200 Krakowskie inscenizacje
dem, tym bardziej napięty, że obai sa sobie podobni. \Obai Samotni, zamknięci w sobie, obaj świadomi sytuacji i za nią Qdpowiedzialni.| Żaden z nich nie może pogodzić się z cierpieniem. Zan me jest w stanie powstrzymać pełnego rozpaczy gniewu, zapiekłej nienawiści. Jego idea męczeństwa, koniecznej ofiary wybranych, ma to samo źródło, co idee buntu Konrada — w sprzeciwie wobec najgłębiej odczuwanego cierpienia i niesprawiedliwości.! Zan i Konrad nie mówią do siebie, ale istnieją i działają, prowadząc ze sobą zaciętą, milczącą, walkę o dusze i myśli towarzyszy. Wewnętrzne podobieństwo postaci równoważy ich idee — nie wiadomo, po czyjej stronie jest słuszność] Swinarski robi bardzo wiele, żeby nie dać rozstrzygającej odpowiedzi. JSkreślą bajkę Góreckiego, skreśla opowieść Kaprala „unus defensor Mariae”, nawet Konradowa obrona Maryi nie zostanie potwierdzona w swojej słuszności. Pozostawia więźniów. — i widzów — w niepewności, nie pozwala wybrać jednej drogi, ani też znaleźć ostatecznego wytłumaczenia sensu cierpienia! Scena więzienna ma dwa momenty kulminacyjne, w których jednoczą się więźniowie, "w każdym inaczej. Raz poddani obrazowi uświęconego Ucierpienia, drugi raz poddani bluźnierczej pieśni.1
To Zan namawia wzrokiem Sobolewskiego do mówienia. Więźniowie przysiadają na podeście, słuchają zatopieni w sobie. Sobolewski, sam głęboko poruszony, [ opowiada o wywozie więźniów. Bez patosu. Niemal nie podnosi głosu, oszczędny w gestach, jeszcze bardziej oszczędny w ruchach. \Nie inscenizuje swojej opowieści. Relacjonuje fakty, świadomy siły ich wymowy.
Nabrzmiała cisza jest odpowiedzią na relację Sobolewskiego! Przerywa ją wezwanie Księdza Lwowicza do modlitwy! Spokojne, rzeczowe, doprowadza więźniów niemal do furii. Wybuchają tłumione emocje, napięcie wyładowuje się w ataku na Księdza Lwowiczaj Powalają go na kolana] każą patrzeć w okno kościoła i .śpiewają mu nad głową: I „Nie uwierzę...że- nam- sprzyja. Jezus. Maryja, Jezus Ma-! ryja.” I śpiewają świadomi bluźnierstwa. Jest to bluźnier-stwo wierzących, bluźnierstwo—wyzwanie, jakby oczekiwanie na Boży znakpC
Kiedy ani wiara, ani bluźnierstwo nie pomagają, więźniowie w najwyższej desperacji zatracają się w sobie. Znowu podwójnie — raz kpiąc z cierpienia, drugi raz, za sprawą Konrada, rezygnując z Bożej pomocy\
„Nie .dbam, jaka spadnie kara” — więźniowie śpiewają
Dziady____201
szyderczą, gniewną pieśń. Formują sięjpary, tańcząj Tańczą poloneza zamaszyście, mocno wybijając rytm] Śpiewają mocno, głośno. Zdaje Się, że^rozwalą mury więzienia. Tańczy nawet niepomny już lęku Jakub, tańczy, powłócząc chromą nogą, Zan. 4 Tylko KonradiKsiądz Lwowicz pozostają z boku. A reszta dalej śpiewa, inscenizuje pieśń. Powalają na ziemię .Jakuba, będzie carem. Zakładają mu na szyję szarfę — więzienny koc i ciągną po ziemi, wybijając mocno rytm pieśni nad jego głową. Coraz ciszej. Ustają powoli, już rozprężeni, wyczerpani.J L wtedy dopiero wybucha Konrad straszniejszą pieśniąf Siadają przed nim współwięźniowie,, cicho nucą, powtarzają za nim refren. „Tak zemsta, zemsta, zemsta na wroga, Z Booogiem” — śpiewają z mocą i ciszej, niepewnie: „i choćby mimo Boga”. Tylko.-Zan pozostaje poza tą grupą, inni śpiewają coraz pewniej. Już gotowi pójść za nimi Ale Konrad chce więcej, chce odkryć „przyszłe wypadki i następne lata”, chce odkryć tajniki Boskich planów. Jego dziwny stan przeraża \ towarzyszy, chcą pomóc choremu, wstrzymują, wyrywa- \ jącego się ku własnej wizji, za ramiona. Konrad jest już \ sam, już nikt nie pojmuje jego przeżyć, jego wizjM^Tak/ \ niegdyś obrzędowmicy nie pojmowali działań widma, Pu- I stelnika, ,G.ustawa*|>
'^Wielka Improwizacja wyrasta z Więzienia, tak jak Część ** rIV z Części II, Konrad, podobnie jak Gustaw z obrzędu, wyrasta z więziennej społeczności, z jej szczególnych obrzędów przeklinania ,i zaklinania i przekracza je w indywidualnym działaniu, w Wielkiej Improwizacji i Egzorcyz-mach. Pomiędzy jednostką i społeczeństwem istnieje bardzo silny związek. Zależność tyleż ścisła, co dwuznaczna. Konrad bowiem, dążący do wyrwania narodu z niewoli i cierpienia, zostaje z niego wyobcowany. Bardzo drastycznie — poprzez sceniczną sytuację. JOdchodzą_w,ięź-niowie, na scenie przysiadają chłopi, ci sami, którzy brali udział w obrzędzie Dziadów. Śpią, jedzą, piją zupełnie obojętni na zmagania Konrada.j Z foyer, dobiegają cicho dźwięki, obrzędowej _pieśni. Konrad leży na scenie. „Samotność! •— Cóż po ludziach? Czym śpiewak dla ludzi?” — w tych pierwszych słowach Wielkiej i Improwizacji nie ma dumy, tylko pełna goryczy rozpacz.
I Zaczyna dialog z Bogiem w niepewności i niepokoju, bo Bóg jest milczącym partnerem Konrada, o czym .w całej Improwizacji Jerzy Trela nie pozwala zapomniećj Duma, poczucie siły, zachwycenie się twórczą mocą rodzi się wol-