■
przyjmowała od podstarzałego amanta prezenty i westchnienia, słuchała jego wyznań i obietnic, patrzyła mu w oczy, czytając w nieb zachwyt i uwielbienie.
Antoni D. przedłużył swój pobyt w Warszawie ponad
zradiofonizowany harmonogram, aby być jak najdłużej bolo Dorotki. Upajał sic jej towarzystwem i marzył o wspólnym szczęściu. Wreszcie oznajmił, ie rozwiedzie się z żoną i poślubi dziewczynę, a potem będą żyli długo i razem. Dorotka nie protestowała przeciwko takiemu rozwiązaniu, bo choć do Antosia nie czuła gorącej miłości, to przecież podobał jej się ten przystojny i stanowczy mężczyzna. Zresztą nigdy przedtem nikt nie traktował jej z takimi rewerencjami i z takim kultem. To może zawrócić w głowie każdej kobiecie, a co dopiero niespełna dwudziestoletniej zagubionej w meandrach życia dziewczynie.
Męskość Antoniego D. nie spłoszyła się nawet po powrocie do domu. Oznajmił swojej — już pięćdziesięcioletniej — połowicy, że zamierza ją zamienić na młodszą i ładniejszą. A skoro nic mają dzieci, jest przekonany, że sąd nie będzie miał nic przeciwko rozwodowi. Wkrótce złożył też w kancelarii sądu stosowne podanie. Wanda nie rozdzierała szat, nie kłóciła się z mężem, ale nie pozostała bierna. Przecież obiecała mamusi Antosia opiekę nad jej ukochanym synem. Obietnicę tę musiała spełnić. Ona też — jak nieboszczka teściowa — najlepiej wiedziała, co dla niego jest dobre. Równocześnie rozumiała potrzeby mężczyzny, który przekroczył czterdziestkę i wcale mu nie miała za złe owego „wysoku". Jednak oczywiście — jej, nie wypowiedzianym głośno, zdaniem — żaden rozwód nie wchodził w grę...
Małżonkowie odbyli poważną rozmowę. Zdeterminowany i gotowy ubrać skórę hva Antoś był zaskoczony spokojną postawą Wandzi. Trochę go nawet ten spokój wytrącił z równowagi, co z kolei sprowokowało do szczerych yyznań. A mądrej kobiecie przecież o nic innego nie chodziło.
W wyznaniu Antosia znalazło się pod-sumowanre jego
żałosnego, ubezwłasnowolnionego życia, przypomnienie
pierwszej, cudownej miłości, przerwanej przez zaborczą
matkę oraz odrodzenie moralne, które zawdzięczał Dorotce. Wanda wyciągnęła z męża różne szczegóły i nawet ją zdziwiło, że ten gotowy na wszystko małżonek nawet się nie przespał z wybranką swojego serca.
Wanda D. często wyjeżdżała po towar do innych miast, więc nie dostrzeżono niczego podejrzanego i w kolejnym wyjeidzie^jylaściciełki sklepu. Tym bardziej że nikomu się nie zwierzała, w jakim celu i gdzie podążyła. Nie było jej sporo czasu, ale wróciła z triumfem w oczach. I w odpowiednim momencie. Akurat miała się odbyć wstępna rozprawa rozwodowa.
Sędzina przepytała Antoniego D. co do jego chęci rozejścia się z żoną, a potem Wandę D., która spokojnie oznajmiła:
— Zgodziłabym się na rozwód, bo zależy mi na szczęściu męża. 1 wiem, dlaczego on tego rozwodu pragnie. Wysoki Sądzie, mój mąż zakochał się w niejakiej Dorocie Z. Wierzę, że on ją szczerze kocha i nawet planuje małżeństwo z tą dziewczyną, jednak ich związek nie jest możliwy. Otóż mąż ponad dwadzieścia lat temu pozostawał w intymnych stosunkach z niejaką Danutą Z. Mam dokumenty, świadczące, że Dorota Z. jest naturalną córką mojego męża. Kiedy się rozstawali, nie wiedział, że jego kochanka jest w ciąży. Właśnie z tego związku urodziła się Dorota. Jej matka nigdy nie wyszła za mąż. Teraz żyje samotnie i pracuje w T.
.‘V,
Rewelacje Wandy D. okazały się prawdziwe. .Antoni D. poddał im się, bo musiał to zrobić. Oczywiście sjprawa rozwodowa została oddaiona.
Antoni D. wrócił do swoich kapci przed telewizorem i żony. Dorota od czasu* do czasu" go odwiedza, a oii: Wtedy daje jej jakiś prezent i niewielką kwotę pieniędzy. Taktownie nie rozmawiają na temat „pomyłki", tylko Antosiowi podczas pobytu córki nieco błyszczą oczy i jest itib-żc trochę energiczniejszy niż w każdy inny dzień.