Karmienie „ramirezek" rurecznikiem jest ryzykowne, ale...
głównie żyworódki, ale ostatnio coraz bardziej pochłaniają go karpieńcowate (proporczykowce Gardnera, szczupieńczy-ki pręgowane, zagrzebki). Matka jest zła, że syn nie szuka pracy, tylko całymi godzinami ślęczy przed akwariami, podmienia rybom wodę, zalewając przy tym podłogę, i ciągle łapie jakieś robale (wioślarki, oczliki) na pobliskich stawach (zwykle bowiem nie stać go na markowe pokarmy sztuczne). Dominik jednak nic sobie z tego nie robi i za zarobione dorywczo pieniądze (zwykłe grabi liście na działkach sąsiadów lub maluje ogrodzenia, czasem chodzi po zakupy starszym sąsiadom) kupuje w peryferyjnym „zoologu” coraz to nowe ryby (na nie pieniądze zawsze znajdzie :)). Z pasją krzyżuje różnobarwne gupiki, uzyskując czasami ciekawe efekty. Nie czyta żadnej prasy fachowej. Ma swój świat i mało co poza nim go obchodzi. Od rana do wieczora liczą się dla niego tylko ryby. To dla nich żyje i dla nich rozwija swą pasję, choć życiowo jest bardzo niezaradny i nie wiadomo, jak ułoży się jego przyszłość. Czasami kupuję od Dominika jakieś ładne żyworódki, choć z niechęcią pozbywa się on swoich sprawdzonych, dorosłych sztuk (zwłaszcza samic). Na zewnątrz pod rynną stoi duża beczka, w której chłopak „hoduje” larwy komarów - jak twierdzi, najlepszy pokarm dla żyworó-dek i proporczykowców. I tu się z nim w stu procentach zgadzam.
Prymitywnie nie znaczy źle
Następnie odwiedzam drugiego emeryta - Pana Wieśka sprzedającego ryby, rośliny i żywy pokarm po domach kultury, giełdach, miejskich imprezach itp. To mój ulubiony starszy hodowca - człowiek prosty, który w czasie swojej aktywności zawodowej ciężko pracował w fabryce łożysk jako ślusarz. Cały dzień, od ranka do późnego wieczora Pan Wiesiek krząta się wokół swoich ryb. Dwa razy w tygodniu wybiera się z siatkami na połów planktonu. Ma prymitywnie urządzone akwaria, zwykle samorób-ki, częstokroć stare, ramowe, mocno skorodowane. Sprzęt techniczny pochodzi z poprzedniej epoki: zwykłe gąbki, a częstokroć kawałki jakiejś tajemniczej pianki, wewnątrz której znajduje się tzw. komin — plastikowa rurka połączona z przedpotopowym (ale jakże wydajnym!) brzęczykiem za pomocą plastikowego przewodu. Patrząc na te prymitywne, wewnętrzne filterki nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że nigdy nie były czyszczone. Mimo to funkcjonują i to bardzo dobrze. Grzałki są najzwyklejsze, oczywiście bez termostatu. Pan Wiesiek ma jednak termostat zbiorczy, a w niektórych akwariach umieszczone są termostaty... kolejowe (normalnie używane do regulacji ogrzewania wagonów). Na samym dole regału stoi ok. 300-litrowy zbiornik z kilkunastoma gatunkami dużych południowoamerykańskich pie-lęgnic. „Żyją w przegęszczeniu, więc się nie biją” -stwierdza mój starszy kolega. W środkowym rzędzie stoi zbiornik (szyby są tak zaglonione, że ledwo co widać), w którym para niepozornie wyglądających skalarów opiekuje się potomstwem. „To już w tym roku trzecia z kolei para opiekująca się narybkiem - oznajmia, widząc moje żywe nimi zainteresowanie. Obok w zbiorniku para akar pomarańczowo-płetwych mniej więcej z 300 szt. narybku, dalej para sewerum (pielęgnica plamooka) czyszcząca właśnie dachówkę przed złożeniem ikry (Wiesiek wyjaśnia mi, że jak dachówka stała oparta o szybę skosem w lewą stronę, to ryby nie chciały składać ikry. Dopiero gdv umieścił ją po przeciwnej stronie lęgnika, skosem w prawo, zaczęły się rozmnażać na całego) oraz akwarium z kąsaczo-watą drobnicą, w którym poszczególne pospolite gatunki (żałobniczki, zwinniki ogonopręgie, żwawiki czerwieniaki. bystrzyki czerwone, fantomy) trzymane są w licznych grupach pośród gęstej obsady miękkolistnej roślinności (wy-włócznik, rogatek, kabomba, różdżyca, moczarka). Na samei górze stoją malutkie 2-4-litrowe zbiorniczki (często klejone przez Pana Wieśka na kształt kominów; są wąskie i wysokie, a w nich rozmaite gatunki proporczykowców (Gardnera, dwupręgi, z Kap Lopez, nigeryjski). Przykryte są pl stikowymi kuwetami, do których przekładany jest subst (mech jawajski) z ikrą; tu następuje wylęg larw. W mieszkaniu jest też duży zbiornik z gupikami i mieczykami — te n lepiej się sprzedają na giełdach, oraz kilkanaście kotnikó Ludzie często oddają bezpłatnie Panu Wieśkowi rozmaił ryby, częstokroć niestety chore. Ale i na to jest nie lada s sób. Hodowca ten do zwalczania infekcji i pasożytów uż płaskiej 4,5-woltowej baterii oraz dwóch miedzianych d cików, które na określony czas zanurza w wodzie. Twier że to najlepszy sposób także na stułbie, wypławki i śli ki. Dodatkowo w zimnowodnym akwarium w domku działce akwarysta posiada mniej więcej 500-litrowy ram