mineralny i przypomina czarno łuski, którymi są pokryte inote-oryty. Uczony, który dokona! lej identyfikacji nazywał się Von Grotthus, a powołał się oczywiście na bóstwo Chemicznej Analizy, na ów symbol potęgi i chwały ludzkiego umysłu - lecz bo-gowio zazwyczaj mówią to, co chcemy usłyszeć.
Tu jednak sprawa się nie kończy. Substancję badał również Berzelius i nio mógł znaleźć w niej niklu. W owym czasie obecność niklu była obowiązkowym probierzem materii meteorytowej. Von Grotthus odwołał zatem swoja „identyfikację".
Autor pewnego artykułu w „Edinburgh Review" (87-194) powiada, że w trakcie pisania miał przód sobą próbkę z wielkiego płatu o powierzchni 18 m2, który pochodził z opadu w Karoli-nio na Śląsku w 1839 r. Konsystencja substancja ta przypominała bawełniany filc, z którego szyje się ubrania.
Bo katastrofie statku worki mogą pękać i krążyć długo na powierzchni wód, choć ziarno już dawno opadło.
W „Annual Register" z 1821 r. czytamy, że według raportu pana Laine, konsula francuskiego w Pornambuco, na początku października, 1821 r. miał tam miejsce opad substancji, która przypominała jedwab. Ilość jej była tak wielka, jakby cały ładunek, zagubiony niegdyś między Jowiszem i Marsem, dryfując przez wieki z rozkładająca się stopniowo tkaniną, zwalił się ludziom na głowę. „Annales de Chimie” (2-15-427) informują, że próbki substancji przysłanej przez pana Laine do Francji wykazywały pewne podobioństwo do jedwabistych włókien, któro w pewnych porach roku wiatr unosi w okolicach Paryża. Chodziło zapewne o podobieństwo do babiego lata.
W „Annals of Philosophy” (12-93) znajduje się wzmianka o włóknistej, podobnej do błękitnego jedwabiu substancji, która spadła w okolicach Naumbergu 23 marca 1665 r. Według Chla-dniego („Annales do Chimie”, 2-31-264) opad ten był bardzo obfity. Stawia on jednak znak zapytania przed datą.
Od czasów Darwina klasycznym wyjaśnioniem dla wszystkich jedwabnopodobnych substancji, które lecą z nieba jest pajęczyna. W 1832 r. znajdując się na pokładzie „Beaglo", przed ujściem rzeki La Plata, 60 mil od wybrzeża, Darwin zobaczył ze zdumieniem ogromne ilości pająków z gatunku znanego po-wszochnic jako „babie lato", unoszonych przez wiatr na długich, włóknistych pajęczynach. Nio można powiedzieć, że niektóro jedwabne, spadające na ziemię substancje nio są pajęczyną, wszelako sądzę, iż ostrożnioj jest przyjąć, że opady ziemskiej pajęczyny mogą się mieszać w świadomości obserwatorów z opadami jodwabnopodobnyclr substancji pochodzenia pozaziemskiego, gdyż w pewnych przypadkach trudno jest jedno od drugich odróżnić.
W magazynie „Ali Ycar Round” (8-254) opisany jest na przykład opad jaki miał miejsce w Anglii 21 września 1741 r., w miastach Bradly, Solborno i Alrosford. a także oczywiście na całej przestrzeni między nimi. Substancje opisuje sjg jako pajęczynę, spadała ona jednak w postaci płatów, „płatów lub strzępów szerokicłi na 2,5 cm i długich na 13-15 cm". Płaty miały także swój ciężar, gdyż „spadały one ze znaczną szybkością”. Ilość materii musiała być wielka - najkrótszy bok trójkątnego obszaru między tymi miastami wynosi 12 km.
To, co nazywamy inteligencją, jest tylko wyrazem nierównowagi; gdzie zaś dokonuje sie umysłowego dopasowywanie i równoważenie, inteligencja sie kończy. Tam, gdzio mamy inteligencje w odniesieniu do czegoś - tam ciągle jeszcze sie czegoś uczymy. Człowiek może być błyskotliwy, dowcipny i okopany w bastionie orudycji, a może nie mieć w odniesieniu do świata odrobiny inteligencji, gdyż wszystko wydaje mu sie oczywiste i jasne. Wielo jest takich przypadków.
Zadecydowano, że substancja ta była pajęczyną. To właśnie jest przykład umysłowego dopasowywania. Lecz dla mnie natura tej substancji nie jest wcale jasna, wiec - jak przypuszczam -mogę mieć nieco inteligencji w tej sprawie. Jośli zaś kiedykolwiek ustosunkuje sie do tego problemu, do zadowolenia i stabilizacji, wówczas skończy sie moje myślenie na ten temat, z wyjątkiem myśli rutynowych. Póki co jestem jednak w stanie wskazać, że ilość tej substancji była tak wielka, iż jej opad przyciągał powszechną uwagę. Byłoby wiec godnym uwagi zjawiskiem jej wzbijanie sie w górę. Spadanie jest dość spektakularne, lecz unoszenie sie czegokolwiek, zwłaszcza w ogromnych ilościach, powinno przyciągać gromady widzów i mieć swojo odbicie w uczonych publikacjach. Nie ma wszelako żadnych doniesień z Anglii ani skądkolwiek o tonach wzbijającej sie w górę pajęczyny we wrześniu 1741 r.
Pewien korespondent „La Naturo" (1883-342) pisze, że wysyła redakcji pisma próbki substancji, która spadla w miejscowości Montussan, w departamencie Gironde. Według cytowanych przez owego korespondenta świadków zdarzenia, na niobio pojawiła sie ciężka chmura, której towarzyszył deszcz i wiatr. Z chmury tej sypnęło na ziemie wełnistą materią w kłębach o wielkości pieści. Redaktor pisma, pan Tissandier, doda-
jogo
12 ten o nio
rwca
Dor,
junić
przo-
Imoj.
Itfak-lioba 1-1 to
-paść
Wy iptat-i od-
W
jost
ko-
ed-
po-
;by
zo-
Lsto
ór-
łu-
y.y-
Jtą
jo
la
ch
k-
')-•
n-
!e
67