- Czemu 10 tyle trwa?
- Bo zbyt wiele osób potrzebuje pomocy, a nie ma wystarczającej liczby lekarzy.
- Nie traktuj mnie protekcjonalnie! Kurwa, to nie jest zwykły kryzys nastolatki!
- Jessica! Wiesz, że nie lubię takiego słownictwa!
- Ale tak właśnie jest, to nie jest normalne! Ja nie jes-
- Cóż, nie potrafię ci pomóc! - krzyknęła mama. - Nie
- Dlaczego nie?!
- Nie wiem!
- Dlaczego ja taka jestem? Co się ze mną porobiło, że ta-
- Nie wiem. Jess, po prostu nie wiem... Może się już taka urodziłaś...
- A więc to moja wina?!
- Nie powiedziałam tego! - glos jej się załamywał.
Popatrzyłam na nią dziko - „Nikt tego nie rozumie!”
To była moja mantra przez całą zimę. Kiedyś wybuchłam płaczem na pracach technicznych, przedmiocie, którego nienawidzę. Zawstydzona, pociągnęłam nosem i powiedziałam:
- To tylko katar sienny, nic poważnego.
- Ciekawe - odparła Joannę, przyjaciółka, o której zapomniałam - katar sienny w grudniu.
Wybiegłam, ledwo powstrzymując się przed pokazaniem im wszystkim środkowego palca. Nauczyciel o szarych włosach i równie szarej twarzy rzucił mi zaskoczone spojrzenie znad biurka, ludzie z klasy na chwilę zamarli, lecz szybko powrócili do swych zajęć.
Nie jestem osobą, która ucieka z lekcji. Wszystkie świadectwa ze szkoły podstawowej potwierdzały, że jestem wzorową uczennicą. Uwielbiam się uczyć. Jednak anoreksja spowodowała, że wyszła ze mnie Supetsuka, którą szkoła - łagodnie mówiąc - waliła.
Moment przełomowy nastąpił w poniedziałek po południu. Deszcz zacinał prawie w poziomie, a ja usiłowałam dobiec do domu z ciężkim tornistrem, przeklętymi skrzypcami i szarlotką, którą upiekłam na zajęciach. Obawiałam się. że mogłam dotknąć warg, po tym jak robiłam dasto, więc dodałam trochę kalorii i tłuszczu do mojego dziennego limitu spożyda. Gramoliłam się, co rusz upuszczając a to skrzypce, a to paczkę z szarlotką, a to plecak, w końcu się porycza-lam. Obcy ludzie zatrzymywali się, by zapytać, czy wszystko w porządku. Boże, co za wstyd!
Wpadałam w jakąś czarną dziurę, wewnętrzny mrok, którego istnienia nie byłam wcześniej świadoma. Czemu przytrafiały ml się takie rzeczy? Jakby coś we mnie wstąpiło. Wpadłam do domu przemoczona i zapłakana, trzasnęłam drzwiami i zaczęłam żalić się mamie. Dlaczego płakałam z powodu takiego drobiazgu? Nie byłam beksą. Byłam twarda i nie do pokonania. Ale coś we mnie pękało, załamywałam się - ciało i umysł ogłosiły kapitulację. Mam nadzieję, że w głąb swej wewnętrznej czarnej dziury schodzi się tylko raz w życiu albo że chodaż nabywa się na to odporności, jak po pierw-
- Jesteś wykończona psychicznie i fizycznie - powiedziała nerwowo, ponieważ słowo na .A” wdąż było tabu. -Chodź, położymy dę teraz do łóżka.
- Nie mogę!!! - wybuchłam. - Muszę poćwiczyć!
Złapała mnie za ramię i zaciągnęła do pokoju. Chriałam
się opierać, ale po prostu nie miałam siły.
- Zostaw mnie! Puszczaj! - wyłam.
- Spójrz na siebie! - krzyczała mama, gdy rozbierała mnie jak małą dziewczynkę. - Wyglądasz jak szkielet!
Nie pamiętam, ile wtedy ważyłam, ale pamiętam moje zebra przebijające przez materiał nocnej koszuli. Kazała mi się położyć dd łóżka. Wkurzyłam się. To było upokarzające (a przedeż mam swoją dumę!). Cały wysiłek, by być silną, twardą i dorosłą, doprowadził do tego, że byłam traktowana