(sformułowanie, którego wcześniej użył na określenie śmierci) jest ciężka, mnie jednak wiele wyjaśnia. Czekam zawsze na nasze sesje, a ich sens dla mnie wynika z tego, że pomagam ci odzyskać zapał, który przecież masz, i połączenie z mądrością, która płynie z twojego doświadczenia życiowego.
Zacząłem tę książkę od spostrzeżenia, że lęk przed śmiercią rzadko pojawia się w dyskusjach o psychoterapii. Terapeuci unikają tego tematu z wielu różnych powodów: zaprzeczają obecności lęku przed śmiercią albo uważają, że nie wiąże się z przedmiotem terapii; utrzymują, że lęk przed śmiercią tak naprawdę jest lękiem przed czymś innym; mogą obawiać się obudzenia swoich własnych lęków; mogą mieć za duże poczucie dezorientacji albo rozpaczy w związku z perspektywą śmierci.
Na tych stronach - mam nadzieję - udało mi się przekazać swoje przekonanie, że konfrontowanie się i eksplorowanie wszystkich lęków, nawet tych najczarniejszych, jest konieczne i możliwe. Ale są nam potrzebne nowe narzędzia: inny zestaw pomysłów oraz innego rodzaju relacje pomiędzy terapeutą a pacjentem. Proponowałem, żebyśmy zwrócili się ku ideom wielkich myślicieli, którzy otwarcie konfrontowali się ze śmiercią i żebyśmy budowali relacje terapeutyczne oparte na zdarzeniach z życia o znaczeniu egzystencjalnym. Każdemu przeznaczone są zarówno doświadczenia radości, jakie niesie życie, jak i lęku związanego z tym, że jesteśmy śmiertelni.
Autentyczność, tak istotna dla skutecznej terapii, zyskuje nowy wymiar, gdy terapeuta uczciwie zmaga się z problemami egzystencjalnymi. Musimy odrzucić pozostałości modelu medycznego, który zakłada, że tacy pacjenci cierpią na dziwne schorzenie i jest im potrzebny uzdrowiciel pozbawiony emocji, nieskalany własnymi problemami, skostniały i schematyczny. Wszyscy stoimy w obliczu tego samego przerażenia, rany śmiertelności, robaka toczącego od środka naszą egzystencję.
Maksyma La Rochefoucaulda „Le soleil ni la mort ne se peuvent regarder en face” („Nie możesz patrzeć prosto w twarz słońcu ani śmierci”), przytoczona na stronie tytułowej, odzwierciedla powszechne przekonanie, że zarówno wpatrywanie się w słońce, jak i przyglądanie się śmierci jest szkodliwe. Nikomu nie zalecałbym patrzenia prosto w słońce, ale przyglądanie się śmierci to zupełnie inna sprawa. Warto zdobyć się na nieskrępowane, zdecydowane spojrzenie na śmierć - taki jest przekaz tej książki.
Historia jest pełna przykładów przeróżnych sposobów zaprzeczania śmierci. Sokrates na przykład, ten nieustępliwy mistrz życia bez reszty poddanego analizie, idąc na śmierć, mówił, że jest wdzięczny za wyzbycie się „bezmyślności ciała”. Był pewien, że spędzi wieczność na filozoficznych dysputach z nieśmiertelnymi o podobnych umysłach.
Współczesna psychoterapia - która tyle uwagi poświęca krytycznemu badaniu własnego wnętrza i tak uporczywie nalega na wydobywanie najgłębszych warstw myśli - jednocześnie wzbrania się przed zgłębianiem lęku przed śmiercią, tego zasadniczego i wszechobecnego czynnika, stanowiącego podłoże znacznej części naszego życia emocjonalnego.
W kontaktach z przyjaciółmi i kolegami w ciągu ostatnich dwóch lat doświadczam przede wszystkim uchylania się. Zwykle kiedy pochłania mnie pisanie, jestem przyzwyczajony do długich rozmów towarzyskich o mojej pracy. Ale bynajmniej nie o tej książce. Znajomi często chcą się dowiedzieć, nad czym aktualnie pracuję. Odpowiadam, że piszę o przezwyciężaniu lęku przed śmiercią - i koniec rozmowy. Wyjątki były nieliczne, poza tym nikt nie zadawał dalszych pytań i wkrótce zmienialiśmy temat na jakiś inny.
Tymczasem uważam, że powinniśmy konfrontować się ze śmiercią, tak jak konfrontujemy się z innymi lękami. Powin-
233