82 G. Simmel
szych konsekwencji - żadnego dobra. Gd\ w dyskusji dzielimy się naszymi intelektualnymi osiągnięciami. to ich przez to nie ubywa; kiedy oferujemy naszemu otoczeniu swą osobowość i przyjmujemy osobowość innych, to wymiana ta w żadnej mierze nie zmniejsza naszego posiadania. We wszystkich takich wymianach pomnożenie wartości dokonuje się nie poprzez obliczenie zysków i strat, bowiem wkład każdej ze stron mieści się albo poza tą opozycją, albo też on sam jest już zyskiem, zaś odwzajemnienie odczuwamy jako - mimo naszego daru - niezasłużony prezent. Natomiast wymiana ekonomiczna - niezależnie od tego. czy dotyczy rzeczy, pracy, czy siły roboczej zainwestowanej w rzeczach -oznacza zawsze ofiarowanie pewnego w inny sposób wykorzystywalnego dobra, nawet jeśli w końcowym rezultacie przeważa eudajmonistyczne pomnożenie.
Stwierdzenie, że całe życie gospodarcze jest wzajemnym oddziaływaniem, i to w specyficznym sensie ofiarującej coś wymiany, musi zmierzyć się z zarzutem zrównywania wartości ekonomicznej z wartością wymienną. Powiada się, że również izolowany producent, a więc niesprzedający i niekupujący. musiałby wyceniać swe produkty i środki produkcji, tzn. stworzyć niezależne od wszelkiej wymiany pojęcie wartości, jćśli jego nakłady i efekty miałyby pozostawać we właściwym stosunku do siebie. Jednak fakt ten dowodzi tego, co chce odeprzeć. Bo wszelkie szacowanie tego, czy określony produkt uzasadnia określony nakład pracy albo innych dóbr, jest dla produkującego podmiotu dokładnie tym samym, co dokonujące się przy wymianie wartościowanie tego, co się oddaje za pomocą tego, co się otrzymuje. Pojęcie wymiany jest często rozumiane błędnie, jak gdyby było ono relacją istniejącą poza swymi członami. Oznacza ona jednak jedynie stan lub zmianę wewnątrz każdego z nich, nie zaś coś istniejącego pomiędzy nimi, w takim sensie, w jakim między dwoma obiektami w przestrzeni znajduje się obiekt trzeci. Kiedy połączy się oba akty czy też zmiany stanu w pojęcie „wymiany”, to powstaje pokusa przyjęcia, że wraz z wymianą pojawiło się poza oboma kontrahentami coś trzeciego, podobnie jak pojęcie „pocałunku”, który się również „wymienia”, może skłaniać nas mylnie do przyjęcia, że pocałunek jest czymś istniejącym poza parą ust, ich ruchami i odczuciami. Z perspektywy bezpośredniej treści wymiana jest jedynie kauzalnie powiązaną dwukrot.nością faktu, że pewien podmiot posiada coś, czego przedtem nie miał, a za to nie ma czegoś, co przedtem posiadał. Następnie jednak ów izolowany producent, który w celu zebrania owoców musi ponieść newną ofiarę, postępuje dokładnie tak, jak ktoś wymieniający się, z tą jedynie różnicą, że jego kontrahentem nie jest drugi podmiot woli, lecz naturalny porządek i prawidłowość rzeczy, zaspokajające nasze potrzeby bez ofiary z naszej strony w stopniu równie małym, jak czyni to inny człowiek. Oceny wartości, określające jego działania, są generalnie dokładnie takie same, jak podczas wymiany. Dla produkującego podmiotu jako takiego jest z pewnością całkiem obojętne, czy roztrwoni posiadane przez siebie substancje i energie, czy też oddaje innemu człowiekowi, jeśli rezultat tego oddania będzie dlań taki sam. Ten subiektywny proces straty i zysku, dokonujący się w świadomości jednostki, nie jest bynajmniej czymś wtórnym czy wyimaginowanym w stosunku do wy miany między indywiduami. Przeciwnie: dokonująca się wewnątrz indywiduum zamiana ofiary na zdobycz jest podstawowym założeniem i jak gdyby istotną substancją każdej dwustronnej wymiany. Ta ostatnia jest tylko podtypem tej pierwszej, takim mianowicie, w którym oddanie czegoś spowodowane jest przez żądanie innego człowieka. Może ona jednak, z tym samym skutkiem dla podmiotu, zostać sprokurowana przez naturalne i techniczne uwarunkowania rzeczy. Bardzo ważne jest sprowadzanie procesów ekonomicznych do tego, co dokonuje się rzeczywiście, tzn. w umyśle każdego wytwórcy. Nie wolno dać się zwieść temu, że podczas wymiany proces ten dotyczy dwóch stron i uwarunkowany jest przez analogiczny proces w drugim podmiocie. Naturalna, solipsystyczna, że się tak wyrażę, gospodarka opiera się na tej samej zasadniczej formie co wymiana dwustronna: na procesie wyrównywania między dwoma subiektywnymi zdarzeniami wewnątrz indywiduum. Dla procesu tego nie jest istotne, czy bodziec do niego pochodzi z natury rzeczy czy natury człowieka, jest czysto przyrodniczo-ekonomiczny czy też dotyczy gospodarki wymiennej. Zatem wszystkie uczucia wartości, wywołane przez osiągalne przedmioty, dadzą się, mówiąc ogólniej, osiągnąć tylko poprzez rezygnację z innych wartości, zaś rezygnacja ta polega nie tylko na pośredniej pracy dla nas w postaci pracy dla kogoś, lecz bardzo często na bezpośredniej pracy dla naszych własnych celów. Wyjaśnia to zarazem i to, że wymiana może być równie produktywna i tworząca wartości jak właściwa produkcja. W obu wypadkach chodzi o takie otrzymanie dóbr za cenę tych, które się oddaje, by uczucie zadowolenia w stanie końcowym przewyższało to ze stanu początkowego. Nie potrafimy stwarzać materiałów i sil, a jedynie te, które są nam dane, tak przemieszczać, żeby możliwie wiele spośród nich, tkwiąc w porządku rzeczywistości, zaistniało również w porządku wartości. To formalne przesunięcie wewnątrz danego materiału dokonuje się poprzez wymianę między ludźmi tak samo, jak poprzez wymianę z przyrodą, zwaną przez nas wytwarzaniem. Oba należą tedy do tego samego pojęcia wartości: w obu chodzi o to, by miejsce zwolnione przez oddany przedmiot wypełnić innym, o większej wartości, i dopiero w tym ruchu przedmiot stopiony dotąd z pragnącym, konsumującym Ja odłącza się do niego, stając się wartością. Na głęboki związek między wartością i wymianą, pokazujący ich wzajemne warunkowanie się, wskazuje równość zakresów, w jakich obydwa stanowią fundament życia praktycznego. Nawet jeśli życie nasze wydaje się określone przez mechanizm i obiektywność rzeczy, to w rzeczywistości nie możemy zrobić kroku ani pomyśleć jednej myśli bez dokonującego się dzięki uczuciom wyposażania rzeczy w wartości kierujące naszym działaniem. Działanie to dokonuje się jednak wedle schematu wymiany: od zaspokojenia najprostszych potrzeb po najwyższe dobra duchowe i religijne - dla uzyskania wartości musi zostać poświęcona wartość. Tego, co tu jest punktem wyjścia, a co skutkiem, nie da się być może określić. Z jednej strony bowiem, nie da się ich w fundamentalnych zjawiskach oddzielić od siebie, ponieważ tworzą jedność praktycznego życia, którą rozkładamy na elementy dlatego, że nie potrafimy jej uchwycić bezpośrednio jako takiej. Z drugiej zaś - między obydwoma rozgrywa się niekończący się proces, w którym każda wymiana sprowadza się do wartości, a ta wartość z kolei -do wymiany. Dla naszych rozważań owocniejsza i bardziej oświecająca wydąje się droga od wymiany do wartości, bowiem droga odwrotna jest nam lepiej znana i bardziej oczywista. To, że wartość odsłania się nam jako wynik procesu ofiarowania, otwiera nieskończone bogactwo, które nasze życie czerpie z tej zasadniczej formy. Nasze bolesne doświadczenie ofiary i nasz wysiłek jej zmniejszenia każą nam wierzyć, że dopiero jego zupełna eliminacja wyniosłaby życie na wyżyny wartości. Nie zauważamy przy tym jednak, że ofiara nie jest w żadnym razie zawsze zewnętrzną przeszkodą, lecz wewnętrznym warunkiem tak celu, jak i drogi do niego. Zagadkową jedność naszego praktycznego odniesienia do rzeczy rozkładamy na stratę i zysk, na bariery i osiągnięcia, a ponieważ i życie w' różnych swych stadiach oddziela oba w czasie, zapominamy, że jeśli docieralibyśmy do celu bez przeszkód, które trzeba przezwyciężyć, to nie byłby on już tym samym celem. Opór, który nasza siła musi pokonać, daje jej dopiero możliwość sprawdzenia się. Grzechy, po których odkupieniu dusza się oczyszcza, prowadzą ją do „radości w niebiesiech”, którą nie może się cieszyć ktoś od początku doskonały. Wszelka synteza potrzebuje zarazem efektywnej zasady analitycznej, którą za chwilę neguje (bez tego nie byłaby bowiem syntezą wielości elementów, lecz absolutną jednią), podobnie jak każda analiza - syntezy, w której znoszeniu istnieje. Wymaga bowiem pewnej przynależności, bez której byłaby czystym brakiem powiązania: także najbardziej gorzka wrogość jest bardziej związkiem niż prosta obojętność, obojętność - bardziej niż zupełne niedostrzeganie się. Krótko mówiąc: hamujące przeciwdziałanie, którego usunięcie oznacza ofiarę, jest często (w odniesieniu do procesów elementarnych być może zawsze) pozytywnym warunkiem samego celu. Ofiara w żadnym razie nie należy - jak podsuwałaby nam powierzchowność czy chciwość - do kategorii tego, co nie powinno istnieć. Jest ona nie tylko warunkiem poszczególnych wartości, lecz w obszarze ekonomii, który nas tutaj szczególnie interesuje - warunkiem wartości w ogóle; nie tylko ceną, którą trzeba zapłacić za konkretne, już zamówione wartości, lecz ceną, dzięki której wartość może w ogóle powstać.
Wymiana dokonuje się w dwóch formach, które chciałbym tu jedynie wskazać w odniesieniu do wartości pracy. O tyle, o ile istnieje pragnienie odpoczynku, wolnego czasu, używania swej energii