71097 P1030287

71097 P1030287



96 Bóg Bestia

winności nic może tego pojąć, jego naturalne cierpienie staje się podwójnie dotkliwe. Pragnąc uwolnić się od tej. w oczywisty sposób nieuzasadnionej agresji, przenosi ją z siebie na postać utraconej osoby. W rezultacie, gdy wreszcie dojdzie do wyobrażonego utożsamienia z nią, może ono być źródłem niesłychanej grozy. Odtąd człowiek nosi w sobie owego morderczego trupa, ukrytego w jakiejś szczelnie zamkniętej szafce swego umysłu, nieukojonego Doppelgdngeraktórego nie da się stłumić, krzyczącego wniebogłosy i gotowego wynurzyć się w każdej krytycznej sytuacji.

Być może więc świadectwem „piętna śmierci**, które objawia się później w życiu, jest owa szczególna, charakterystyczna dla wielu samobójców hermetyczność, ich obojętność na wszelką pociechę. Tak jak u lunatyków albo u ludzi, których dawniej uważano za opętanych przez diabła, ich życie jest gdzieś indziej, ich ruchami steruje jakieś mroczne, nieznane centrum. Jak gdyby jedynym ich celem było znalezienie stosownego pretekstu, aby odebrać sobie życie. Jakkolwiek zatem przekonujące mogą się wydawać bezpośrednie przyczyny ich samobójstwa, płynące z niego wyimaginowane korzyści oraz związane z nim ślepe prowokacje — sam akt jest u swych podstaw próbą egzorcyzmu.

Swoją drogą wydaje się, że „piętno śmierci*’ zadziałało u wielu pisarzy. Ojciec Thomasa Chattertona, pierwszego i najsłynniejszego w Anglii pisarza samobójcy, umarł przed narodzinami syna. W naszych czasach stracili swych ojców w dzieciństwie Hemingway, Majakowski, Pavese i Plath. Zresztą ojciec Hemingwaya sam się zastrzelił, podobnie jak później jego syn. To samo zrobił ojciec Johna Berrymana. poety, który uczynił żałobę głównym motywem swej dojrzałej twórczości i który w 1972 roku również popełnił samobójstwo.

Tak więc teoria psychoanalityczna nie daje nam prostego wyjaśnienia samobójczych mechanizmów. Wprost przeciwnie — im bardziej zbliżyć ją do jakiegokolwiek konkretnego przypadku, tym bardziej komplikuje się ona i tym mniej wyjaśnia. Najlepsze, co może zrobić, to rzucić nieco światła na głęboką niejednoznaczność motywów, nawet gdy wydają się wyjątkowo jasne. Na przykład kiedy Sylvia Plath pisze:

Więc tato, ze wszystkim skończyłam.

Już nie przypełzną do mnie tamte głosy.

Już czarny telefon rozłączyłam

to nie chodzi jej tylko o tę absolutną samotność, która jest warunkiem wstępnym każdej depresji samobójczej. Te głosy wcale nie muszą należeć do jakichś innych ludzi, podłączonych do sieci londyńskiej; równie dobrze mogą to być głosy z wnętrza, z tych fragmentów jej osobowości, które ją kochały i utrzymywały przy życiu. Ale zostały odłączone i teraz są gdzieś daleko, już ich nie słychać.

Ta koncepcja odłączenia pomaga może zrozumieć, dlaczego niektórzy ludzie z taką uporczywością przeżywają najokrutniejsze zamachy na własne życie. By-ta na przykład pewna dziewczyna, co tak bardzo chciała umrzeć, Ze połknęła pięćdziesiąt pigułek nasennych. Kiedy wreszcie, zupełnie nieprzytomną, odnaleziono i wzięto do szpitala, nie reagowała na żadne próby przywrócenia jej życia. W końcu lekarze uznali ją za straconą, lej serce jednak nie przestawało bić. W pewnej chwili, kiedy tak leżała bez przytomności, miała dziwną, przestrzenną wizję: patrzyła na swego męża z góry, jakby z jakiejś innej płaszczyzny Wydawał się blisko, a jednak dzieląca ich przestrzeń była nie do przebycia, jakby znajdowali się w dwóch różnych wymiarach. Patrząc na niego, poczuła gwałtowną, przemożną potrzebę — ostrą i natychmiastową, niczym jakiś fizyczny wstrząs — żeby skontaktować się z nim i wyjaśnić, dlaczego tak zrobiła Ale nie mogła. Choć wołała najgłośniej jak się dało, on jej nie słyszał, albo też nie chciał usłyszeć. Toteż z ciężkim sercem, niechętnie, uznała że musi wrócić do niego na dół. Tylko tyle pamiętała z całego zdarzenia. Leżała nieprzytomna przez cztery dni, ale potem wyzdrowiała. Po przebudzeniu czuła rozczarowanie, że nie umarła, ponieważ nie zmieniło się nic ani w jej życiu, ani w jej stosunku do niego A jednak gdzieś wśród tej rozpaczy jakiś jej odcięty fragment uparcie trzymał się przy życiu i nie chciał dać za wygraną.

Ta stała nieprzejrzystość motywów, ten konflikt między przeciwstawnymi siłami w ludzkiej psychice — oto co stało się głównym tematem Freuda w drugiej połowie jego kariery naukowej. Jak wspominałem, Freud stopniowo rozwinął dwa tematy ze swego eseju Żałoba i melancholia. Pierwszy wiązał się z bardziej złożonym obrazem psychiki. Drugim było to, co później otrzymało nazwę „popędu śmierci”. Jak w wielu teoriach Freuda, już pierwsza drobna wzmianka świadczy o przenikliwym, odzwierciedlającym pewną znajomość życia, sposobie patrzenia na ludzkie zachowanie:

Jest rzeczą uderzającą, że melanchoiik mimo wszystko zachowuje się inaczej niż człowiek w zwyczajny sposób czujący skruchę i wyrzuty sumienia. Otóż uczucie wstydu wobec innych ludzi, stanowiące bodaj główny wyróżnik tego drugiego stanu, u me-lancholika jest nieobecne, a w każdym razie nie najistotniejsze. Można wręcz podkreślić u niego obecność czegoś przeciwnego: upartej komunikatywności, znajdującej zaspokojenie w odsłanianiu się.59

Krótko mówiąc, cierpienie melancholika może dlań być źródłem przyjemności. Z tą intuicją Freud zbliża się do tego, co potem nazwał „ekonomicznym zagadnieniem masochizmu”, który nie jest, jak wcześniej przypuszczał twórca psychoanalizy, czymś wtórnym wobec sadyzmu, lecz stanowi jeden z popędów pierwotnych. Były jednak i inne dane, do których trzeba było jakoś się ustosunkować. By ująć to najprościej, u podstaw jednej z wczesnych, wybitnych prac Freuda, Osaczeniu snów, leży przekonanie, że we wszystkich snach spełniają się jakieś pra-

59 S. Freud, op. cit.. XIV. str. 247.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
P1030287 96 Bóg Bestia winności nic może tego pojąć, jego naturalne cierpienie staje się podwójnie d
74905 P1030242 24 Bóg Bestia Teda, był zdenerwowany i zmartwiony. Okazało się, że SyWia miała właśni
P1030271 ■xwm w    Bóg Bestia ło grozą tycia i pragnieniem męczeństwa; gotowi byli zg
65380 P1030368 222 Bóg Bestia ctymŚ, co może jest okropne, ale co ludzie rzeczywiście robią. Kiedy n
o Fakt jako wynik przypadku nic może tłumaczyć prawd rzcęlzcęych naturą - natura doży do konkretnego
P1030372 c^! 30    Bóg Bestiawszystkiemu, cal po calu, wróciłem. A teraz nic o tym ws
10839 P1030248 Bóg Bestia spoglądała prosto w oczy swoim prywatnym zmorom, nie odwracając wzroku — a
P1030233 Po nas już tylko Bóg Bestia W. B. YEATS Bóg Tezcatlipoca uchodził za prawdziwego boga — nie

więcej podobnych podstron