65936 Trzy zimyW

65936 Trzy zimyW



do eserów, ale traktował to raczej jako wybór moralny niż polityczny. Nic zgadzał się zdecydowanie z władzami litewskimi po prawicowym przewrocie 1926 roku. Przebywał jako emigrant polityczny w Rydze, Wiedniu oraz Boi linie. Nie wytrzymał, wrócił, wylądował w więzieniu. Dzięki staraniom przy jaciół i starszych pisarzy został zwolniony po dwóch latach.

Należał do grupy literackiej Trecias Frontas (Trzeci Front), która była jak by kowieńskim odpowiednikiem „Żagarów”, tyle że trochę wcześniejszym. „Trzeci Front” — tak się nazywało czasopismo awangardowe, początkowo futurystyczno-dadaistyczne, potem coraz bardziej „poputczykowskie”, w końcu zamknięte przez cenzurę litewską. Redaktorem jego był mój ojciec. Właśnie w pierwszym numerze „Trzeciego Frontu” ukazały się wiersze bal tyckie Boruty przetłumaczone później przez Miłosza; nazwisko autora wy-kropkowano, bo przebywał wtedy w Berlinie pisząc różne nieprzyjemne rzeczy o rządzie litewskim. W ostatnim, komunizującym okresie pisma Boruta pokłócił się z przyjaciółmi. Ponad wszystko cenił własną niezależność; zresztą niezależność Litwy także.

W wierszach Boruty nie brak typowej retoryki rewolucyjnej, ale pobrzmiewa tam także nuta głęboko osobista. Miał kilka ulubionych symboli -wiatr, wichurę, Bałtyk przede wszystkim; także jabłoń. Nie stronił od symboliki religijnej, bo wiek swój odczuwał jako apokalipsę. W zakresie metafory, rytmu i dźwięku był niewątpliwym mistrzem; terminowała u niego cała generacja.

W roku 1940 rozumiał mniej więcej wszystko i trzymał się na uboczu, chociaż zabiegano usilnie o jego względy. Za okupacji niemieckiej otarł się o litewskie podziemie niepodległościowe, do którego formalnie nie należał. Zajmował się głównie pomocą Żydom w getcie wileńskim. Pisał także powieść ludowo-mitologiczną Młyn Bałtaragisa, którą opublikował zaraz po wojnie. Napiętnowano ją jako dekadencką i wrogą. (Obecnie jest to najpopularniejszy utwór Boruty: przerobiono go nawet na kiepski musical filmowy oraz przetłumaczono na kilka języków, z islandzkim włącznie). Po roku 1944 nadal był związany z podziemiem i wkrótce trafił do gułagu. Nie dał się złamać, w przeciwieństwie do wielu innych. Kiedy wrócił, szczuto go nadal przez wiele lat, prawie do śmierci; celował w tym niejaki Juozas Baltuśis, którego Boruta za czasów niepodległości wprowadził do literatury. Po wyjściu z więzienia zajmował się głównie tłumaczeniami - Szekspirem oraz Schillerem; pisał także stylizowane bajki, nawet dość udane. Ale pozostał sobą, zdobywając się nieraz na piękne gesty oporu i ludzkiej solidarności.

Właśnie wtedy nierzadko spotykałem się z nim. Był pełen naiwnego idealizmu, ale i ciemnego buntowniczego uporu, ogromnego współczucia dla ludzi krzywdzonych i krzyżowanych. Z dumą mawiał, że diabeł Boruta znany z podań polskich to jeden z jego przodków, krnąbrny wódz jaćwieskiego plemienia, który się nie poddał, kiedy to plemię zostało zniewolone. Chyba czułby się nieźle wśród radykałów zachodnich, ale na pewno jeszcze lepiej w Polsce 1980 roku. Nie był zbyt szczęśliwy w życiu osobistym, ale miał przyjaciółkę, bardzo podobną do niego, nazwiskiem Ona Lukauskaite (alias Hania Łukowska), która po jego śmierci została jedną z głównych postaci litewskiego ruchu dysydenckiego.

Wiersze jego są dziś raczej zapomniane, chociaż wydano ich tom w Wilnie w roku 1970, kiedy Boruta już nie żył.

Nie będę tu analizował szczegółowo przekładów Miłosza z Boruty. Są wierne i ścisłe, czasem prawie dosłowne, przekazujące energiczny rytm wiersza, rymy i aliteracje jak gdyby przypadkowe, ale zapadające w pamięć. Może oryginał jest czasem gęstszy, bardziej zwarty od przekładu, obrazowanie trochę ostrzejsze (trzeba pamiętać, że Boruta był po prostu starszy i chyba bardziej doświadczony od tłumacza); innym znów razem Miłosz unika reto-ryczności, która zawsze była słabą stroną litewskiego poety. Kiedy wczytywałem się w te wiersze - młodzieńcze, nazywające rzeczy wprost, operujące bardzo przejrzystą symboliką - uderzyło mnie coś, co dotyczy słownictwa. Właśnie dlatego, że Boruta posługuje się słowami pierwotnymi, Miłosz zdołał wydobyć w swoim przekładzie na jaw nie zawsze zauważalną bliskość dwu języków - bałtyckiego i słowiańskiego — podkreślić jakieś wspólne elementy sięgające czasów prabałtyckich i prasłowiańskich. Otóż tak to się ciągnie, prawie nieprzerwanie: „vejuotą vakarą” - wietrznym wieczorze, „mariose” — morzach, „nakti” — nocy, „saule” - słońce, „meiles” - miłość, „vetru vainikas” — wichrów wieniec... A przecież w zasadzie języki te różnią się bardziej, niż angielski od francuskiego! W ostatnim wierszu Miłosz wprowadza do tekstu polskiego trochę egzotyczną litewską perkunję - chodzi oczywiście o piorun, ale w perkunji przechowało się imię Perkunasa, bóstwa pogańskiej Litwy równego Jupiterowi i Zeusowi. Tak samo jak spokrewnione są języki, niewątpliwie zachodziło między dwoma poetami - tłumaczem oraz tłumaczonym - jakieś powinowactwo z wyboru: bo przecież wiersz „Wieczorem wiatr...”, następujący w Trzech zimach zaraz po przekładach, pobrzmiewa podobnym słownictwem i symboliką, co u Boruty.

Tomas Venclova

109


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
942 SIGMA lerancja, to raczej jako puste słowo, niż jako rzeczywistość napełniona odpowiednią
98 (107) mieć, lepiej mieć dom do dupy, ale mieć. To jest strach przed stratą, nawet jeśli traci się
052 fn logicznych systemów aksjomatycznych, że są zinterpretowane jako odnoszące się do świata, ale
Obraz3 (87) doń też przekształcenie odwrotne do przekształcenia, ale mimo to ten podzbiór nie tworz
obraz049 (2) 48 - Jeżeli ilość tlenu nie wystarcza do całkowitego utleniania FeCOH)^, to powstaje ja
P1080417 Drewno jest nie tylko nietrwałe, ale traktowane jest również jako dobry materiał opało
68687 IMG519 142 (De)Konstrukcje kobiecości ności. Jeśli lesbianizm nadal jest akceptowany w feminiz
194 Jarosław Nowicki przedsiębiorstwa, można traktować ją raczej jako cel wspólny dla wielu teorii,

więcej podobnych podstron