© Wojciech Mańkowski
- Szanowni pasażerowie! Zaczyna się posadka na pociąg pośpieszny numer osiemdziesiąt pięć, relacji Moskwa - Machaczkała. Prosimy przejść na właściwy peron.
Na Dworcu Kazańskim, na który przeniesiono odjazdy wszystkich pociągów do miejsc „podejrzanych”, takich, jak Dagestan, Czeczenia, Azerbejdżan czy Tadżykistan, od ilości milicyjnych mundurów można dostać oczopląsu. Stróże porządku z niespotykaną gdzie indziej gorliwością łowią i sztrafują (nieoficjalnie rzecz jasna) tadżyckich gastarbeiterów, azerbejdżańskich handlarzy pomidorami i wszystkich innych nie będących w stanie „wylegitymować się” blond włosami i niebieskimi oczami. W czasach największej paniki wywołanej zamachami terrorystycznymi w stolicy (lata 2002 - 2004), związanymi z trwającymi na Kaukazie działaniami zbrojnymi, na peronach były nawet bramki do wykrywania metalu. Złośliwi mówią, że reagowały również na kolor skóry
- w każdym razie „osoby narodowości słowiańskiej”, jak mówi się w Rosji, przechodziły przez nie bez problemu. Gorzej mieli „czarni”, jak pogardliwie określa się tu przybyszów z Kaukazu i Azji Środkowej. Kontrole nasilały się jeszcze bardziej po zdarzających się na kolei incydentach bombowych. Takich, jak ten z 2004 roku, gdy niedoszłemu i najwyraźniej niezbyt doświadczonemu terroryście w drodze z Machaczkały do Moskwy materiał wybuchowy wypalił za wcześnie. Zginęły dwie osoby, w tym sam zainteresowany. Ale chyba nie o to mu chodziło. Może po prostu wiózł trotyl na sprzedaż lub wujkowi z Moskwy, który miał zatargi z właścicielem konkurencyjnego stoiska na bazarze na Łużnikach. W oczach moskiewskiego milicjanta każdy Czeczen to potencjalny terrorysta. Dagestańczyk niby nie, ale paszport sprawdzić trzeba. A nuż
11