XIV LUDWIK OSIŃSKI
Znał dobrze jedynie literaturę rzymską i francuską; innych nie kwapił się poznać dokładnie15. Podobnie jak Kozmian podnosił korzyści obcowania z arcydziełami, wzorami sztuki. 2 nich bowiem wynikły prawidła, „które nie są więzami, ale przewodnią, pomocą i strażą geniuszu”. Nie powstrzymują one rozwoju prawdziwego talentu i literatury pięknej; próba jednak wyzwolenia się z nich nie może stać się źródłem nowych, oryginalnych utworów. Osiński występował przeciw temu twierdzeniu, jakoby „tam tylko widziano geniusz i talent, gdzie sztuki nie było”. Przeciwnie, pojęcia te, potrzebne sobie nawzajem, łączą się harmonijnie w swej funkcji:
Znieśmy te zakresy i formy — pisał Osiński — wy-rzeczmy się, jeśli to być może, smaku i sztuki, a powstaną wkrótce niekształtne imaginacji płody. Nikczemność i prostota, przesada i wielkość razem zmieszane zajmą miejsce przyzwoitości i prawdy. Lecz i w takim nierządzie przyzwoitość i prawda niedługo by swego tryumfu oczekiwać musiały, bo sama władza myślenia i czucia, samo porównywanie doświadczonych serca i umysłu wrażeń wznowią te same przepisy i prawa, choćby dotychczasowych żadna nie została pamięć14.
Mają one wartość absolutną, niezależną od czasu i przestrzeni, ważną dla różnych epok i narodów. Z początku Osiński odżegnywał się od „oryginalności”, nazywając ją „niebezpieczną”, bo „bez przewodni, bez wzoru, bez do- 1 2 3 4 5 6 7 8 9
świadczenia zapuszcza się w bezdroża samych rozumowań i wniosków’* i „tym rychlej prowadzi do błędów”. Ale z czasem złagodził swój pogląd; dopuszczał powstanie utworu oryginalnego, niezależnego od przepisów:
[...] Czyżby je dla tego samego mistrzowie klasyczni odrzucili? Czyliż, owszem, ten nowy twórca nie stałby się razem prawodawcą nowych przepisów? Ta jedyna jest droga walczenia z tym, co my dotąd za wzorowe uznajemy10.
Ta modyfikacja stanowiska była zapewne wyrazem ustępstwa na rzecz utworów powstałych poza wpływem francuskich teorii piękna i poezji, utworów romantycznych. Nie lekceważył ruchu romantycznego, interesował się jego teorią, czytał A. W. Schlegla. Zastanawiało go to, że ów entuzjasta Szekspira i Calderona oddaje zarazem cześć utworom Homera i Sofoklesa, a więc klasycznym źródłom piękności poetyckiej, z których czerpią też i klasycy. „O co więc te zacięte spory powstają? — pyta Osiński. — Oto, ściśle mówiąc, samo nazwisko zapaliło niezgodę, bo rzecz od jednego źródła pochodząca tak dalece się różnić nie mogła” 10. I dodaje zaraz, wyjaśniając swe stanowisko wobec romantyzmu:
Przy zupełnym uszanowaniu dla prawdziwych talentów widzieć to będziemy i często, i dowodnie, że te przepisy i prawa tak lekceważone potrzebne są przynajmniej, ażeby położyć tamę wybujałemu dziwactwu, poziomej mierności i że nie masz [...] nic stnutniejszego dla sztuki, jak spokojnie patrzeć, ażeby sobie tego dozwalano bez geniuszu, na co tylko sam geniusz odważyć się może1T.
Wydaje się oczywiste, że owym nazwiskiem, które rozpętało bezcelową, zdaniem Osińskiego, walkę, było naz-
15
16 17
trafności wyrażeń, a razem mocy harmonijnej wiersza, smaku
i gładkości” (Pamiętniki, t. III, s. 364).
u Zabawną anegdotę na ten temat zapisuje we wspomnie
niach A. E. Ko zmian: „Niech mi też jenerał — rzecze
Osiński do Wincentego Krasińskiego — pożyczy Byrona; dosyć
się z niego nażartowałem, muszę go przecież przeczytać”
(Wspomnienia, t. I, Poznań 1867, s. 219).
w W stęp do wykładu literatury porównawcze j [w:] Dzieła,
1 II, Warszawa 1861, s. 4.
Op. cit., s. 5 n. Op. cit., s. 6. Op. cit., s. 8.