Ar <nirn! Synonim samego Tylora, synonim VrimUiu<: Cul-
Y $\eon!m nr pel h;« ;o reMgtozinwstwa antropologicznego!
Mi.ielsra redukcja v. religioznawstwie porównawczym^ re-
wszelkiej r ...
wiary w duchy, pociągnęła wielu swoją zwartością, prostotą •Wzyjną logiką wywodu. V. idu uczonych podpiiało się pod
Rinnem. Wymieńmy Andrew Langa, Jamesa George’a Fra-~ F. B. Jevonsa, Mac Lenna na, Alberta Rćvillc'a, Eugeniusza - ?t d‘Al\iella, Salomona Reinacha, Paula Ehrenreichą, Franta •„cka Boasa, Wilhelma Wundta. Wnosili oni poprawki, niekiedy .Wlenia (Frazcr, Wundt), ale przyjmowali oni wszyscy wiarę . duchy jako najgłębszą ze zbadanych warstw wierzeń ludzkości. ,V:ara w duchy i wyrastające z niej /. przyrodniczą koniecznością /jdia rozwojowe religii — oto stereotyp równic nienaruszalny Ja tych uczonych, jak polinezyjskie tabu.
Statystyki religii świata bieżącego wieku wymieniają animi-2ÓW, jakby Tylor założył nową wielką wiaro, traktowaną na równi z chrześcijaństwem czy buddyzmem, a liczącą miliony. A przecież animizm nie jest żadną religią: to termin zbiorczy dla ńn życia religijnego ludów niskocywilizowanych, form o najróżnorodniejszych kształtach, często niesprowadzalnych do siebie. D^jnrwJy mało słów zrobiło w nauce taką karierę.
Wyjaśnienie terminu „animizm” w znaczeniu teorii pochodzenia religii od wiary w istnienie duszy i duchów pojawiło się po :u pierwszy na 383 stronie operis magm. (Sarno słowo figuruje ii w tytule rozdziału kilka stron wcześniej). Czytamy tum z racji rozważań wstępnych nad definicją religii: „Zadając w defi-ijcji wyrażonej wiary w najwyższe bóstwo czy w sąd pośmiertny, adoracji posągów czy praktykowania ofiar, czy leż innych częściowo tylko rozpowszechnionych doktryn lub obrzędów, bez wątpienia zmuszeni bylibyśmy do wykluczenia wielu plemion i kategorii religijnych. Ale, taka ciasna definicja zawiera błąd utożsamiania religii raczej ze specjalnymi postaciami rozwoju niż z- głębszym motywem, leżącym u ich podstaw. Wydaje się rzeczą najwłaściwszą cofnąć się do tego uczuciowego źródła i domagać się po prostu jako minimalnej definicji religii — wiary u istoty duchowe... Nie można jednak twierdzić pozytywnie, że j(aźd<r' 7. isti c ch plemion wyznaje wiarę w istoty duchowe,
ponieważ wrodzope warunki znacznej ich liczby są pod tym
względem niejasne, a wobec gwałtownych zmian i wygasania,
na jakie są skazane, mogą na zawsze pozostać już takimi”.
Wiara w istoty duchowe (spiritual beinys) ma cechować w zasadzie każdą religię, i to poczynając od ludów pierwotnych do społeczeństw o bardzo skomplikowanej kulturze. A jeśli nie wszędzie taką wiarę konstatujemy, to dzieje się tak nie dlatego, że jej tam nigdy nie było, lecz dlatego, że zatarła się już ona albo też nawet zupełnie zanikła — oto sens klasycznego już dziś kontekstu, wprowadzającego do nauki płodne w następstwa pojęcie nnimizmu jako powszechnej wiary w duchy. Nieco wyżej w podobny sposób dowodzi Tylor powszechności religii. Negowanie religii u pewnych plemion czy szczepów wynika albo z braku dowodów, albo ze zbyt wąskiej definicji religii.
Współcześni religioznawcy słusznie przeprowadzają rozróżnienie dwóch odmiennych pojęć wiązanych z tym terminem. Ani-mizm może oznaczać proste stwierdzenie pewnego typu przeko-! ni wierzeniowych, występowanie pewnego faktu psychicznego. Ale animizm może też oznaczać teorie o powszechności wiary w duchy i jej, jeśli już nie pierwotności, to w każdym razie uprzetiniości w stosunku do wszystkich innych znanych form re-I i. • i i. Pierwsze znaczenie animizmu domaga się dokładnego dopełnienia: animizm tego a tego plemienia, narodu czy człowieka, drugie znaczenie orzeka o animizmie wszystkich bez wyjątku ludzi, animizmie w ogóle. Tylko to drugie znaczenie jest tylo-rowskie.
Animizm pojmuje autor w ściśle ewolucyjnym, biologicznym rozumieniu. Jest to zarodek i zarazem trwały składnik wszelkich ;.ń/.ni< jszych stadiów rozwojowych. „Animizm cechuje plemiona bardzo mało zaawansowane w drabinie ludzkości, a od nich wznosi się, wprawdzie nieco przekształcony, ale zachowujący od początku do końca nieprzerwaną ciągłość, aż do samego centrum wysokiej, nowoczesnej kultury” l2.
Znalazłszy archimcdcsowy punkt oparcia dla swych rozważań. Tylor podejmuje się następnego nieodzownego zadania: musi rozwiązać czwartą z wypunktowanych przez nas trudności, mianowicie musi wyznaczyć kamienie milowe religijnego pochodu ludzkości od wyjściowego stadium animi&uuL