392 MELCHIOR GRIMM
większość ludzi wdarła się na salę siłą i rzucała pieniądze odźwiernym. Nawet na dworze nie można bardziej pokornie, bardziej zuchwale, bardziej natrętnie żebrać lub dobijać się o łaskę, niż zachowywali się nasi młodzi wykwintni panowie, chcąc zapewnić sobie miejsce na pierwszym przedstawieniu Figara. Niejedna księżna czuła się tego dnia nader szczęśliwa, jeśli udało się jej znaleźć kawałek miejsca tam, dokąd panie wysokiego rodu nie zwykły się zniżać, mianowicie obok dziewek publicznych i tancerek.
Wesele Figara odniosło zaiste zdumiewający sukces. Ten sukces, który utrzyma się jeszcze długo, należy przede wszystkim przypisać samej koncepcji dzida, koncepcji równie szalonej i swawolnej, co nowej i oryginalnej. Jest to imbroglio, którego łatwo uchwytny wątek doprowadza do mnóstwa równie komicznych, co-nieprzewidzianych sytuacji, bezustannie na nowo zawiązuje węzeł %ttrygi, a na końcu prowadzi do jasnego, pełnego głębokiego sensu, dowcipnego i zarazem naturalnego rozwiązania; zadanie niełatwe w sztuce, której akcja jest tak dziwnie poplątana. Każdej chwili zdaje się, że akcja już się kończy, i za każdym razem autor wiąże ją na nowo słowami nieomal błahymi, które są jednak niewymuszonym wprowadzeniem do nowych scen i które ustawiają wszystkie osoby działające w sytuacji równie pikantnej, jak dopiero co oglądane. Tym nieznanym zupełnie na scenie francuskiej tokiem akcji, który nawet teatrze hiszpańskim i włoskim ma niewiele równych sobie wzorów, udało się autorowi utrzymać w napięciu i bawić widzów przez prawie cztery i pół godziny.
Co się zaś tyczy owej niemorałności, której gorszący charakter tak surowo ganiła przyzwoitość i powaga naszych obyczajów, przyznać trzeba, iż dzido w całości nie należy do najsurowszego rodzaju; jest to obraz naszych współczesnych obyczajów, obyczajów i zasad najlepszego towarzystwa; obraz ten jest malowany ze śmiałością ś|. świeżością, którym, ściśle mówiąc, nie można bronić dostępu do sceny, jeśli cel komika polega na korygowaniu ułomności i głupstw swego wieku, jeśli nie chce .on się tylko ograniczyć do malowania obyczajów dla własnej przyjemności i rozrywki innych. Beaumarchais pokazuje nam intrygancki, bezwstydny Charakter swego sprytnego i zręcznego Figara j hrabiego Almavivę, któremu sprzykrzyła się małżonka, "który uwodzi jej pokojówkę, a na dobitkę goni jeszcze za córką swego ogrodnika; pazia, pięknego jak bóg' miłości, jak on młodego, zakochanego w hrabinie i łatwo zapalającego się do każdej kobiety; hrabinę Almavivę, bardziej czułą i wrażliwą, niż pozwalają na to nawet na scenie niewiastom SjlS zwłaszcza zamężnym -— nasze obyczaje, Jeśli Beaumarchais zgromadził wszystkie te już zepsute lub bliskie zepsucia postacie i otoczył je tylko gromadą gamoniów albo łobuzów, to głównym celem jego nie było na pewno stworzenie sztuki moralnej. Ale czyż w wielu komediach Regnąrd%J Le Sagę’a, Dancourta, a nawet niekiedy Moliera nie ma sytuacji bardziej rozpustnych i szczegółów bardziej nieprzyzwoitych? Poza tym naprawdę nie owe nieco ryzykowne sytuacje i parę rysów nie tyle nieobyczajnych, co zabawnych odwlekały tak długo przedstawienie komedii. Autor pozwolił sobie w niej na niesłychanie cięty sarkazm wobec wszystkich osób, które miały nieszczęście wywołać jego niezadowolenie; ustami, swego Figara opowiedział większość js tych zdarzeń, które jemu samemu przyniosły tak przedziwną sławę; z bezprzykładną śmiałością traktuje on możnych tego świata; ich obyczaje, ich ignorancję i nikczemność; ma odwagę mówić otwarcie wszystko, co myśli o ministrach, Bastylii,' wolności prasy, policji, ą nawet o cenzorach. Odważyć się na coś takiego, i to z powodzeniem — to mogło się udać jedynie takiemu Beaumarchais.
Jeśli , rząd 'miał aż tyle rozsądku, że pozwolił na wystawienie Figara,-mc domagając. się wykreślenia paru sprośnych żarcików; które w gruncie rzeczy nigdy nie mogły stać się zbyt groźne, jeśli baron de Bręteuil był zdania, jak opowiada Figaro, że tylko mali liidzie'boją się małych kartek papieru, to publiczność nie wykazała tej samej pobłażliwości dla niezrozumiałej w dialogu mieszaniny najsubtelniejszych, często najdelikatniejszych rysów z rzeczami zdradzającymi najgorszy ton i najgorszy smak. Wśród powszechnych śmiechów i oklasków,. wywoływanych przez sytuacje równie nowe, có prawdziwie komiczne — a pełno ich w tym dziwnym dziele JtW publiczność z rzeczywiście podziwu godnym wyczuciem, z szybką orientacją i taktem wychwyciła większość tych miejsc, które już