XXXIV •PAN JOWIALSKI*
Ukształcenie za gęstym już werniksem przeciągnęło wyższe towarzystwa. Wszystkie charaktery jednę powierzchowność, wzięły; nie ma wydatnych zarysów. Co świat powie, to jest teraz duszą powszechną. Skąpiec dawniej w przenicowanej chodził sukni, trzymał ręce w kieszeni. Teraz sknera sknerą tylko w kącie; troskliwość o mniemanie przemogła miłość złota i ubogiego hojnie obdarzy, byle świat o tym wiedział. — Zazdrośny gryzie wargi i milczy, tchórz mundur przywdziewa, tyran się pieści — słowem, wszystko zlewa się w kształty przyzwoitości. W każdym człowieku dwie osoby; sceny musiałyby być zawsze podwójne, jak medale mieć dwie strony. — Komedyja Moliera koniec wzięła *•
— pisał Fredro w Panu Jowialskim. Bo ukazana w tym utworze komedia salonowa, którą dla przypodobania się bogatemu staruszkowi grali zależni od niego majątkowo .krewni, odsłoniła jednocześnie swoje kulisy przez to, że stała się dodatkowo komedią literacką.
Stała się zaś nie tyle dzięki romantycznej grze Ludmira, lecz głównie dzięki farsie, jaką pochlebca Janusz zorgani-. zował dla zabawienia Jowialskiego, a której ofiarą miał się stać nasz młody bohater.
Znudzeni lokatorzy dworu Jowialskiego wypatrzyli Lud-mira, gdy spał pod przydrożnym drzewem. Biorąc go za wędrownego szewczyka, postanowili zabawić się jego kosztem. W tym celu przenieśli go do Pustakówki i przebrali w szaty sułtana. Ludmir doskonale zorientował się w roli, jaką mu przyszło odegrać, i udawał, że wierzy w swoją sułtańską godność. Dzięki temu uzyskał w ramach zabawy przywilej, jakiego w rzeczywistości (jako człowiek ubogi i bez rodziny) nie mógłby nigdy uzyskać. Pan Jowialski zezwolił mu na rozmowę, a następnie nawet na romans z Heleną. „Sułtan” i poeta nawiązał szybko kontakt duchowy z piękną wnuczką i zdystansował Janusza. W re-zultacre~oIiarą"przebieranki stali się jej reżyserzy, z Janu-
' » A. Fredro, Pan Jouńaiski, akt I, śc. 4, w. 152—166.
szem na czele, a pokora, z jaką znosili swą porażkę, odsłoniła najgłębiej ich poniżającą zależność od pieniędzy pana Jowialskiego.
Materiału do owej przebieranki, której rola polegała nie tylko na ukazaniu moralnej nicości przyszłych spadkobierców Jowialskiego, lecz również na odsłonięciu zręczności Ludmira, mogła dostarczyć naszemu pisarzowi przerobiona z francuskiego komedia Krewni wielkiego wezyra, grana na scenie lwowskiej kilkakrotnie: począwszy od 20 lipca 1818 roku. Bohaterem tej komedii był ubogi szewczyk Kaled. Kochał on ponad wszystko piękną córkę swojego majstra, ale ojciec nie chciał mu dać jej za żonę. Kaled był bowiem nie tylko biedakiem, był ponadto człowiekiem o nieznanym pochodzeniu i nie posiadał żadnej rodziny. Nad nieszczęściem Kaleda ulitował się znany ze swojej dobroci kalif Bagdadu. Z jego łaski ubogi szewc został na pewien czas wielkim wezyrem. Nagle okazało się, że posiada mnóstwo krewnych. Spieszyli oni na dwór nowego wezyra i obsypywali go darami. Wtedy Kalif przerwał zabawę. Krewni wyparli się Kaleda, ale pozostały mu dary. „Kto ma takich krewnych, ten wszędzie zajdzie” — stwierdzał w zakończeniu bohater, wskazując na zdobyty majątek.
Posługując się różnymi wzorami i konwencjami literackimi i. przedstawiając „dwie strony medalu” za pomocą „komedii w komedii”, dał Fredro w Panu Jowialskim gorzki i smutny obraz trzech pokoleń jednej szlacheckiej rodziny80. Stary gawędziarz, z sympatią skreślony przez pisarza, należał już do ubiegłego wieku. Ci, co mieli go zastąpić, byli już tylko cieniami prawdziwego człowieka.
W Panu Geldhabie i w Mężu i żonie kontynuował Fredro
30 por. K*. -Wjr k a, -Gorzkie:, kęmędie Fredry, « Życie, Literackie* 1955, nr 42, s. %,
m
MiMMMMtflMM