138
desygnaty tych pojęć tworzą kontinuum, którego początek (przejście od danych d0 informacji) jest związany z ustrukturalizowaniem danych, co stanowi podstaw* do przekształcenia informacji w wiedzę, ponieważ wiedza to informacja umiesz, czona w kontekście. Mądrość zaś to wiedza umieszczona w systemie wartości w celu właściwego jej użycia (Pachociński, 1999, s. 58).
Wprowadzenie i upowszechnienie technologii informatycznych oraz powsta-nie społeczeństw informatycznych sprawiło, że w bardzo krótkim czasie radykalnie zmieniła się praca badawcza i szkolne nauczanie (dydaktyka). Z tego powodu szersze omówienie kwestii informacji, wiedzy i mądrości jest uzasadnione W pracy, mającej służyć podnoszeniu jakości społecznego dyskursu o edukacji.
Przyrost informacji jest dzisiaj tak obfity, że powoduje zjawisko, które Roben Reich nazywa masowym zaczadzeniem smogiem informacyjnym. Jest ono następstwem kilku odkryć, które miały miejsce w historii naszej cywilizacji. Najważniejsze momenty tego procesu, który doprowadził do rewolucji informacyjnej, stanowią następujące fakty:
1) zbudowanie symbolicznego systemu porozumiewania się ludzi ze sobą, nazwanego mową,
2) zbudowanie języka pisanego (języków pisanych),
3) wynalezienie druku, umożliwiającego upowszechnianie tekstów za pomocą wielokrotnego ich powielania,
4) skonstruowanie inteligentnych maszyn (komputera), które przetwarzają informacje i wytwarzają z nich nową wiedzę.
To ostatnie odkrycie i jego włączenie na masową skalę do procesu kodowania, przetwarzania i wytwarzania informacji można uznać za zasadniczą przyczynę rewolucji informatycznej, której skutkiem jest zjawisko zaczadzenia smogiem informacyjnym. Zjawisko to egzemplifikują i potwierdzają niżej przy toczone dane (cyt za: Szymborski, 1999, s. 18-19):
— istnieją niewyobrażalne zasoby druków w bibliotekach i archiwach,
— co 5 lat podwaja się ilość materiału drukowanego,
— tylko amerykańskie wydawnictwa produkują rocznie 60 000 nowych książek,
— codziennie informacji dostarczają nam tysiące czasopism, setki kanałów telewizyjnych i programów radiowych,
— od lat pięćdziesiątych w krajach wysoko rozwiniętych z roku na rok wzrasta liczba osób zajmujących się zbieraniem, kodowaniem, przetwarzaniem i wytwarzaniem informacji,
— przeciętny pracownik biurowy zatrudniony w Anglii w roku 1997 odbył około 5000 rozmów służbowych, przeczytał 20 000 stron gazet i przez 1300 godzin oglądał program telewizyjny. Dodać do tego należy jeszcze pocztę elektroniczna, faksy i inne źródła informacji.
Istnieje już wiele badań, które dostarczają danych do opisu i wyjaśnienia sytuacji człowieka, który musi jakoś „zachować się” — chciałoby się powiedzieć, że musi sobie jakoś radzić — w sytuacji nadmiaru informacji, połączonego ze swoistym chaosem informacyjnym w warunkach niedawno odzyskanej wolności słowa.
Przypomnieć w tym miejscu trzeba, że Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk zakończył swoje istnienie dopiero 12 kwietnia 1990 roku (półtora roku wcześniej zniesiono obowiązek cenzurowania prac naukowych). Tak niedawne zlikwidowanie instytucji (powstałej w lipcu 1946 roku), której naczelnym zadaniem było budowanie „jedności przedstawień” Polaków poprzez ograniczanie dostępu do informacji i manipulowanie procesem wytwarzania i upowszechniania informacji, zastało bardzo wielu — w tych czasach wykształconych — zupełnie bezradnych w sytuacji pluralizmu informacyjnego. Z tego powodu kompetencje ludzi do radzenia sobie w zupełnie nowym ładzie informacyjnym muszą być ograniczone, a podatność ludzi na „masowe zaczadzenie smogiem informacyjnym” większa niż w krajach, gdzie wolność słowa i zrzeszania się stanowi podstawową zdobycz ładu demokratycznego, budowanego przez ostatnie stulecia.
Odpowiedzi na pytanie o możliwości Polaków w zakresie radzenia sobie Iz prostymi tekstami informacyjnymi dostarczają wyniki badań nad jakością Wykształcenia. Przykładem mogą tu być badania przeprowadzane pod kierunkiem Ireneusza Białeckiego (omówione bardziej szczegółowo w rozdziale drugim). Wyniki tych badań nie są jednak wielkim zaskoczeniem, ponieważ korespondują one z wynikami badań dzieci i młodzieży za pomocą testów słownikowych, badaniami umiejętności czytania ze zrozumieniem oraz badaniami nad poziomem opanowania podstawowych kategorii pojęciowych korespondujących z zakresem zuniformizowanych treści programowych (i podręcznikowych) z lat sześćdziesiątych, siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. W tej sytuacji trudny do zrealizowania jest postulat Ireneusza Krzemińskiego, który mówi:
„Wierzę, że prawdziwym zadaniem takich nauk, jak psychologia i socjologia jest dostarczanie »zwyczajnym ludziom« intelektualnych narzędzi, pozwalających im lepiej rozumieć samych siebie, innych ludzi i świat, w którym wspólnie żyjemy.
Sądzę ponadto, nader tradycyjnie, że nauka nie może, niestety, ani uczynić ludzi po prostu szczęśliwymi, ani wyeliminować zła z rzeczywistości społecznej - rze-; czywistości naszych wzajemnych stosunków” (Krzemiński, 1992, s. 6).
Warunkiem jednak podstawowym dla społecznego zaistnienia, zafunkcjono-wania i wykorzystania tych narzędzi intelektualnych, jakie w postaci teorii i twierdzeń tworzy nauka (w tym także psychologia i socjologia oraz pedagogika), jest możliwość rozumienia przez ludzi prostych informacji, a za realizację tego zadania są już bezpośrednio odpowiedzialne instytucje zajmujące się jednym z celowościo-wych procesów edukacyjnych, jakim jest proces kształcenia. Nie może być on jednak pojmowany tradycyjnie i redukowany do „wyposażania uczniów w wiedzę”, ale musi on być tak pojmowany, jak to opisuje Brunerowska teoria kształcenia, wedle której proces kształcenia jest procesem kształtowania kompetencji