sprawa”. Walczymy z wodą, zamiast przyjąć do wiadomości, że to ona zakończy zwycięsko każdy bój. Naprawdę warto uczynić z niej swojego sprzymierzeńca.
Niektórzy ludzie piją wyłącznie wodę mineralną, mają bowiem świadomość, że woda w ich kranach nie nadaje się do picia. Są przekonani, że znaleźli dobre rozwiązanie problemu, nie wiedzą natomiast, że jest to rozwiązanie połowiczne, jak przy nakładaniu maski gazowej w razie skażenia powietrza.
Kanały burzowe, które powstrzymują wodę przed spływaniem tam, gdzie jej miejsce. Podlewanie swojego ogrodu, mycia auta i spuszczanie wody w łazience - każdorazowo z użyciem wody pitnej. Niewiele czasu zostało nam na uświadomienie sobie, jak poważny i niedorzeczny błąd popełniamy.
Weźmy na przykład podlewanie ogrodu: dlaczego nikt nie dostrzega, jak bujnie i pięknie rozkwita i zieleni się natura -podlewana jedynie „sporadycznymi” opadami deszczu i odżywiana wyłącznie za pośrednictwem długich korzeni oraz dzięki porannej rosie, a mimo to zdolna przetrwać nawet kilkutygodniową suszę? I cały ten przepych flory znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie sztucznie nawadnianego ogrodu, w którym wątłe roślinki są wystawione na ataki robactwa i rozmaitych szkodników, chyba że zechce je ratować człowiek, zatruwając przy okazji innych ludzi, a także ptaki, owady i wody gruntowe. Musimy naprawdę mieć oczy szeroko otwarte, jeśli chcemy rozwiązać piętrzące się przed nami problemy.
W jednym z miast w Austrii dyrekcja wodociągów odmówiła pewnej młodej matce, zatroskanej o zdrowie swojego dziecka, udzielenia informacji na temat zawartości azotanów w dostarczanej wodzie, twierdząc, że są to „dane nie przeznaczone do publicznej wiadomości, nie dotyczą bowiem informacji związanych z ochroną środowiska...”. Tak, tak, wzrok Cię nie myli, tak właśnie odpowiedziano tej kobiecie.
Nie mówimy tego w celu znalezienia winnego. Wręcz przeciwnie: dopóki ludzkość tkwi w błędnym przekonaniu, że wystarczy się ubezpieczyć i odszukać jakiegoś kozła ofiarnego, nie posuniemy się do przodu nawet o krok, lecz zastygniemy w obecnym bezsensownym i smutnym stanie. W stanie, w którym bez trudu można uzależnić i ubezwłasnowolnić nas wszystkich.
Nie, od samego początku nie ma nic nieprawidłowego w tym, że ludzie ingerują w przyrodę: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszelkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi” (ST, Rdz, 1, 28) - tak brzmiało przykazanie sprzed wielu, wielu lat. Przez stulecia wielu z nas interpretowało je błędnie i w efekcie traktowano przyrodę jak niewolnicę, którą można wykorzystywać dowolnie. Ale każdy, najbardziej uległy sługa może w pewnym momencie zmienić się w zaciekłego buntownika, jeśli uzna, że dzieje mu się krzywda. Inżynieria genetyczna, monokultury, chemiczne pestycydy, energia jądrowa - to tylko niektóre z symptomów tej krótkowzrocznej i aroganckiej postawy człowieka. Za popełniane tu błędy musimy płacić wysoką cenę, a obejmuje ona między innymi niejeden kataklizm, wywołujący duże zniszczenia środowiska naturalnego.
Przyroda nie toczy żadnej walki z ludzkością, lecz może jej dać wszystko, co potrzebne, o ile człowiek, każda jednostka, nauczy się żyć w przyjaźni z samym sobą i z naturą. Takiej przyjaźni nie da się ustanowić za pomocą rozporządzeń. Polega ona na własnej, osobistej postawie każdego z nas, na osobistych decyzjach podejmowanych przez każdego człowieka.