a niekiedy sprzeczność taka powoduje poważne, a nawet groźne dla człowieka konsekwencje. Wyobraźmy sobie najpierw taką oto sytuację. Kogoś z nas zaczął boleć ząb. Poprawiamy swoje samopoczucie, przyjmując środek przeciwbólowy, staramy się unikać przykrych myśli o tym, co może się stać, jeśli nie rozpoczniemy leczenia zęba, pocieszamy się, że to pewnie nic groźnego itp. Po jakimś czasie czujemy sie lepiej, ale mimo to zwracamy się do lekarza o pomoc. Można powiedzieć, że jakkolwiek zastosowaliśmy pewne sposoby samouspokojenia, to jednak zachowaliśmy się prawidłowo, udając się do dentysty, gdyż w ten sposób mogliśmy zapobiec na przykład utracie zęba nie leczonego. A teraz inny przykład. Oto jakiś człowiek zaczyna odczuwać powtarzające się zaburzenia trawienia. Odczuwa niepokój, ale opanowuje go, stosując różne zabiegi na przykład poszukuje jakiegoś rozsądnego wytłumaczenia dla dolegliwości żołądkowych, nie dopuszczając jednak myśli, że objawy te mogą być sygnałem poważnej choroby, przyjmuje środki przeciwbólowe, pije wywar z ziół, zmienia dietę itp. Dzięki takim zabiegom dolegliwości zmniejszają się i samopoczucie tego człowieka także się poprawia. Nie korzysta on jednak z porady lekarza, uznając dolegliwości za błahe. Po jakimś czasie mogą jednak nasilić się tak bardzo, że zmuszą go do zwrócenia się o poradę lekarską. 1 wtedy właśnie może okazać się, że rozwinęła się już poważna choroba, a rokowanie jest niepomyślne. Tak więc samouspokajanie się opóźniło działanie niezbędne do tego, aby ustrzec się przed groźnymi następstwami istniejących w organizmie zaburzeń. Innymi słowy, w niektórych przypadkach samouspokojenie prowadząc do poprawy naszego samopoczucia, opóźnia podjęcie niezbędnych działań zaradczych (np. zwrócenie się do lekarza w czasie choroby), albo wręcz je uniemożliwia.
Według R. Lazarusa samouspokajające sposoby radzenia sobie ze stresem odgrywają także pozytywną rolę wspomagając niektóre działania zaradcze (np. pozwalają lepiej wykonać jakąś pracę, zdać egzamin itp., a ludziom cierpiącym na chorobę nowotworową lepiej znosić chorobę). Jeśli jednak opóźniają lub hamują podjęcie działań zaradczych (takich jak np. pójście do lekarza) to mogą być niebezpieczne.
Wydaje się, że w życiu chętniej i częściej sięgamy do metod będących jakąś formą samouspokojenia, odraczając konieczność podjęcia innych, właściwych działań zaradczych. Podam dwa przykłady.
Kiedy człowiek styka się z nowymi, nie znanymi mu dotychczas problemami, odkrywa on i uświadamia sobie to, co dotychczas było niewidoczne. W takiej sytuacji znajduje się na przykład młody człowiek wkraczający w świat dorosłych, w którym styka się z całkiem nowymi problemami, wobec których musi się jakoś zachować (np. stawiane są mu wyższe wymagania przez uczelnię, do której trafia, przez rówieśników, partnera seksualnego itp.) i ponieść osobistą odpowiedzialność za skutki swojego zachowania, przy czym często brak osób, które skłonne byłyby udzielić mu rady czy podać wskazówki, zapewnić poczucie bezpieczeństwa, dodając otuchy, a więc ofiarować to, co wcześniej zapewniali rodzice. To przejście ze świata dziecka do świata ludzi dorosłych bywa często bardzo trudne. Stres natomiast jest tak duży, że biologiczny organizm takiego „debiutanta” w święcie dorosłych nie jest jeszcze w pełni dojrzały, a zatem mniej odporny, a szereg często pojawiających się objawów wegetatywnych (np. nadmierne pocenie się, czerwienienie, kołatanie serca, bóle żołądka itp.) dodatkowo wzmaga napięcie i nasila stres, zwłaszcza w niektórych sytuacjach np. społecznych (egzamin, randka, grupa rówieśników). Jeżeli brakuje możliwości poradzenia sobie z owym stresem życia, to ludzie sięgają wtedy po leki uspokajające, alkohol czy narkotyki, albo organizują zabawy, które pochłaniają czas, i dzięki którym można odroczyć rozwiązywanie problemów.
75