394 MELCHIOR GRIMM
przedtem podczas różnych prelekcji ganili najwytrawniejsi krytycy. Beaumarchais nie spodziewał się, że publiczność z taką energią będzie domagała się od niego wykreślenia tych miejsc.
Figaro jest ciągle grany i przechodzi, zdaje się, nawet wszelkie oczekiwania autora. Powiedział on ostatnio: „Istnieje jeszcze coś bardziej szalonego niż moja sztuka, mianowicie jqj. powodzenie”. Panna Amould przewidziała to od pierwszego dnia: „To sztuka, która będzie wygwizdana pięćdziesiąt razy pod rząd”. Twierdzą tuj że król spodziewał się, iż publiczność surowiej osądzi sztukę. Zapytał mianowicie markiza de Montesąuieu, który właśnie udawał się na premierę: „Jak pan sądzi, co się stanie ze sztuką?” — „Sire, mam nadzieję, że poniesie fiasko.” — „I ja mam nadzieję” — odparł król.
Ponieważ strażnik wielkiej pieczęci sprzeciwiał się wciąż uparcie wystawieniu tej komedii, król powiedział mu razu pewnego: „Doczeka się pan jeszcze, że Beaumarchais będzie miał ostatnie słowo przeciw strażnikowi wielkiej pieczęci”.
Odpowiedź Beaumarchais’go do księcia Villequiera, który prosił go o jego małą lożę dla jakiejś damy, ponieważ ta chciała zobaczyć Figara, ale sama pozostać niewidziana, brzmi:
„Nie mam szacunku, Mój Książę, dla dam pozwalających sobie na oglądanie widowiska, które uważają za nieprzyzwoite, a które przecież chciałyby w tajemnicy zobaczyć; nie liczę się z takimi ka-prymmi. Oddałem moją sztukę publiczności, aby publiczność bawić, ule zaś, by ją pouczać, nie po to, by sprawić przyjemność Świętoszkowatym damom, które w zasłoniętej loży będą się nią potajemnie delektowały, a potem w towarzystwie będą mówiły o niej jak najgorzej. Łączyć rozkosze występku z zewnętrzną godnością cnoty — na tym polega sztuka naszego wieku. Moja sztuka nie jest dwuznaczna, trzeba ją uznać albo też jej unikać. Polecam się, Mój Książę, i zatrzymam swą lożę”.
W tej postaci list wędrował po Paryżu przez osiem dni i dotarł aż do Wersalu, gdzie potraktowano go tak, jak na to zasługuje, mianowicie jako wytwór rzadko spotykanej impertynencji. Uważano go za szczególnie bezczelny, ponieWaż wiadomo było, iż wiele wytwornych dam oświadczyło, że gdyby się zdecydowały na obejrzenie Figara, to mogłoby się to stać tylko w zasłoniętej loży. Nacieszywszy się tymi nowymi wieńcami sławy — nie wiadomo, czy zawdzięcza je własnym staraniom czy też swoim przyjaciołom — Beaumarchais zmuszony był oświadczyć publicznie, że ów osławiony list nigdy nie był skierowany do jakiegoś księcia czy para, lecz do jednego z jego osobistych przyjaciół i pisany był jrf pierwszym wzburzeniu. Tym przyjacielem jest ponoć jakiś członek parlamentu. Gniew dworzan został od razu uśmierzony i z pobłażliwym uśmiechem mówiono: „Cóż, jeśli odpowiedź dotyczyła tylko kogoś z parlamentu, to nie można jej nic zarzucić”. — Jednakże Beaumarchais dodał jeszcze do swego odwołania drobną uwagę, że nie zamierza bynajmniej zaprzeć się ani treści, ani wymowy owego listu.