83069 skanowanie0087 (5)

83069 skanowanie0087 (5)



II. Komparatystyka jako instytucja

Mary Louise Pratt w swojej odpowiedzi na raport Bernheimera początków wielokulturowości dopatrzyła się we wspólnym rezultacie trzech transformacji, które dokonały się w ostatnich latach: „globalizacji, demokratyzacji i dekolonizacji”1. W ciągu dekady charakter globalizacji zmienił się jednak do tego stopnia, że pod wieloma względami wydaje się dziś ona dokładnym przeciwieństwem wielokulturowości2. Wprawdzie „wzrastająca integracja naszej planety, wzrastająca szybkość przepływu ludzi, informacji, pieniędzy, towarów i wytworów kultury”, o których pisze Pratt, postępuje błyskawicznie, lecz powierzchnia, na której występują owe przepływy, jest mocno przechylona zgodnie z interesami ostatniego z supermocarstw. Globalizacja to amerykanizacja - nie w powierzchownym sensie szerzenia jednolitej kultury konsumpcyjnej (każdemu hamburgerowi z McDonalda można przecież przeciwstawić Pokemona), ale w kształtowaniu decyzji ekonomicznych i politycznych na skalę światową tak, by odpowiadały potrzebom Stanów Zjednoczonych. Określający kształt reform gospodarczych „konsensus waszyngtoński”, którego założenia (otwarcie rynku finansowego, likwidacja dopłat do lokalnego przemysłu, prywatyzacja przedsiębiorstw państwowych) trzeba realizować, aby państwo mogło otrzymać pomoc ze strony Międzynarodowego Funduszu Walutowego, sprzyja amerykańskiej penetracji ekonomicznej, a bezpośrednie koszta ponoszą obywatele innych państw3. Stany Zjednoczone jednostronnie zrywają międzynarodowe porozumienia w sprawach handlu, zbrojeń czy środowiska naturalnego, kiedy porozumienia te nie służą ich interesom wewnętrznym - przywilej, którego odmawiają innym narodom - a także szukają sposobów, by zablokować pojawienie się regionalnych lub globalnych konkurentów (i to jawnie, od 2001 roku). Na końcu obejmującego całe stulecie łuku, wyznaczanego przez wzrost i upadek organizacji ponadrządowych, epitetem szcze-golnie chętnie używanym przez obecną administrację na określenie ONZ jest przymiotnik „zbędna”, wystarczy, że Zgromadzenie Ogólne lub Rada Bezpieczeństwa spróbują ograniczyć władzę sprawowaną przez Amerykanów. (Jako literaturoznawcy niewiele wiemy o jej znaczeniu i roli odgrywanej w rozmaitych instytucjach). Jak się wydaje, unilateralizm opanował nawet dziedzinę wymiany faktów i ich weryfikacji, tak jakby powtarzanie danej tezy wystarczająco często mogło sprawić, że stanie się prawdziwa4. Już samo wyobrażanie sobie końca amerykańskiej dominacji budzi oburzenie5.

Celem, dla którego przywołuję te znane przecież sprawy, nie jest chęć pomstowania na amerykańską krótkowzroczność i hipokryzję, ale wskazania różnic pomiędzy stanem dzisiejszym a dwubiegunową (a potencjalnie nawet wielobiegunową) sytuacją międzynarodową w chwili, kiedy komparatystyka literacka pojawiła się w naszym kraju. W roku 1947, kiedy w Yale powstał pierwszy wydział komparatystyki literackiej, kierowany przez Rene Welleka, Amerykanie wiedzieli, że będą zmuszeni zjednać sobie resztę świata nie tylko groźbami, ale też perswazją, a same pragnienia nie wystarczą, żeby swoje plany wprowadzić w czyn. Kiedy rywale zniknęli z horyzontu, amerykańskie skupienie na sobie jeszcze się pogłębiło. Ataki terrorystyczne z września 2001 roku jak dotąd nie sprowokowały jakiejś rzeszy Amerykanów do podjęcia międzynarodowych studiów w zakresie języka, literatury, religii, kultury czy polityki (za wyjątkiem języka arabskiego - tu liczba studentów wzrosła prawie dwukrotnie)6. Od 2001 roku strategia prowadzenia i finansowania studiów językowych i regionalnych [language and area studies] jest czysto instrumentalna (przypomina bardziej kształcenie kadry, która będzie potrafiła odczytać informacje przechwycone przez wywiad, niż osób dwukulturowych) i pozwala zatwierdzać dość szczególne

1

   M.L. Pratt, Komparatystyka literacka i globalne obywatelstwo, przeł. T. Kunz; zob. s. 357-366 niniejszej antologii.

2

   Szerszy kontekst przedstawia F. Buell, National Culture and the New Global System, Baltimore: The Johns Hopkins University Press, 1994.

3

   J. Stiglitz, były doradca MFW i Banku Światowego, poddąje rzecz krytyce w swojej książce pt. Globalizacja, przeł. H. Simbierowicz, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN, 2004.

4

   T. Powers, The Vanishing Casefor War, „New York Review of Books” 2003, 4 XII, s. 12-17.

5

   D. Balz, Clinton Sits Out Democratic Feud, „Washington Post” 2003,1V.

6

78 Dane dotyczące liczby studentów uczących się języka arabskiego są następujące: 5 505 osób w 1998 r. i 10 596 w roku 2002. Dane dotyczące języka łacińskiego to odpowiednio 26 145 i 29 835 osób. Zob. E.B. Wells, Foreign-Language Enrollments in United States Institutions ofHigher Education, Fali 2002, „ADFL Bulletin" 2004/35, s. 7-26.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
IMG769 (2) 112 Wir ód znaków i struktur jako dokumentarna opowieść o dziejach jej dzieciństwa? Odpow
GRUPA II Po lekturze tekstu A. Marek pt. „Prorok Mahomet” odpowiedzcie na pytania: 1.
83112 P1060548 112 Wir ód ęw«4Ji i strm jako dokumentama opowieść o dziejach jej dziechfstwa? Odpowi
Problem polityczności jako metateoretyczne wyzwanie dla politologii 19 Odpowiedzią na rozumowanie
27247 skanowanie0043 (11)
DSC00646 (12) II SPOŁECZEŃSTWO JAKO RZECZYWISTOŚĆ OBIEKTYWNA 1 INSTYTUCJONALIZACJA a) organizm a
84653 skanowanie0005 (121) Wy II. UBEZPIECZENIE JAKO METODA ZARZĄDZANIA RYZYKIEM Ubezpieczenie trakt
skanowanie0082 (7) ii Wyższa Szkoła Bankowa Marketing - Ceny

więcej podobnych podstron