KLASSYCY
W
et adhuc sub jndice lis est.
Z księgozbio-u prof. Si. Pigonia
kak-lad I DRUK N. GlCCKSBERGA,
lezdtrimnemu l/etztetmi
Modc-iy
o Ao/c/zte Utf£ano9Vanea
to'yux)rvł£ca
ciloil/tou.
I
Z księgozbioru proł. St. Pigonia
I
i
LIST PIERWSZY
Z księtto'
do
Si Yeteres ita miratur laudatgue poetas Ut nihil anteferat, nihil illis comparet; errat.
hor: epk i. lib: ii.
Z kądieście to Klassycy 1 tak gniewni, zajadli,
Na ten biedny romantyzm od kilku lat wpadli ?
Rozsądku zawsze w waszych wołacie kazaniach,
Widzę go w waszych dzidach, lecz mc widzę w zdaniach; Powaźney Klassyczności gniewać się nie ładnie, Mowiono by źe zazdrość waszym piórem władnie,
Że Szyllcry, Birony nową dążąc drogą,
Zastraszyć waszą sławę, i prześcignąć mogą;
Niechay mnie cień Boala od tey myśli broni,
Na tym trakcie tak gładkim nikt was nicprzegoni,
t
Tym bardziey la niezgrabna romantyków tłuszcza Co się, iak wy mówicie, manowcami pnszcza,
I przenosi nad wasze dzieła nieśmiertelne Swoic babskie powieści, i pieśni kadzielne.
Lecz na cóż się tak dąsać, ieźli brednie klecą?
Ini śmieley dążą w przepaść, tem w nią prędzćy wlecą. Kie wreście na tym święcie tak długo nie włada, Chwała, wielkość, potęga, wszystko tu upada,
Któżby wiec mógł z rozsądkiem utrzymywać śmiało By same tylko głupstwo wiecznie buiać miało,
Choć i to rozsądkowi zdaie się przeciwić,
By sic tyle narodów miało głupstwu dziwić.—
—W chodzę ia wprawdzie w gniewu waszego przyczynę, Że śmiano tak zaburzyć Apolla krainę,
Ten Parnas starożytny, gdzie aż wspomnieć miło, .Wszystko iuź tak spokoynćm i tak cichem było,
Że nikt mu iuż słodkiego snu myśli nie kłócił,
AFeb co się zaledwie raz na Wick przecucił, Skarciwszy Ossyana i Szekspira zbrodnie,
Chrapiącą Klassycznością zarządzał swobodnie.—
Minął iuż ten wiek złoty, i nie prędko wróci;
Cały Świat się zakłócił, więc i Parnas kłóci,
Rośnie burza powszeclina i pędząc od Szkotów Z całą wrzawą bretońskich piorunów i grzmotów Kietylko prawowierne Franki wam zabiera Lecz nawet do poczciwych iuż się Lechów wdziera,
I tak szybko po całey Polszczę się pomyka Że raz po raz iakiegoś urwie wam Klassyka.
Straszliwa lo iesl klęska, lecziak icy zaradzić? Niepodobna icst cały świat do czubków wsadzić; Nielcpieyżcby było walki nieotwićrać,
A zwłaszcza przesądami przesądów nieścicrać.
Bo któż tych Anglomanów wściekły gniew uśmierzy, Nie ieden co was zdawna groźnem okiem mierzy Mógłby do was tym płochym ozwać się ięzykicm: “Zrzekam się waszey chwały, niechcę bydź Klassykiein, "leźli mam to przytłumiać com otrzymał w darze, ci lak głupie echo, dawne podrzeźniać pisarze,
<<I zkażdem się uczuciem zhicgłych radząc wieków, "Śmiać się śmiechem Bzymianów, płakać łzami Greków; “Lub ieźli to tak wielką zaletę stanowi,
“Ukraść wiersz Horacemu, lub myśl Tacytowi,
«I zyskać tc pochwałę dla swoiey obrony “Olo człowiek na dobrych wzorach zaprawiony;
“Bóg sam tego zabrania bym się tak ukorzył,
« On mnie wieszczem mych czasów, a nie małpą stworzył.®
I iakaź z takiey kłótni korzyść wam wypłynie ?
W śród wzaiemnćy przesady głos rozsądku zginie. Maią oni swe błędy, lecz i wy ic macie,
Takie głupstwo iest w starey iak i nowey szacie, Wreszcie, ieźli coś znaczy wyrok sławny cli ludzi Każdy rodzay iest dobry prócz lego co nudzi.
Czemuż, czemuż nie ^flaią iakieś śmielsze wieszcze Nowy nam Poezyi Eden odkryć ieszcze,
A mędrsze tylowiecznych doświadczeń przestrogą Nie znalazłszy go dawną, nową szukać drogą?3 Bracia! trzeba śmiałości!3 szczęście śmiałym sprzyia Naypięknicyszym iest orzeł gdy sic w Niebo wzbiia.
Iest ieszcze nowa sfera, nieznana, daleka,
Czeka swego zdobywcy i nie próżno czeka__
Ach któżby mógł mieć duszę tak sroga, zacięta,
Aby chciał nam wydzierać tę ufność tak świętą,
By śmiał gasić tę zorze co nam zdała dnioic,
I tak piękne serc naszych zabiiat nadzieic.
Ten Bóg wielki, wszechmocny , co myśl ludzką stworzył , Nie tak to ciasny przed nią świat marzeń roztworzył By Homery, Marony, mimo wieczney chwały, luz wszystko w nim i odkryć i wyczerpnąć miały.
Nigdy oni tak płocho dzieł swych nie wznosili Niekrzywdźmy ich popiołów, nazbyt wielcy byli,
Zbyt wysoko nad zwykły nam poziom wybiegli,
By dalszych, nieprzcyrzanych krain niedostrzegh,
I wielkie państwo myśli, z dumą tak zuchwałą, Odważali się własną ograniczać chwałą.—
I cóż z tąd że olbrzymiey sławie Rzymian, Greków, Niczrównało az dotąd tyle mężów, wieków,
Czyż rycerz niezwalczony, iuż nigdy nielegnie,
Czyż ten czas dla przechadzki tylko naprzód biegnie ?
Jcźli prożno jest zwykły bóy toczyć z Dawnemi,
A wiec z nowych stanowisk trzeba walczyć z niemi;
Tam dążyć, gdzie tak silna ufność ciągnie, wzywa, Ufność stwarza Koloniby i światy odkrywa,
Któżby się wreszcie z swoim przeciwnikiem mierzył, Gdyby wprzód w podobieństwo zwycięztwa nic wierzył. Ale w iakąi to walkę wdałem się niebacznie Dopieroż. to złość wasza obracać mnie zacznie,
Od was to należało wielkie Flakka wnuki Nauczyć mi się wprzódy strofowania szlaki,
Bo któżby wam w krylycc mógł zrównać na świecie, Wy to tylko, wy sami, tak trafnie umiecie We wszystkicm co iest piękne, klassyczność ocenić A każdą śmieszną brednie romantyzmem mienić Złapać tam iakieś słówko dziwaczne, przesadne,
I iuż wiedzieć że wszystko głupie i szkaradne,
Tak się wreszcie przeczuciem i instynktem rząd/rć,
Ze nawet bez czytania potraficie sadzić.—
Lecz z kadże taka wrzawa, z kąd ten szczęk oreżów, Iakież się zewsząd tłumy zliroynych sypia mężów, Wszystkie razem Klassyki straszną woync głoszą,
Z pod Troi zapleśniałc sztandary wynoszą, *
Arystotem nabite wytaczaią działa,
I iuż sława Homerów do boju zagrzmiała!
Kie będę was w tym wściekłym wstrzymywał zapędzie. Chcecie woyny okrutni! niechże woyna będzie,
( o )
Rzućcie sic w te zawody, lak krwawe iak płoche, Ruszaycic wiec! ruszaycie! tylko żwawicy trochę,
Nie bóycie się Birona, okropney pogoni,
Iuż Hektor romantyzmu uiepoduiesic broni,
Zbyt ciężko zasłużony cios go nic ominął,
Błyszczał w ziemi Fingala, a w Klassyczney zginął. Dalćy więc, dalćy wielkie tarcze Hclikonu Wznówcie boie Farsali, szturmy Jlionu,
Niech żaden mir nicprzcrwie waszey zawziętości, Wy powstali mściciele z Horacego kości.
Nicdaycie się przełamać romantyczney młodzi, Wielbicielom Achilla tchórzyć się niegodzi.—
Mężnie wiec! mężnie bracia! tnijcie, rąbcie, sieczcie, Wbiiaycie ich na pale, nawet żywcem pieczcie,
A gdyby wam iść miało trochę twardo z niemi, Powiedzcie, że nie warto iest walczyć z głupiemi; Tey iedney im przynaymnicy nieodmówcie chwały,
Ze ich gockic ballady wasz letarg przerwały,
I że może z nieiednćy wypoczętćy głowy,
Wymuszą kiedyś wreszcie iaki obraz nowy;
Iuż się bowiem zdawało, że świat wieszczów znikał,
I co Homer otworzył, to Wolter zamykał.—
LIST DHUGI
I liad ratbcr be a Łitlen and ery mew!
Tban one oi tliese same raetre-balbid-mongcrs.
SHAKSrEAKE.
Zwycięstwo więc! zwycięstwo! krzyczą romantycy, Odniesiony iuź tryumf, pierzclinęli Klassycy,
Nie pomogli im Homer, Flakkus, ni Wirgili, Wszystkośmy to pogniotli, i na miazgę zbili,
A icźcli przez nasze oszczędzony wieszcze Iakiś tam niedobitek wałęsa się ieszcze,
Niechay mu romantyczna wspaniałość przebaczy, Niech słueba naszych ballad i kona z rozpaczy.— Daley więc, dalcy bracia, roztwicraycic szranki, Teraz czas się ubiegać, na zgliszcza, kurhanki, Teraz czas roić, buiać, i świetnym zawrocie, 1 Rozbijać sir. po wielkim marzeń koiówrocie,
Zanurzać się w bezdenność, wznieść nad gromów wrzawę, I na grobie Klassyków naszą wyryć sławę!
Wstrzymaycie sic na chwile, z tym hucznym zapałem, Musiż i radość u was koniecznie być szałem?
Mnicy oni od was krzywdzą i gniewaią Fcba leźli na nich Satyry, na was gromu trzeba;
Napróźno mnie waszemi straszycie potwory Czary, Duchy, Szatany, Strzygi, 2 i Upiory,
Napróźno nawet smakiem i lymy waszemi, luzem się icli nasłuchał, i oswoił z niemi,
Śmiałą prawdę tym powiem których hasłem śmiałość, Zbyt często chodzą w parze śmieszność i zuchwałość, Zuchwałością iest wszystkie pogwałcać ustawy A śmiesznością, tym torem dobijać się sławy.
W liczne szkoły się ucznie dzielą Rafaela Lecz któraź tak dalece bredzić sic ośmiela,
Aby w brew przyrodzenia odwieczney zasadzie Nic tam kładła ust, nosów, gdzie ie druga kładzie. Daymy na to, źe wasze górnolotne skrzydła Zbyt ciężkie dawnych wzorów tłoczyły prawidła,
Ze trzeba było Muzę w nowszą sferę zwrócić I raz przecie toiarzmo tak haniebne zrzucić;
Lecz czyż ienicc co swoie rozerwie okowy Ma koniecznie dla tego stracić rozum zdrowy,
W wszystkich błędów i szaleństw puszczać się bezdroże, I tam chodzić na głowie, gdzie na nogach może?
( 9 )
Krzyczycie na Klassyków źe iuż nic nie śmieia,
Ze od wieków wyryta wlokąc sic koleia Tak wreszcie w rozieźdżonćy zarzneli iuź drodze Że nietylko sani Pelid, lecz i wszystkie Wodze Wszystkie Bogi, Półbogi, mimo szczerey woli,
Iuż icli z tcy tak okropney niewydźwigną doli: Krzyczycie, źe wciąż same Sparty, Rzymy roia I mogąc sic wswe własne, w cudze laury stroią, Gdzieś tam zawsze wspomnieniem sięgaią dalekiem Zawsze źyią z przeszłością nigdy z swoim wiekiem, I tak patrzą za siebie a szczególną m losem Tego widzieć nie mogą co maią przed nosem. Przyznaię źe skarg waszych słuszne są powody Bo na cóż zwiększać podłe naśladowców trzody Na cóż zawsze te same przerabiać obrazy I wciąż mi to powtarzać com słyszał sto razy. Kwiaty przez nazbyt liczne przechodzące dłonie Tracą wreście pierwotne, blask, świeżość i wonie I słabe to iuź bywa tych rysów odbicie Które z naśladowania naśladuią życic;
Lecz ieśli i wy równie ieslcście winnemi A mam wybrać koniecznie, wolę trzymać z niemi, Oni przynaymniry w srautney małpienia potrzebie Homerów naśladuią, a wy samych siebie.
Za nic wam są Szekspirów, Szyllcrów przykłady, Spętana stopą własne powtarzacie ślady,
I lak coście nowością samą darzyć midi Ledwicścic sic zrodzili, a iuź zestarzeli.s —Przebóg! pókiż nain będą, wasze głosić dźwięki I czułość tylu zboyców i wisielców’ wdzięki,
Kiedyż iuź wszystkie wasze zliczycie bożyszcza,
Mogiły, Mogilniki, Knrhanki i zgliszcza ?
Zawszez będą te widma głupich za nos wodzić,
I Pielgrzym podkasany przez potoki brodzić? Wiccznież więc, wiecznie chcecie owczym dążyć pędem I tez same obrazy długim ścigać rzędem?
Ledwie źc z was iednego nocna zdusi zmora,
Albo gdzieś tam brudnego wywlecze upiora,
Iuźci się za nim drugi w nocney zrywa porze Rozwala stare trumny, po cmentarzach orze,
Od wieków śpiące trupy strasznym rymem budzi,
I iakby nie dość żywych, ieszcze zmarłych nudzi, Kochać się nawet każe marom nieszczęśliwym,
I w domiar losu wzdychać swoim wierszem ckliwym! Cóź dopiero gdy straszne zabrzekną kaydany,
I po rozslaynych drogach zawyią szatany,
Lub też wicher wśród stare zerwawszy sic gruzy Gwizdnie tam w ucho iakicyś rozmarzone}' Muzy,
Iuźci z świetnym orszakiem i sów i pnhaczy,
Całe pułki piekielnych sypią się tułaczy,
Iuź tysiąc wichrów razem w stare zamki lnie,
Po pustych iuź piwnicach, świszczę, ięczy, wyie,
( 11 )
Lub gdzieś tam przez dziurawe gwiżdże wam poddasze, Iakby gwizdał Horacy słysząc rymy wasze. 4 Niechcę ia was wstrzymywać w tylu uczuć tłumie, Często się romanlyczność w wielkim mieści szumie. Lecz z takich że to kwiatów Sarmacki młodzieniec Narodowych nam wspomnień będzie splatał wieniec, s Także to będzie lutnię Kochanowskich kalał,
I mijał Batorego, aby z Strzyga szalał?
Jest piękność muzie waszey szczególnie właściwa, Która pewne obrazy lekką mgłą pokrywa,
Powoli ie nasuwa moiey wyobraźni Niebudzi iey gwałtownie , lecz przyiemnie drażni I tyle tylko wdzięcznych rysów mi odkryśli Ilym sam roskosz tworzenia w moiey uczuł myśli.
Lecz coźcście z tak lubym zrobili urokiem?
Zamiast dnia gasnącego otaczać nas mrokiem,
Tern światłem przycienioncm co tak mile skłania,
Do wdzięku taiemnicy, rozkoszy dumania,
"Wy nas nieraz wiedziecie w tak ciemne otchłanie Ze pomimo największe szukanie, macanie,
Zbyt trudno niepomieszać, skutkiem nocnych cieni, Poety z opętańcem, a z szaleństwem pieni.
Żaden wiek się na świccie z ciemności nic chlubił,
Syn ciemności wśród raju ieszcze piękność zgubił, Ciemność zawsze prawd wszystkich naysroższym iest A Feb nietylko rymów lecz i światła bogiem.—(wrogiem,
Ale coż to za liczne żale, łzy, rozpacze,
1 In/- tn młodych wieszczów szlocha, ięczy, płacze, Ileż skarg, ile przeklcstw, iak potwarcze głosy,
Na ziemie, ludzi, życie, naturę, i losy!
Nie ma dla nich pociechy, wszystko płonne, marne,
I iak w starych grobowcach zgasłe! ciemne! czarne! Zda sic że po wymaiłcy błąkaią się ziemi I cień Jeremiasza ulata nad niemi.—
Stóycie! stóycie niebaczni! iakiż to szał nowy ,
Tak royne, cudotwórcze, zawrócił wam głowy? Dziwią was, oburzaią, te gruzy, urwiska,
Te młoda zgrzybiałością śmieszące zwaliska,
Co opłakuiąc srogość udaney zagłady Niezgrabnie burz i wieków podrzeźniaią ślady,
Lecz czyliż i wy sami mnicy gniewu budzicie Tak młode i kwitnące oczcroiaiąc życie,
Ledwie że się z Infimy a nawet z pieluszek Iakiś tam romantyczny wyrwie Jeniuszek, łużci się do nieszczęścia powołanym sądzi,
Błąka się w ciemnych lasach, po cmentarzach błądzi, Ziakieyś tam uroioney tęsknoty usycha,
Je dobrze, pije lepicy, a do grobu wzdycha. —
Wiem ia, żc nieźyicmy w tak wesołym czasie By sarna tylko radość brzmiała na parnasie,
Lecz na cóż wam nieznane niedole okryślać,
Niedosyć że istotnych, trzebaż nowe zmyślać
( 13 )
Trzcbp, trzebaż tak srodze przez ten ięk żałosny Z pięknego maju życia zdzierać barwę wiosny, 6 Okradać z wszystkich pociech młodość przerażoną.
I nieba, ziemię, krwawą powlekać osłoną,
Iakby inż Bóg dobroci przestał światem władać I nie było Mu za co dalszych dzięków składać!
—Ach wskaże ia wam, wskażę do łez powód smutny Stokroć on istotnieyszy, chociaż mniey okrutny, Spoyrzyicie tylko sami na te klęski nowe,
Walące się na piękną Oyców waszych mowę.
Gdzież ów ięzyk naddziadów, ten ich obraz własny,
Tak czysty iak ich dzieie, a iak chwała iasny,
Co w wdzięcznym śpiewie dziewic, w silnem słowie męża Rozrzewniał iak łza matki, brzmiał iak szczek oręża,
A iak ów Wódz nad bratnie wyniesiony szyki Tak wszystkie ziem Sła wiańskich przewyższał ięzyki. Gdzież oniest, gdzie powiedźcie, niebaczni pisarze! Któż go pozna w tym gminnym i rozlazłym gwarze, Wśród te twarde przybysze, wśród te chwasty szpetne, Głuszące podłym plonem Skargo w lauiy świetne ?.. Przebóg! coż to za słowa? iakież dzikie brzmienia, Kłócą się z złotym dźwiękiem Sarmackiego pienia ? i Ta głos surmy wśród lutni przebija sic tonu,
I po lirycznych strofach pędzi brodacz Donu,
Tam się w wdzięczną balladę cała Smorgoii wpycha, Tu iakiś gruby Kaszub po sielankach wzdycha,
( li )
Puszy się dziki Pińczuk w rzewnym tryolccic, , Ilaydamak w Epopei, a Turek w Sonecie! j
leźli miłość Ojczyzny wasze budzi lutnie,
Za coż sic nad ićy mową pastwić tak okrutnie ? Szanowały ia wszystkie Sarmacyi wieszcze,
A iak raz nas przeżyła, może przeżyć icszcze. — Polsko! iakże się w bwczas w swym żalu po tobie,
Wnuki nasze na twoim zrozumicią grobie?.....
Leczcożto? patrzcie bracia!... złona wieczney chwały, Powstaie Czarnolasu śpiewak osiwiały.
Patrzcie, iak z głębi wieków ręce ku wam wznosi,
I nad mowa Zygmuntów o litość was prosi.
Me miał on w prawdzie waszey zdolności, zasługi, Me mruczały mu sosny piosenek żeglugi, s M Puhacz po nad śnieżne majaczył mu Tatry,
M mgia mu zadrzymafa ni szczekoty wiatry,
Me zna i on, nie zncft nawet tych lubych katuszy.
By mu okropny powóz w tkliwey ieżdzit duszy ’ Niegardźcic przecie^ głosem co tyle dzieł spladzał,
I który się przynaymniey zawsze z sensem zgadzał. Niechce on was w tym młodym ostudzać zapale, Dążcie, dążcie ku nowej i nieznancy chwale,
Lecz ieźli swictey icgo chcecie słuchać rady,
■baczcie dwóch szkół zalety, wygladzaycie wady,
I by samey śmiałości piękną nadać miarę,
Wysnute z nowych myśli piszcie wiersze stare.
C 15 )
I
Pisze' 'l ale nadwszystko stłumcie iiiź te skargi,
Te EuSz parnas oyczysty dwoiące zatargi,
Czas niegodne szlachetnych bardów złożyć bronie, l starszym w chwale braciom polskie podać dłonie; Na coż wam te pr.^idcł, rodzajów, wywody Eliźszcmi, niż sądzicie, iuź icsleście zgody, ledna matka was swemi uwieńcza laurami Żadney lutni bezbożność, ni podłość nie plami tedno macie prawidło — bratnie kształcić plemię I ieden tylko rodzay— Polska śpiewać ziemię.
DO LISTU PIERWSZEGO.
1. Zkądźcście to Klassycy.
Czytelnik nie tchnący duchem żadnego stronnictwa literackiego z łatwośc ią pozna że Ust do Klassyków tyczy się iedynic tych Autorów lub nie Autorów którzy zamieniaiąc się w krytyków mylneui rozumowaniem przeszkadzaią /.bogaceniu literatury na-szey; którzy chcieliby pole literatury chińskim raurern obwarować; aby żadna nowość, żaden- pomysły żadna forma różniąca się od raz przyiętych, przez niego przedrzeć się nie mogły, i którzy na-koniec wszystkie te narody, które pomimo głębokiey znajomości wzorów starożytnych i szczerego dla nich uszanowania, inną ^puściły się drogą, śtnieią nazywać barbarzyńskiemu. Do tych pisałem o których w względzie literackim moźnaby to powiedzieć, co Muller w swoiey Historyi mówi o uczonych średnich w ieków. •Der Uutereang der Wissenschaften kam niebt so wohl vou den Barbarcn ais von denen dic sich weise daiichten-» Nie o prawdziwych więc Klassykach lecz o fanatykach tcy szkoły mówię, i dla tego tyle się nad tym rozwodzę, ponieważ od.nieiakiego czasu a zwłaszcza u nas zawziętsi zwolennicy szkół obydwóch tylu się nadużyciów w zdaniach swoich dopuścili, iż nazwiska Klassyków i Romantyków tylekroć niewłaściwie w ich sporach wspomniane, stały się nieiako wyrazami nagany , oznaczaiąccmi uczniów zaciekłych , przesądnych i. duchem stronnictwa tchnącyeh tak Klassy-czności iak i Romantyczności. Znaczenie więc Icmczasowie przywiązane do tych nazwisk i mnie zmusiło do ich użycia. Potem wytłumaczeniu rzeczy, nikt mnie zapewne posądzać nic będzie, ani o niewolnictwo względem dawnych, ani o podzielanie mniemania niektórych romantyków naszych, utrzymuiącycli żc w wieku w którym oni zrodzili się i balladami nas cywilizują, nie warto iuż czytać, a tern bardziey uwielbiać pisarzy, którzy na imię Klassyków w całym iego znaczeniu zasłużyli i których w obecnem nawet czasie z chlubą dla kraiu wskazać by można- Piękne mi są zapewne i nigdy nie zwiędną wieńce młodocianego bluszczu, które przystroiły skronie Szyllera, Getego, Birona, ale i to lamy które w zniosły się na chwalę Homera, Wirgilcgo, Horacego, inko otoczone hołdem tylu uczonych i dłuższym iuż nawet czasem utwierdzone , żadną przcmiiaiącą burzą zwalone bydź nie. mogą. — Zieloność ich iest nieśmiertelną- —
2. Nic znalazłszy go dawną, nową szukać drogą.
Trafnie młody Poeta Descharops w przedmowie do dzieła swego powiedział: «JLes grands. Maitres ont parcouru, en triomphe et «jusqu’ a u bout lcs routes qu’ ils se sont o«vertes; on doit s’ecar-* ter de leur cheniin autant par ręspect, que par prudence, €t ccertes cc n’cst point en ckerchant a fes imiter, qułon parvicndra «jam ais & les egaler- Un grand sjeclc litteraire n’est janiais la «contimiation d’un autrc sieelc. -*» Tak i weFrancyi przeciskaj się iuż zdania, tclinące umiarkowaniem i wolne od przesadów. Klassycy Polscy! Romantycy Polscy! kiedyż to u nas nastąpi? —
3. Bracia trzeba śmiałości.
Wielu pisarzom naszym, którzy Iękaią się wszystkiego co iesl nowem i oryginalnem, śmiałości tylko uiedostaie, talenta ich są znakomite, smak wykształcony, czemuż własnym siłom nieufaią, czemu są iak te małe dzieci, które mogą iuż same chodzić, a ie-iłnak trwożnie chwytają się dłoni swych piastunek. Audendum est, fort es, adjuvat ipse Deus. —
Z pod Troi zapleśniałc sztandary wynoszą.
Przestrzega Autor źe wie dohrze, iź Grecy, ani Troianie sztandarów nie mieli.
DO LISTU DRUGIEGO.
i......iw świetnym zawrocie.
Rozbijać sir po wielkim marzeń kołowrocie.
(Naśladowanie wiersza.)
. * . a dusza moia w wirowym obrocie. Rozbiia sie po wielkim cierpień kołowrocie.
Przytaczając wiórsz ten z pamięci, przepraszam autora, ieślim iego wirom lub kołowrotom uiął iakiego wdzięku. —
2. Strzyga
iest to ile mi wiadomo, — Upiór dama; —
3. Lcdwieścic się zrodzili, a iuz zestarzeli.
Piękne ballady Mickiewicza do których doliczyć można Jałmużnę, Bolesława i Zamek Jazłowiecki innych Pisarzy, tyle nie
«
szczęśliwych utworzyły naśladowców, że przeż lat liilka sanie tylko klecono ballady i coclzień nędzniejsze. Sonnety zrodziły drugie Sonnety, po których, szczęściem iuż nędzniejszych niebę-dzie. Wszystkie nasze nowoczesne Poezye romantyczne wyiąwszy pieni Brodzińskiego i Zalewskiego, mai? iednę tylko Larwę, tenże sam rodzay niepoprawności, i w iedney tylko krążą sferze. INigdy wnaymiernieyszych Klassykach naśladownictwo niedoszło do tego stopnia iak w niezgrabnych podrzezniaczach Mickiewicza. Naśladowano z niego wszystkie drobiazgi nowości, wszystkie błędy ięzylta, smaku, a żadney piękności. Naśladowano format dzieła, druk, a nawet kolor okładek. I tacy to balladziści rozprawiać nam będą, o oryginalności, o rozszerzeniu krain wyobraźni !
4. Jakby gwizdał Horacy słysząc rymy wasze.
Wiersz naśladowany, —
5. Lecz z takiclizc lo Kwiatów Sarmacki młodzieniec Narodowych nam wspomnień będzie splaUd wieniec.
Niechcę ia tu powstawać przeciw gminney Poezji, która do n ayszacownieyszycb skarbów każdego ludu należy, ale mniemani żc zamykać nam się iedynie w iey obrębie, iest to zniżać dostoy-ność Poezyi naszcy, a nawet i uwłaczać dzieiom, iakoby dla nas nic ponętniejszego i wyższego nie miały nad guślarze, lunatyk i, rozbóyniki i czaiły, zwłaszcza że w tey tylko sferze podobało się 11 nas dostrzegać Poezyi gminney. — Pierwsze dźwięki swoiey lutni poświęcił Mickiewicz teyże Poezyi, ale wkrótce uczuł potrzebę nastroienia iey do wyższych i godniejszych siebie tonów. Czemuż za tym przykładem nie id? iego naśladowcy?
6. Trzeba/, trzebaz tak srodze przez ten ick żałosny Z pięknego Maiu życia zdzierać barwę wiosny.
Stokroć lepiey niż moie wiersze wytknęły iuz błąd tey dążności rozprawy Brodzińskiego o klassyczności i romantyczności umieszczane w Pamiętniku Bentkowskiego. Niepoymuię iak odczytawszy te ważne i zbawienne przestrogi można się jeszcze ociągać z powrotem na drogę prawdy. Trudno iest silniey przemówić do przekonania, trudno właściwszym światły krytyce odezwać się głosem, przecież dziwnym zdarzeniem w wszystkich sporach, recenzjach, naysławnieyszych nawet przemowach niezacytowano ani iedney z tak światłych uwag, nieraczono nawet wspomnieć o nich, że istnicią w oyczyznie. Nieodmawiaiąc winnego hołdu Lessyngoiu, Szleglom, Hornom, Vilmenom, Hazłittom, sądzę że warto przecież posłuchać i rodaka, który trafniey podobno niż wszyscy obcy uczeni, stanowić może, iaka Poezya Aviaściwszą iest naszym wyobrażeniom, zwyczajom, podaniom i dzieiom. — Niema wprawdzie w Brodzińskim tych powabnych jKommerazów literackich któremi krytyka teraźniej sza tyle wdzięku i świetności
chce nadać gazetom, ale iest wszystko czego rozum i serce Polskie żądać mogą. —
7. Przebóg cóż to za słowa, ialdeż dzikie brzmienia. Kłócą się z złotym dźwiękiem Sarmackiego pienia.
Ile szkodliwem iest dla Poezyi nadużywanie prowineyalizmów i wyrazów oryentalnych, przekonaliśmy się iuż z niektórych dziel świeżo wyszłych. Co do prowineyalizmów zwłaszcza, tem ostro-żnieyszemi bydź powinniśmy w przypuszczaniu ich do ięzyka poetycznego, że niekiedy cudzoziemskie zupełnie wyrazy wciskaią się do niego pod postacią prowineyalizmów, iak dziengi w trzech Budrysach. Jeden wyraz przez pośpiech może użyty nie zmnieyszy chwały pisarza; dla tego tylko zwróciłem na niego uwagę, iż chromi naśladowcy Mickiewicza gotowi omdlewać z rozkoszy, na widok tak nowego i niesłychanego dotąd wdzięku, i przez częste powtarzanie wyrazu oswoić z nim nareszcie ięzyk kraiowy. — Lękam się także, aby, ieźli się kiedy ziawi iaki Balladzista Wielko polski, nicbral za tameczne prowincyalizmy tych słów niemieckich które kraiu tego wieśniak z Landwchru do wsi swoiey przynosi. Niemczyzny te wciśnionc w ięzyk ludu, staną się kiedyś takie prowineyalizmami, ieżeli go niezagluszą zupełnie. Już tam niema Zoldu i Broni, są tylko Lenunęi i gwery i t. p. —
8. Nicmruczały mu sosny piosenek żeglugi.
| Pięć wierszy po sobie następujących wyięte są z dzieł romantycznych niedawno drukowanych. —
9. Wysnute z nowych myśli piszcie wiersze siarę.
Samo się przez siebie rozumie, że nie o to tu idzie, aby wiersze 1 koniecznie co do formy, zwrotów, strof podobne dawnym pisać, ale żeby przy nowości myśli nadać iin tę samą iasność, wybitność i gładkość, któremi dawne dobre celuią, i równie iak w nich szanować harmonią, czystość i prawidła mowy oyczystćy. "Wiem ia że każdy ienialny pisarz ma i mieć powinien swóy styl wlaści-xi y, lecz ta odrębność nic może się zasadzać na mnieyszera lub 1 większem gwałceniu ięzyka. Jeżli kiedy, to przy wprowadzaniu nowego rodzaiu, należy wystawiać swoie tw ory w całey doskonałości wykończenia, aby ie w naypowabnieyszey okazać postaci, i na samym wstępie niezraiać, nicoburzać, lecz nęcić- Błędy gramatyczne, ciemność, brak gustu, wydarzaiące się niekiedy w wielkich wieszczach, nie mogą służyć za obronę, ho błąd zawsze iest błędem, cóż dopiero gdy nie iest nagradzany liczbą i wielkością ich piękności. Ile, pomimo wewnętrznej wartości, Poez.ya zewnętrznie kształconą hydż powinna, odsyłani wszystkich romantyków do listu Biroua pisanego do Murreia, gdzie stawa w obronie Kłassycznego Popa. —
KONIEC PRZYPISKÓw.
Pisano w Styczniu.