Pamiętam, że wieczorem już w domu usiłowałam wykrzyczeć moje oburzenie, tłumacząc ojcu, że jest zwyczajnym draństwem, kiedy facet o wzroście 1,90 m usiłuje spałować dziewczynę mającą zaledwie 1,58 m. Ze to są faszystowskie metody i nie zasłużyliśmy niczym na takie traktowanie, bo przecież chcieliśmy tylko ująć się za kolegami z Warszawy i przyłączyć do protestu w sprawie zdjęcia Dziadów. Ze mamy konstytucyjnie zagwarantowane prawo zgromadzeń i wolności słowa. Ze chyba nie na tym polega socjalizm, żeby z nas robić wichrzycieli i chuliganów. Ze jednym słowem wszystko to, co robi ta władza, to jest zwyczajne wielkie świństwo. „Syjoniści do Dajana”; „literaci do pióra”; „studenci do nauki”; „pasta do zębów”. [...] Walka na hasła: nie wiem, kto pierwszy rzucił kontrhaslo „pasta do zębów", ale to dobrze oddaje podstawowy mechanizm komunikacji społecznej: stwarzanie pozorów i niemożność porozumienia. Tam gdzie się nowomowa spotykała z empirią naszej społecznej egzystencji, naszych emocji - tam się rodziła groteska, tam czyhał absurd [...].
Elżbieta Kalemba-Kasprzak, było mniej więcej tak...
[75]