CESIA
Niech już ja będę koza, dobrze, mamusiu?
P. CHOMIŃSKA
O! Z ciebie także będzie taka emancypantka, co się Boga nie boi?
CESIA
U-m. Emancypantka, cóż znowu.
P. CHOMIŃSKA odsuwa Cesię
Idźże raz sobie — no.
CESIA
Dobrze, mamusiu?
P. CHOMIŃSKA
Dobrze, dobrze.
CESJA
Aha. Mama tylko tak mówi: „dobrze, dobrze”.
Wychodzi.
P. Chomińska. Jerzy i Cesia
CESIA w drzwiach
Proszę pana, panie Jerzy.
JERZY
Proszę panią, panno Cecylio.
CESIA
Ale proszę pana, panie Jerzy.
JERZY
Najuprzejmiej pani dziękuję, panno Cecylio.
Cesia wyszła. Do p- Cho mińskiej
Wzorek jest, służę pani.
Podaje papier
P. CHOMIŃSKA
Dziękuję bardzo. Proszę, niech pan siądzie.
JERZY
kłania się, jest zażenowany
Całuję rączki pani radczyni. Przepraszam. Zasadniczo... w ogóle... nie ma sensu, ale jestem zmuszony interweniować w tej kwestii.
P. CHOMIŃSKA
Proszę bardzo. Ib ułatwi... Czy Jula panu co wspominała?
JERZY
Owszem, ale nie. Ja z własnej inicjatywy. Jestem zmuszony interweniować.
Wybuch
Bo ja na to nie mogę patrzeć, jak pani pannę Julię maltretuje!!
Pauza
P. CHOMIŃSKA
Widzi kochany pan, to jest tak: pan jest młody, a Julia jest zaręczona.
Jerzy aż podskoczył
Ja pojmuję, że pan kochany tylko wskutek zapalczywo^ ści swojej — na Julę, jakby to powiedzieć, żeby pana nie urazić...
JERZY
To będzie trudno! A — teraz to już bardzo, bardzo panią proszę! W ogóle zrozumiałem. Wobec tego nie pozostaje mi nic innego, jak tylko z najwyższym oburzeniem...
P. CHOMIŃSKA zirytowana
Panie Jerzy, panie Jerzy!
47