■ 124 Rozdział III. Wzlot i upadek Bohatera Polaków
I i przyszłość, przekracza rozdarte sfery, ma wgląd w Wielką Całość, wznosi się ponad powszechny wśród ludzi stan kontemplacji części i szczegółów. Jako organ Ducha, powinien być przedmiotem kultu. Tego życzyli sobie sami poeci.y
Wśród współwięźniów nastąpiło więc ogromne poruszenie. Wiedzą, że swe najlepsze utwory Konrad śpiewa, a nie pisze. Wiedzą, że falę natchnienia wznosi w nim muzyka fletu. Chcą przecież coś usłyszeć o tej tajemniczej prawdzie zza grzbietu nieba, toteż ów pogański instrument Frejend w podnieceniu natychmiast przyciska do ust.201 Konrad rozpoczyna swą pierwszą improwizację.
Pieśń o zemście, której zadaniem jest wtajemniczenie młodzieży w egzystencję historyczną, stanowi dokładną antytezę idei oftary. Chociaż Frejend ciągle tylko „próbuje różnych nut”, a więc — jak pisze Wiktor Weintraub - wznieca bezład muzyczny21, wiersz Konrada swym oszałamiającym rytmem, regularnym jak ruchy planet, zagarnia natychmiast wszystkich filomatów. Wersy tego arcydzieła kładą się jak kamienne stopnie, po których zastęp ogarniętych świętą zemstą „braci rodaków” włóczy wroga aż na samo dno piekła. Nie zapominajmy, że jest to poniekąd wariacja na temat wzięty z Marsylianki („Niech wraża krew ukoi święty gniew”). Odwet ma tedy charakter sakralny. Bóg może go pobłogosławić. Może go potępić. Naród i tak dokona kosmicznego samosądu, ponieważ w Polakach, i tylko w nich, ocalało jeszcze jakieś poczucie sprawiedliwości.22
Tak!, zemsta, zemsta, zemsta na wroga,
Z Bogiem i choćby mimo Boga!
(III, 155)
Trzykrotne powtórzenie tego strasznego słowa jest parodią trzykrotnych formuł liturgicznych wznoszonych na chwałę Boga Jedynego w Trójcy. Podobnie jest z demonicznym krakaniem Konrada: „krwi żąda, krwi żąda, krwi żąda”. W gruncie rzeczy — pisze Maria Janion — jest to pieśń o wampiryzacji Polaków. „Wampir (jak i «piekielnik») w tej poezji patriotycznego ekstremizmu stają się figurą transgresji - w sferę poza dobrem i złem. [...] Siła przeświadczeń chrześcijańskich górowała w romantyzmie polskim, skoro trzeba było stać się aż wampirem, by móc oddać się bez reszty zemście. [...] Trzeba kąsać (wampiryzować) rodaków, by jak najwięcej z nich zaraziło się patriotycznym szałem; z wroga natomiast należy wypić krew, rozrąbać ciało i bluźnierczo go ukrzyżować, by «nie powstał i nie był upiorem». Rozpacz patriotyczna rodzi przeświadczenie, że tylko wampiry mogą zwyciężyć w tej nierównej walce, jaka przypadła w udziale Polakom.”23
Jest to więc śpiew wtajemniczenia w wilkołactwo. Już dawno zauważono podobieństwo między krypteją a likantropią. Rytualne zachowanie się na podobieństwo wilka, fascynacja krwiożerczością, było specyficzną cechą inicjacji wojowników.24 Twierdzi się, że na terenie Polski wilkołacy nie byli szczególnie drapieżnymi istotami, wszelako często rozdrapywali oni swe ofiary kiami i pazurami.25 Wilkołak czy wampir, obaj domagali się krwi. Ich ukąszenie w jednakiej mierze zarażało ludzi krwiożerczością.26 Wampiryczna poezja Polaków stworzy więc legiony wilkołaków. Na świat czyha „carski systemat”. Tego upiora może zwalczyć tylko inny upiór. Gwałt niech się gwałtem odciska. Krew niewinnych trzeba zalać krwią gnębiciela.
Z duszą jego do piekła iść musim,
Wszyscy razem na duszy usiędziem,
Póki z niej nieśmiertelność wydusim,
Póki ona czuć będzie, gryźć będziem.
(Ul, 155)
Pieśń zemsty jest więc pochwałą zła, które unicestwi ziemskie centrum nieprawości: „carski systemat”. Dopiero na dnie piekła, zagryziony przez polskie upiory, duch caryzmu zostanie całkowicie unicestwiony. Taka właśnie rola historyczna przypadła „narodowości polskiej”. Ceną tego zwycięstwa nad złem, które opanowało otchłań historii, jest transfiguracja narodu we wspólnotę wampirów, ogarniętych świętym szałem mordu i krwi. Pozostając w kręgu chrześcijańskiej etyki, Polacy nigdy nie pozbędą sie oprawców. Pieśń zemsty miała więc wyprowadzić naród poza Chrystusowe przykazanie wybaczenia. Chcąc zlikwidować polityczne skutki „carskiego systematu”, w gruncie rzeczy Konrad pomnażał zło. Dlatego ten śpiew nazwany został przez księdza Lwowicza pieśnią pogańską, a przez Kaprala, który uosabia religijność prostego ludu, pieśnią szatańską. Nawiasem mówiąc, sam Mickiewicz utożsamiał zemstę, ze stłumieniem człowieczeństwa przez fanatyzm idei i w roku 1827, jeszcze na wygnaniu, skrzyczał Jana Czeczota za to właśnie, że popadł w manię odwetu (XIV, 287-292).
Nie przejmując się krzykami protesu, Konrad, którego uniesienie sprawia wrażenie przypływu morza, przystąpił natychmiast do drugiej improwizacji.