fajstos). Nawet na tok wysokim szczeblu antropomor-lizmu w przedstawianiu Boga, jakim jest chrześcijaństwo, przez pewien czas wyobrażano sobie Jezusa nie jako ideał urody (co powinno było mieć miejsce ze względu chociażby na opis jego duchowych cech), lecz jako człowieka brzydkiego24.
Dalszą kwestią jest problematyka płci i wieku bogów. Jak wiadomo, istnieją bogowie-mężczyżni i bo-gawie-kobiety (boginie) — identycznie jak u ludzi. Ale istnieją także bogowie obupłciowi — hermafrodyci (od greckiego bożka Hermafrodyta). Znów nic nowego: hermafrodytyzm jest w świecie przyrody częstym zjawiskiem, a trafia się i wśród ludzi. Bogowie bywają także różnego wieku — bogowie-starcy i boginie--staruchy, bogowie w wieku dojrzałym, młodzieńczym oraz bogowie-dzieci.
Najciekawsza jest chyba kwestia wzrostu bogów: podobnie jak wśród ludzi, mamy do czynienia z bogami o wyższym lub niższym wzroście. Ale tu fantazja ludzka ma pole do popisu bogatsze niż w przypadku dość ubogich kombinacji płci czy grup wieku. Istnieją więc bogowie-olbrzymy oraz bogowie-karzełki — o wzroście nie spotykanym u ludzi. Większość bóstw posiada jednak wzrost normalny, co świadczy nie tyle o umiarze naszych przodków w fantazjowaniu, ile o sile ziemskiego oddziaływania na wyobrażenia istot pozaziemskich, Ale wzrost bogów nie jest czymś statycznym:
M I lak np. Jeden z najstarszych pisarzy kościelnych — Justyn (około 100—167) podaje w swym Dialogu z Żydem Trytonem, te Jezus Pyl. „postaci niepozornej" (aeidus), inny zaś pisarz — Klemens r'Aleksandrii (około 150—215) stwierdza w swym Wychowawcy, te „twarz Jezusa* była brzydka" (opsis nisebron — Paidagogos HO. Rów-nłet i wielki pisarz łacińskiego Kościoła — Tcrtullnn (około 160—MO), w swym dziele polemicznym, skierowanym przeciwko gnoi tykom, uwfftaJaeym wcielenie Jezusa za pozorne, pisze, te Jezus miał „nędzno postać" (aec humanac honeitatis corpus /uli — De eorne Christ!, •). flinto od wieku IV zaczyna się przedstawiać Jesusa Jako urodti-weso, np, Andrzej biskup Krety (wiek V1!0 oraz mnich Rpllanlues.
mogą oni rosnąć lub maleć. Zależy to od znaczenia danego bóstwa; zazwyczaj wraz ze wzrostem jego potęgi, a ściślej — potęgi jego wyznawców, zwiększa się i jego wzrost. Bóg taki stopniowo bądź nagle nabiera cech nadludzkich, aczkolwiek jeszcze człowieczych: staje się wysoki niby góra, nadzwyczaj silny, jego glos jest donośny, burzący wszystko i wprawiający świat w przestrach itp. (przypomnijmy sobie legendy o Gigantach, Tytanach czy Cyklopach oraz cechy przypisywane Jahwe i innym bogom starożytności). Ale bywa i na odwrót — wraz z podbiciem jakiegoś kraju przez inny bogowie pokonanych ulegają degeneracji fizycznej, stosownie do zmniejszania się znaczenia ludu podbitego. Postacie bogów nie są już mocarne, nadludzkie, jak dęby czy góry; na odwrót, stają się mniejsze od przeciętnego człowieka. Tak działo się z wieloma bogami pogańskiej Europy po podbiciu jej przez chrześcijaństwo; taki też wzrost mają różni bogowie karzełki, duszki oraz diabeł z chrześcijańskich legend. Regeneracja fizyczna bogów idzie w parze z upadkiem ich poziomu moralnego — stają się oni na ogół złośliwi.
Wszystkie omówione powyżej postacie bogów mają wyrażać (choć jeszcze w formie naiwnej, nie tak wysublimowanej, jak postać Boga-ducha) przewagę bogów nad ludźmi; stanowią przeto jeden z objawów alienowania się pojęcia bóstwa w stosunku do swego producenta — człowieka. Alienacja ta, w przypadku braku wyższego stopnia myślenia abstrakcyjnego, przejawia się w formie zoomorficznego czy też nawet przyrodniczo-bezosobowego wyobrażenia postaci Boga. Chcąc bowiem podkreślić siłę Boga lub jakieś inne jego cechy (np. cierpliwość czy łagodność), mówi się o nim jako o dębie* byku czy baranku bożym — i to nawet w religiach monoteistycznych. W katolicyzmie do ciekawszych „pozostałości” takich poprzednich eta