektami tnyp pprjadkujzcczy .* W cytacie tym nic ma, oczywiście, Ładnego argumentu za ałun. nokią rozwiązania realistycznego, ale uświadamia on znakomicie całą teoretyczną doniosłość, jaką miało ono dla Durkheima, otwierając przed nauką rozległą dziedziną badań.
Cojrzemawiało za takim właśnie rozwiara-nfrmTitym Samym-T> powołaniem do życia socjologii lako nauki odrebnei? Szukając w piżmach Durkheima odpowiedzi na to pytanie, natrafiamy na kilka rozumowań różnych, choć bynajmniej nie sprzecznych. Zatrzymajmy się na najważniejszych z nich.
Po pierwsze, mamy do czynienia z tezą o spo-y łeczcństwie Jako rzeczywistości tui generis, formułowaną w postaci jak gdyby poatulatu kaniowskiego rozumu praktycznego. „Kant postuluje Boga, gdyż bez tej hipotezy moralność jest niezro-iumlala. jfly — pisał Durkheim — postulujemy społeczeństwo swoiście odrębne od jednostek, ponieważ inaczej moralność staje się bezpiŁfidlfllO-towa, a obowiązek nie ma punktu zaczepienia.”* Rozumowanie to pozostaje w ścisłej łączności z omówioną przez nas w I rozdziale durkheimow-ską koncepcją człowieka, to też nie ma potrzeby obszerniej go w tym miejscu przedstawiać.
PO wtóre, dość często spotykamy się z rozu-
mowaniem przy pomocy analogii Jeżeli dwa pierwiastki chemiczne tworzą w wyniku połączenia związek o własnościach odmiennych od własności obu jego części składowych, jęgeli—zja-wiska życia nie można wytłumaczyć właściwościami komórek, z jakich składa §i£ organizm, nie ma powodu przypuszczać, że społeczeństwo posiada wyłącznie te same cechy, którymi odznaczają się wchodzące w jego skład jednostki. Pogląd ten
1 E. Durkheim: La Sociologie et son domaine sdentf-fięue. Patrz: Filozofia i socjologia XX to., cz. I, wyd. 2 Warszawa 1964.
f
mm ^|.|any był bezpośrednio z koncepcją świata Ęr . piuld, rozwijane przez jednego z mistrzów Durk-heima, E. Boulrouz, który w pracy De (a Con-linpenee des lois de la naturę dowodził m, In, li' giide dziedziną rzeczywistości rządze jakościowo "SBiIennę prawe. W istocie, nawet gdyby ti kon-' tępej* była słuszna, nie wynikają z niej żadne wnioski dla interesującej Durkheima sprawy, pakt, ż^związek chemiczny to co jnnego, mii „su* ma" pierwiastków, nie pociąga przecież za sobą ^konsekwencji, aby musiała istnieć osobna nauka o pierwiastkach i osobna nauka o związkach chemicznych, czy też, źe chodzi tutaj o dwa „rodzaje" rzeczywistości. To samo można powiedzieć o biologii Nie wydaje się zresztą, aby Durkheim przywiązywał do owych analogii jakiekolwiek znaczenie dowjodowe. Był to chyba tylko pewien faęon de porter, zrozumiały w epoce powszechnego niemal zafascynowania osiągnięciami nauk ścisłych, ale mający nie większe znaczenie merytoryczne, niż cybernetyczny żargon niektórych współczesnych socjologów. Można zresztą powiedzieć, iż Durkheim w pewnych kontekstach nie wyklucza d priori wszelkiej możliwości „redukcji" zjawisk żyda zbiorowego do zjawisk życia jednostkowego, zwracając się jedynie przeciwko tego rodzaju redukcjonizmowi jako programowi naukowemu, i Teza, iż społeczeństwo jest rzeczywistością sui penem, może więc tu być traktowana jako pewna hipoteza robocza, która daje stosunkowo duże możliwości wyjaśnienia faktów, ale w przyszłości nie musi wcale zostać zachowana. Hipoteza ta wzięta , jest z ówczesnej filozofii nauki.)
Po trzecie, Durkheim korzysta z ustaleń tzw. | psychologii tłumów, zwłaszcza w jej wersji tor- i deWskiej, powołując się chętnie na to, iż jed- i mostki razem zgromadzone poczynają zachowywać[' sję inaczej, niż zwykły to robić w odosobnieniu. „Pośród zgromadzenia ożywionego przez wspólną namiętność stajemy się podatni na uczutia i czyny, do jakich nie bylibyśmy zdolni, gdybyśmy
63