78
O KLEJNOCIE
Już były przeciw tobie wysłane okręty,
Nie toli są, o hrabia, niech ja będę ścięty.
To jego, a to potem Tęczyńskiego słowo:
Kto bądź, ten bądź, nam nie Iza, jeno być gotowo. Koniec u Boga w mocy, my bracia o sobie
Czujmy przedsię, ja z wami w szczęściu i w żałobie. Jeszcze mówił, a każdy już stał w swoim rzędzie, Pogotowiu czekając, co nakoniec będzie.
A tymczasem proporzec duński podniesiono,
Tamże się okazało w czem długo wątpiono.
Muzo, co dalej powiesz? to co dawna woła
Przypowieść: dwiema i sam Herkules nie zdoła. Żagiel i ster utracon, nawa ustrzelana,
Nakoniec gdy już miała tonąć, poimana.
Jako potem dał to król w moc panu naszemu,
Co miał z Tęczyńskim czynić, bo przeciw szwedzkiemu Spólną mieli, jako też pan nasz z drugiej strony Starał się, aby hrabia był wolno puszczony,
Próżno i przypominać, bo niżli do skutku
Ta rzecz przyszła, Tęczyński od wielkiego smutku Wpadł w niemoc, z której mu już (ach wieści płaczliwa) Wstać nie obieoowała Kloto zazdrościwa.
Częstokroć on nieszczęsny, dla ludzkiego daną Ulżenia, w ciężkim płaczu strawił noc niespaną; Chciałli też na czas zasnąć, porwał się strwożony,
Sny nadzwyczaj dziwnemi ze snu przebudzony.
A febra wziąwszy raz w moc, ustawnie gorzała,
Susząc krew i wilkości (sic) stroskanego ciała.
Smak sfałszowany, wszystko odpadło od chęci,
Myśli trapią, tu miłość, tu nieszczęście smęci. Tęschność z miary wychodzi, sił znacznie ubywa,
A to jego przed śmiercią skarga obciążliwa:
Boże mój, i tern jeszcze skarzesz mnie smutnego,
Że więźniem umrzeć muszę króla okrutnego.
Czemu mię przedtem raczej srogie nie pożarły Morskie wody, czemu mię ostre kry nie starły, Kiedym szedł w obce kraje, a tuż za mną w tropy, Łamały lód północne ogromne zatopy.
Sroga śmierć, leczbym wolnym zginął był człowiekiem,
Nie czekając tym swoim niefortunnym wiekiem Ostatniego nieszczęścia. Boże niezmierzony,
Jakom od swej nadzieje daleko rzucony!
Nie myśl matko o szatach drogiem złotem tkanych,
Na mój i twej niewiasty przyjazd obiecanych.
Raczej mi mary gotuj, tak się podobało Nieszczęściu, któreć syna żywego zajżrzało.
A ty moja królewno, gdzieś teraz niestety,
Na której ślicznych ręku byłbych Bogu wzięty. Pragnąłem duszę podać, gdyby kolwiek były Nieprzejednane siostry przędze swej dowiły.