Wtorek, 8 lipca
W domu coraz gorzej. Ojciec już ósmy dzień pracuje za darmo, jako zapomogowiec, a zapomogi jak nie widać, tak nie widać. Matka w kuchni ma coraz mniej pracy, co naturalnie odbija się na jej zarobkach. Moje lekcje stają się znów, jak rok temu, podstawą budżetu. Oby to jednak długo nie trwało i przyjęło wreszcie jakiś radykalny obrót.
Środa, 9 lipca
Ameryka zajęła Islandię, aby uprzedzić wkroczenie tam Niemców. Na froncie wschodnim nic nowego. Widocznie Niemcom nie idzie tak gładko jak dotychczas. Mówi się coraz bardziej o zacieśnieniu stosunków angiełsko-amerykańsko-sowieckich. Obustronne umowy mają jakoby to poświadczać. Rzeczywiście ciekawe, jak się sytuacja po zmiażdżeniu Niemców rozwinie. Ale... to maleńkie „ale” — to zmiażdżenie Niemców jest zdaje się na razie wcale nieosiągalne. Tak przynajmniej wygląda.
Czwartek, 10 lipca
Litwinow został znów ministrem spraw zagranicznych, a Mc-łotow ministrem spraw wojskowych72. Więc jednak zbliżenie, przynajmniej chwilowe, do tak zwanych wielkich demokracji. Przydałaby się jednak, do diabla, jakaś porządna ofensywa na Niemcy, a nie to ciągle gadanie. Bo mnie już od tego wszystkiego diabli biorą.
Piątek, 11 lipca
Podobno znów jakieś zwycięstwo niemieckie pod Bialymstokiern i Mińskiem. A u nas gorąco jak w Afryce. W szkole, mimo że Ma-rysin, duszno jak cholera. Jedyne, co orzeźwia, to zupa. Mają też podobno gotować kawę. Przydałoby się coś bardziej do zjedzenia. Ale z tym trzeba będzie zaczekać.
Mieliśmy we wtorek pierwsze zebranie sprawozdawcze naszej piątki partyjnej. Omówiliśmy sytuację polityczną, następnie zaś każdy z nas referował wyniki rozmów i obserwacji nad poruczo-nymi mu członkami naszego byłego Związku. W getcie wraca się po trochu do pracy, szczególnie na odcinku vralki zawodowej 73,
Wejście do getta
a raczej tylko na tym odcinku. U nas na razie nic. Byłem dzis!aj u Majerowiczówny. Parę tygodni temu byłem u niej z Niutkiem. Ma ona nadzieję, że w tych dniach wróci do szkoły. Ma też szersze nadzieje i okazuje się coraz bardziej zupełnie „naszą”.
Sobota, 12 lipca
W gazecie nic ważnego. Ciągle jednak narzekają na dzikość Rosjan i uważają, że to przez nich wojna stała się najkrwawszą w dziejach świata. Podobno z obydwu stron liczba zabitych wynosi łącznie dwa i pół miliona ludzi. Niczego sobie rzeźnia! A ginie tu kwiat ludzkości. Do diabła, o ile prędko końca nie będzie, to w istocie nie wiadomo, do czego jeszcze na świecie dojdzie.
Niedziela, 13 lipca
Rumkowski zrobił dziś frajdę wygłodzonej ludności getta. Wobec tego, iż dostał trochę mąki pszennej, wypiekł czterdziestode-kagramowe strucle, które rozdaje w specjalnym przydziale, łącz-
59