miesięcy, a potem to się wszystko zatrze i śladu z tego nie będzie. Inaczej ja pomyślę, że tu wchodzi w grę co innego. To musi być jedna z tych podłych dziewek, która była Ci drogą i od której oderwać się nie możesz. Oto, co mi nożem po prostu serce przeszywa. Oto, co ja myślę w tej chwili. I widzę się tym próchnem wzgardzonym dla czegoś innego i wtedy żyć nie chcę i nie będę. Mam rewolwer nabity, tylko wyciągnąć rękę. Ja dłużej takiej tęsknoty nie zniosę.
Przesyłam Ci długi, gorący pocałunek. Nie szarp mnie! Sił mi zupełnie brak. Mam przed sobą ogromnie dużo pracy, a pióro mi z rąk leci! Dlaczego odebrałeś mi <wszelką nadzieję? Pisałeś niedawno, że to się zrobi! Czy możesz tak postępować? To jest zanadto okrutnie! Mówiłeś — za miesiąc, dwa. Teraz — nic.
Bądź zdrów — kto wie! może na zawsze.
Z
Przecież pomyśl, coś Ty robił w lecie i w Krakowie z dziewkami? Tu już nie było żadnej wątpliwości, przecież i ze mnie takie dziewki, ich przyjaciółki i towarzysze Twoi będą mieli prawo szydzić, i prawo zupełne, bo tu nie można było inaczej wytłumaczyć Twego z taką dziewką obcowania. Zresztą nie kryłeś się.
A ja znajduję, że wobec tego, iż ja Cię kocham tak szczerze, to takie szyderstwo jest warte dla mnie tyle co splunięcie. To nie egzystuje wobec prawdziwej miłości. Ja byłabym Ci teraz tak oddaną, bo czułabym, co zrobiłeś dla mnie. Sam niszczysz mnie i odtrącasz dla... kogo! I to jest myśl, której ja nie zniosę i która mnie zabije.
Tu już jedna taka „przyjaciółka” drwiła ze mnie i szydziła. A ja? czy to mogłoby wpłynąć na mnie cokolwiek! To za święte, za wielkie takie uczucie, jakie ma dla siebie mąż i żona. Och! w tym jest co innego, jak myśl o Andr[uszewskim]. Tam jest taka dziewka. Ja to czuję!
162
DO STANISŁAWA JANOWSKIEGO
[Lwów], 24 III [1905], św. Gabriela
Jedyny!
Dzisiejszy Twój list przejął mnie smutkiem. Już się przyzwyczaiłam, że mi pisałeś „droga”, a teraz znów nic. Ty piszesz, że ja listy Twoje żle czytam, ale pomyśl, że ja je czytam sercem i czekam na nie, a gdy mi napiszesz: „nic nie mogę poradzić” — to jakże ja mam to zrozumieć? Jak? Potem, ja się nie irytuję, irytować się można o jakiś drobiazg, ale gdy idzie o dalsze życie ludzkie, to może być ból, żal, smutek, rozpacz, ale nie irytacja. Bo irytacja to gniew, a ja gniewać się nie mogę, nie mam prawa, nie mam siły.
Dziś moje imieniny. Czekałam na Twój list, myślałam, że będzie inny. Jak mi smutno. Drzwi zamknęłam. Nikomu nie wolno nawet wejść do mego pokoju.
Dziękuję Ci za wczorajszą kartkę. Dlaczego nie posłałeś mi tej dobrej „przyjemnej” odpowiedzi. Czy lękasz się choć trochę mi sprawić radości. Jestem bardzo biedna, leżę jeszcze ciągle, gardło mnie nie boli, ale kaszlę i piersi mnie strasznie rozbolały.
Już nie chcę nic pisać w tych sprawach. Skoro się mamy zobaczyć, to lepiej wszystko omówić. Po co się szarpać. To boli. Nim drugi list przyjdzie, który ten odwoła, to przez ten czas ja nie jem, nie śpię, tracę resztę sił.
Mówił mi Wysocki, że do Ciebie napisał. Widział, że bardzo byłam smutna i że ogromnie płakałam. Nie wiem, co napisał. Ale wierz mi, on jest bardzo, bardzo nam życzliwy.
Kocham Cię bardzo. Takie mi się snują słowa, kiedy Cię zobaczę. Myślę, że mu powiem to, to, a potem myślę, że... Albo lepiej nic nie powiem. On sam zobaczy, jak ona go przyjmie jak króla — i kwiaty będą, i ona się zrobi najładniejszą, jak może, i gdy on wejdzie, to ona go ucałuje w jedną i drugą rączkę i powie po dawnemu: „dzień dobry Tobie”.
163
n*