- Hi... - zgrzytnęła na to winda. I do dziś zc śmiechu dynda.
Wówczas jeden z pasażerów bardzo grzecznie zdjął kapelusz, skłonił się przed berecikiem (i ukrytym pod nim smykiem), mówiąc: - Gdy do wind}' wsiadasz, to przywitać się wypada.
-Właśnie, właśnie! I... - spod ściany dobiegł głosik starszej damy-...i nie stawaj do nas tyłem, bo to wcale nie jest miłe, gdy przed swym szanownym nosem ktoś ma beret, rozmiar osiem.
— I antenkę z cud-moherku! — dodał młodzian w pulowerku.