87
tej pory słońce, którego skład materji niezmiernie jest podobny do składu ziemi, lecz posiada też same ciała rozżarzone do białości lub nawet w stanie lotnym. Nie wszystkie z tych poważnych przyczyn utrzymały się do dnia dzisiejszego; jednakże i dziś jeszcze ich część zasadnicza posiada dawną doniosłość, i zaledwie maleńka garstka geologów odrzuca hypotezę pierwotnej źazy ziemi w stanie słonecznego rozżarzenia. Hypoteza ta zaś zupełnie zmienia przypuszczenie odwiecznego życia. Mogło ono istnieć miljony lat przed datą pierwszych skamieniałości, w końcu jednak musimy sięgnąć do epoki rozżarzonej pra-ziemi, a w temperaturze słońca, gdy wszystkie metale unoszą się w postaci rozżażonych gazów, żadna ameba żyć nie może i nigdy nie mogła. Niektóre rośliny żyją w gorących źródłach i znoszą temperaturę 80 stopni, a suche zarodki laseczników jeszcze trochę wyższą temperaturę wytrzymują nie ginąc. Bezwarunkowo jednak nie można przypuścić, aby ameba jakoś żyć mogła jeszcze w świecie, w którym nie może się utworzyć woda, gdyż gorąco utrzymuje stale wszystkie pierwiastki w stanie pary, tak że nawet żelazo istnieje tylko jako metalowa, para. Dopiero gdy z lodowatej przestrzeni świata kula ziemska tak ostygła, że okryła się stałą korą, pokrytą pierwszemi opadami wodnemi, powstały warunki umożliwiające istnienie istot żyjących. Na mocy tego wymagania nie można jednak jeszcze głosić praw cudu. Nastręczają nam się bowiem odrazu dwie możliwości naturalnego, przyczynowego zaludnienia ziemi przygotowanej dla przyjęcia istot żyjących.
Alożnaby najprzód zapytać, czy najdawniejsze i najpierwotniejsze formy życia nie przywędrowały zzewnątrz na ostygłą ziemię. Wiemy, że prawie nieustannie z przestrzeni spadają na ziemię mniejsze lub większe szczątki materji, t. zw. metoryty. Gdyby też tak przypadkiem, podobnie jak one, spadły na naszą ziemię zawiązki życia? Wystarczyłyby, jako taki zaród życia na wszystkie szczeble jego rozwoju aż do człowieka, najprostsze zarodki lasecznika,