Zmorskim i nikt nie widział w tym uchybienia dla męża Orzeszkowej! * Ja nie wiem, co to za bydło z Tobą mówiło, ale to musi być rzetelne bydło, nic więcej.
Staram się tu być bez żadnego zarzutu. Andr[uszewski] daleko mniej i rzadziej przychodzi jak za Twej bytności. Co wieczór idę na salę. Seansów [spirytystycznych] żadnych nie ma. I nagle, jak grom z jasnego nieba, spada cały list nonsensów z Twej strony, gróźb, dziwactw! Jeżeli Ty potrzebujesz spokoju do pracy, to ja także, a może trochę więcej, bo nie jedząc wcale, będąc chora i pracując, nie wiem doprawdy, skąd siły wezmę. Myślałam, że zajmiesz się pracą, że zechcesz wybić się i nie pozwolisz, aby Cię wybrakowano i pozostawiono jako nieużytek w malarstwie, a tu, zamiast pocieszających wiadomości, awantury i historie. Nie bądźże dzieckiem i właśnie powiedz ludziom: „A tak, myśmy polowali, a oni pisali, a wieczorem nam czytali” — bo przecież tak było.
Sliwiń[ski] pisze o Zborow[skxm] list za listem. Dekoracje mają nowe robić, słowem, może nam to przynieść po jakie 1000 rubli, a Ty „włosy sobie z głowy wyry w a s z”. Boże! Boże! jakie to nieszczęście, gdy dwoje artystów się połączy. Wtedy zamiast ułatwiać sobie twórczość, przeszkadzają sobie wzajemnie. Nigdy nie byłam tak zmęczona jak teraz! Pomimo wszystko pracuję, ale ileż mnie to kosztuje! Boże! I to przez głupstwa, przez drobiazgi, przez przywidzenia Twoje, dopatrywania się nonsensów tam, gdzie nie ma nic, a właściwie jest przeciwnie, zupełnie dobrze. Proszę Cię, uspokój się, nie dziwacz! nie zamykaj, nie tragikuj. Maluj, nie zwalaj na mnie, że to przez interwiewy ze mną nie robisz znów nic wybitnego. Po co Ty mi te pieniądze posłałeś? Ja ich nie potrzebuję zupełnie, bo mam dosyć teraz.
Sądzę, że dostanę od Ciebie list lepszy, spokojniejszy i rozumniejszy. Jestem tak zdenerwowana, iż pisać po prostu nawet listu nie mogę. Właśnie dziś zaczęłam pisać nowelę [Na stanotaisku] dla „Kuriera [Warszawskiego”?] i muszę rzucić. Ładne historie. Jeżeli Tobie nie zależy na tym, ażeby zajmować pierwszorzędne stanowisko w swym fachu
1 masz tak mało ognia i zapału, i artystycznej ambicji, aby stanąć na swym stanowisku, to ja mam tę ambicję, i to, co dawniej w mych spokojnych latach zyskałam, nie tylko chcę utrzymać, ale chcę jeszcze podnieść i rozszerzyć.
Wczoraj pytała mnie Anielka Brzozowska, czy to prawda, że Ty wstępujesz do teatru. Odpowiedziałam, że masz talent i ochotę. I miałam sobie także włosy z głowy wydzierać? Myślałam, że mi napiszesz dobrze o Zborow[skim], że się ucieszysz, że taką reklamę robią i że to zaciekawi do sztuki. Tymczasem dostaję po łbie!
No, mam nadzieję, że się w Tobie zbudzi artysta, a nie filister, który drobiazgi urojone stawia wyżej jak swoją sztukę. Napisz mi zaraz list spokojniejszy i bądź przekonany, że gdybym wiedziała, iż takie awantury z tego powstaną, byłabym prosiła o nieogłaszanie listu. Uczynił to RabsIkiJ bez mej wiedzy, gdyż on tylko miał treść ogłosić. Całuję Cię serdecznie i proszę, żebyś poszedł do (Towarzystwa] Miłośników [Sceny] i zajął się na serio malarstwem, bo 2 lata cale przepadło, a jeżeli jeszcze będzie
2 lata, to wtedy już Ci nic nie pomoże.
Całuję Cię raz jeszcze i proszę gorąco, serdecznie, nie bzikować, a malować.
Twoja
Lunia
Mama [Malwina Janowska] pisała znów taki list, ale ja już nie odpisałam, bo nie mogę. No.
Całuję Cię i proszę, ażebyś był inny i pracował.
Już po zalepieniu koperty otwieram, ażeby Cię raz jeszcze prosić, żebyś się uspokoił, był artystą, pozwolił mi nim być i żebyś był wyższy ponad małostki i drobiazgi życia. Na to masz duszę artystyczną? Na to masz talent tak wielłci, ażeby niszczyć go przez urojenia i śmieszności? Gdybym pisała Zborowskiego] z Tetmaj(erem], jeszcze byś większe z pewnością robił awantury. Zlituj się, nie bądź tak przykry, bo wierz mi, że to ja mam śmierć w sobie, nie Ty, a przecież pracuję, przecież piszę, przecież ostatnich sił dobywam, aby być kimś. Dlaczego Ty nie chcesz być „kimś”? Dlaczego nie chcesz
125