!
Wszystko zaczęło się w oazie na pograniczu spalonej słońcem pustyni Hoggar, leżqcej u stóp wysokich gór. Tam rozbiły swe namioty plemiona Tuaregów, dumnych koczowników pustyni, okrywajgcych się wielkimi, ciemnoniebieskim płaszczami.
Amenokal, wódz plemienia, postanowił ożenić swego syna Innera ze śliczną Mellaig. Ale serce Mellali biło mocno dla innego wojownika, mężnego lleiga, który mieszkał bardzo daleko, poza pustynią.
Mellala jednak musiała posłuchać Amenokala. Płacząc przygotowywała się do ślubu. Wtedy jej braciszek, żywy i sprytny Audi, zaproponował:
- Posłuchaj, Mellala, zrobimy tak: dasz mi swój pierścień. Ja zacznę uciekać, udając kradzież, a ty będziesz krzyczeć. Wszyscy mężczyźni będą mnie ścigać i ślub trzeba będzie odłożyć. Następnego dnia przed świtem przyjdziesz do mnie na kamienną górę i potem razem udamy się do lleiga.
Wszystko odbyło się według planu Audiego.
Gdy Mellala zobaczyła, że braciszek jest już daleko, zaczęła wołać:
- Chwytać złodzieja! Chwytać złodzieja!
Mężczyźni wsiedli na wielbłądy i wzbijając chmury kurzu pognali na poszukiwanie chłopca. Ale Audi zaszył się na kamiennej górze i wkrótce sprytnie zniknął z oczu mężczyzn, którzy na próżno szukali go aż do wieczora.
Nocą, gdy wszyscy spali, Mellala dotarła do kamiennej góry.
- Audi, jestem tutaj, Audi! - zaczęła wołać.
Cisza. Serce Mellali biło głośno... Wreszcie Audi odpowiedział:
- Jestem tutaj, za tobą!
Kamienna góra była miejscem niebezpiecznym i wzbudzającym strach. Ci, którzy ośmielili się stawić czoła zawrotnym ścianom kamiennym, przeważnie już nie wracali. Mellala i Audi rozpoczęli długą, trudną wspinacz-
BAJKO Yi: W OfKAMtA - Prociom 7fl|<( wy< Kawowi to - pi b
kę po szczelinach i wyżłobieniach czarnej skały bazaltowej Któregoś dnia znaleźli w małym zagłębieniu namiot.
Rady Talagainy
- Witajcie! Usiądźcie, musicie odpocząć. Nazywam się Talagaina.
Głos kobiety przestraszył rodzeństwo. Ukazała się tak niespodziewanie, pośród czarnych gór.
- Wiem, kim jesteście i co chcecie zrobić - ciągnęła - aby bezpiecznie przejść przez pustynię, musicie przestrzegać pewnych zaleceń. Gdy będzie wam się chciało pić i dostaniecie świeże mleko, musicie opanować swoje pragnienie i przyjąć tylko mleko kwaśne. Gdy będziecie bardzo głodni, jedzcie najdojrzalsze daktyle, a świeże zostawiajcie na później. Nauczcie się robić zapasy. Walczcie z zachciankami, gdyż pustynia Hoggar niszczy słabych, ocaleć mogą jedynie ci, którzy zdolni są jej oprzeć się.
Po tych słowach kobieta zniknęła równie tajemniczo, jak się pojawiła.
Dzień po dniu, noc po nocy, skała po skale, dolina po dolinie, Mellala i Audi zbliżali się do umiłowanego lleiga. Dotarli wreszcie do jakiegoś namiotu koczowników, na obrzeżach malutkiej oazy. Wydawała się oazą lleiga. Mellala była jednak podejrzliwa. Przed namiotem leżał dywanik, a na nim stały tace i koszyki z przeróżnymi wiktuałami, owocami i napojami. Audi nie mógł oderwać oczu od tych wszystkich przysmaków. Dotąd całymi dniami żywili się jedynie odrobiną sera i łykiem wody. Na gle obok namiotu zjawił się mężczyzna ubrany w biały płaszcz.
- Wszystko to jest dla was, nie wahajcie się, jedzcie. Czekam na was od dawna. Mam tu mleko, wodę, daktyle, również mięso i chleb. Wszystko to jest dla was. Odwagi!
Oczy tego człowieka błyszczały dziwnie i było w nich coś niedobrego, ale jego głos był bardzo przekonywujący.
- Mellala, znam twoje imię. Weź te daktyle i zjedz je.
Mellalla przypomniała sobie jednak rady, jakie dała im Talagaina, podziękowała więc za świeże daktyle i wzięła jedynie te, które były zupełnie dojrzałe. Audi tymczasem rzucił się chciwie na daktyle. Człowiek przyniósł również świeże mleko kozie. Mellala odmówiła, ale Audi wypił tyle, że czuł się jak pełen bukłak.
Człowiek uśmiechnął się. Z nastaniem nocy powiedział:
- Zostańcie ze mną. Możecie spać w moim namiocie.