niech już będzie po wszystkim. Otacza ją coraz głębsza czerń, czuje, jak zapada się w sobie, oddala od otaczającej rzeczywistości, od własnego ciała i cierpienia. - Rusz się! - Mocny uchwyt prawie łamie jej rękę i ktoś brutalnie wyciąga ją z ciemnej, śmierdzącej nory. - Co za pieprzona baba, co za syf i dno, Że też człowiek musi na to patrzeć, - Stary sękaty Arab usiłuje postawić ją na nogi, które jednak się uginają i Dorota ląduje na ziemi. Maca rękami dookoła i czuje piasek przesypujący się między palcami. Rześkie, wręcz zimne powietrze owiewa jej ciało i doprowadza do przytomności. Z trudem podnosi głowę. Spod na wpół przymkniętych, zapuchniętych powiek widzi w odległości około dwudziestu metrów męża, gwałtownie dyskutującego z nieznanym mężczyzną. Co on szykuje? Co tym razem? Czy znów oddaje jej ciało za swoją wolność? Z całych sił wytęża wzrok i zauważa, że w rękach nieznajomego ląduje gruby plik banknotów. Potem jeszcze trochę.
-Baba (tata) Dawaj tę tam do komórki! - Chyba się dogadali. - Fisa, fisa, (szybko, szybko) nie wszyscy muszą widzieć, co się tutaj wyprawia.
Ojciec mężczyzny z siłą ponad wiek szarpie i pogania kopniakami ledwo żywą kobietę, chcąc zaprowadzić ją do szałasu znajdującego się w rogu wielkiego podwórza. Ona usiłuje spojrzeć za siebie, chcąc się przekonać, że może to jakaś pomyłka. Przecież jej mąż, nawet będąc największym łajdakiem, nie może zostawić jej tutaj na pewną zgubę.
- Hmeda - krzyczy słabym głosem. - Ahmed, co ty wyprawiasz? Zabierz mnie stąd, człowieku!
Nie słyszy jednak odpowiedzi, zamiast tego dostaje od dziadka potężnego kuksańca w głowę, po którym pada na piach. Odwraca się w kierunku miejsca, gdzie mężczyźni dobijali targu. Nikogo już tam nie ma. Z drugiej strony wysokiego muru z piaskowca słychać oddalający się ryk silnika.
CIEMNE SPRAWY
Babciu, sprawdziłam calusieńki dom i mamy nigdzie ma. - Marysia ciągnie śpiącą kobietę za brzeg długiej nocnej koszuli. - Gdzie ona jest? No gdzie? - coraz bardziej natarczywie próbuje obudzić babkę. Starsza pani błyskawicznie siada na łóżku i z przyzwyczajenia przygładza włosy.
Najpierw nakarmimy Darin, a potem wszystko sprawdzimy. Zapytamy twojego tatę, dobrze?
- odwleka wyjaśnienie dziecku, co się stało, bo sama też niewiele wie.
Zgoda, to ja ci pomogę, żebyśmy szybciej znalazły mamę. - Marysia bierze siostrę na ręce i uginając się pod jej ciężarem, prawie biegnie do kuchni.
Stara Arabka otwiera pokój syna, lecz prócz opróżnionej butelki na biurku nie ma po nim śladu. Cóż on tym razem zgotował tej miłej, bezbronnej dziewczynie?, pyta samą siebie, ukrywając przed wnuczkami łzy w oczach. A może wszystko się jeszcze ułoży?, pociesza się.
- Wszystko w rękach Allaha. Po śniadaniu pomodlimy się do Wszechmocnego, to na pewno nas wysłucha - mówi już na głos.
Tymczasem Ahmed nie pojawia się w domu przez cały długi dzień, i następny, i jeszcze jeden.
Babciu, obiecałaś. - Dziewczynka z coraz większym zniecierpliwieniem domaga się spełnienia prośby.
Marysiu, gdzie mamy szukać, co możemy zrobić? Jestem tylko ja, stara Arabka, i wy, dwie małe dziewczynki. Możemy się wpakować w jeszcze większe tarapaty - tłumaczy. - Musimy uzbroić się w cierpliwość, kochanie.
-Ja nie wiem, co to cierpliwość! - wykrzykuje rozgoryczone dziecko. - Chodźmy do domu cioci, tam gdzie została mama.
Aleja nie mam kluczy. - Kobieta oponuje, bojąc się zastać tam najgorsze. - Czekamy na waszego tatę i koniec, nie mamy innego wyjścia - decyduje. - A żeby zabić czas, możemy upiec ciasto - dodaje ze smutnym uśmiechem na twarzy.