przytrafia niektórych czytelnikom, to niedokładny widok dwukropków i średników. Nio może nas zatem powstrzymać niezwykle słuszne założenie, że gdyby istniały inne światy, to nie uszłyby one uwagi astronomów, ponieważ z naszym dotychczasowym doświadczeniom w sprawach pomijania, usuwania i ignorowania podejrzewamy, jcszczo przed zagłębieniom się w problem, że astronomowie już je widzioli. Widzieli jo nawigatorzy i meteorologowie; poszczególni uczeni i wyszkoleni obserwatorzy widzioli jo wiele razy. Lecz system usunął wszelkie dano ich dotyczące.
Warto pamiętać, że jeśli chodzi o prawa grawitacji i formuły astronomów, to obowiązywały ono równie dobrze w czasach La-placo‘a, jiik obowiązują obecnie. Dziś wszakże znamy kilkaset ciał niebieskich, które wówczas nie były znano. Myślę wiec, żo kilkaset naszych świadków nie powinno robić wiolkiej różnicy. Laplaco wiedział, że w Systomie Słonecznym krąży trzydzieści ciał niebieskich — dziś znamy ich około sześciuset.
Czy odkrycia geologii i biologii mają jakioś znaczenie dla teologów? Zasady ich systemu działają tak jak dawniej.
Gdyby newtonowskie prawa grawitacji mogły być uznane za ostatecznie prawdziwą wypowiedź w dziedzinie wszcchzwiąz-ku ciał niebieskich, to rozwijanie naszych hipotez napotkałoby w ich postaci na poważną przeszkodę. Lecz cóż to jest grawitacja? Wiemy, że grawitacja jest grawitacją - nic więcej. Oczywiście dla intermediatysty nic nio może być zdefiniowano inaczej jak tylko w swoich własnych kategoriach, każdy jednak musi się zgodzić, żo definicja jakiojś rzeczy, wyrażona w jej własnych terminach, nic jest prawdziwą definicją. Żo masło jest maślane wszyscy wiedzą, nic z tego jednak nie wynika.
Mówi się, żo przez grawitacje rozumiemy przyciąganie wszystkich ciał proporcjonalnie do masy i odwrotnie proporcjonalnie i kwadratu odległości. Masę można by tu rozumieć jako wewnętrzne przyciąganie, trzymające razom cząstki olomentar-ne, o ile takie istnieją. Zanim więc cząstki olomentarno zostaną odkryte, w mocy pozostaje tylko część naszego wyrażenia - masa jest przyciąganiem. Odległość natomiast jest również tylko rozciągłością masy, przynajmniej jeśli ktoś nio twierdzi, że między ciałami niebieskimi znajduje się absolutna próżnia; stanowisko, przeciwko któremu moglibyśmy przytoczyć mnóstwo argumentów. Nie ma też żadnogo sposobu, by okroślić grawitację inaczej niż jako przyciąganie. Nic zatem nie stoi no drodze naszych hipotez prócz takiego oto fantomu: grawitacja jest grawitacja wszystkich grawitacji wprost proporcjonalnie do grawitacji i odwrotnie proporcjonalnie do kwadratu grawitacji.
Jeśli zaś chodzi o System i jego niby-to-opór przeciwko naszym pomysłom oraz o niezawodność jego głównej broni - matematyki, to ciągle sic trąbi o odkryciu Neptuna, jako o koronnym dowodzie naukowej ścisłości.
Unosimy wówczas brwi. Figlarne światełko zapala nam sie w oku za każdym razom, gdy słyszymy o „triumfalnym odkryciu Neptuna”, o tym „monumentalnym osiągnięciu teoretycznej astronomii", jak to lubią nazywać podręczniki. A wszystko stad, żo przyjrzoliśmy sio całej sprawie z bliska.
Autorzy podręczników nio sa na przykład łaskawi pamiętać, żo orbita Neptuna, zamiast zgadzać sie z kalkulacjami Adamsa i Lovorriera, tak sie od nieb różniła, iż według oświadczenia L.o-verriera nie była to planeta z jego obliczeń. Później uważano, że jednak lepiej nic nio mówić na ten temat. Podręczniki pomijają również fakt, że w 18*16 r. każdy, kto odróżniał sinus od cosinu-sa wpatrywał sie w niebo, obliczając tor hipotetycznej planety, która powinna sie znajdować za Uranem. Dwom z nich udało sie zgadnąć.
Dla niektórych umysłów nawot po oświadczeniu Leverriera słowo „zgadnąć” może sie wydawać niewłaściwe, jednakże według prof. 1’oirce‘a z Harwardu obliczenia Adamsa i Leverriera mogły sie równio dobrze odnosić do obiektu odległego od pozycji Neptuna o wiole stopni. Na posiedzeniu Amerykańskiej Akademii Nauk prof. Peirce nazwał odkrycie Neptuna „szczęśliwym przypadkiem”.
Albo komety. Przez calu historie astronomii każda kometa, która powróciła w przewidywanym czasie - nio żeby było w tym coś bardziej istotnie zawiłego niż przewidywania dotyczące pojawienia sie listonosza - była rozgłaszana we wszelki możliwy sposób. Podobnie rozrasta sie reputacja wróżbitów. Komety, któro nie wróciły pomijano albo jakoś tam wyjaśniano.
Kometa Halloya. Moim zdaniom, gdyby w prawdziwej egzystencji jakiś astronom nio potrafił obliczyć długości geograficznej, zesłano by go do naszogo czyśćca, dopóki by sie tego nio nauczył. Halloya - jako wybitnego specjalistę - wysłano na Przylądek Dobrej Nadzioi, by obliczył jego długość geograficzna. Pomylił sie o wiole stopni.
W ostatnich czasach słyszymy ciągle o komecie Halloya. Załóżmy, że powróciła zgodnie z przewidywaniami - załóżmy. Jeżeli jednak nie wertujemy ówczesnych źródeł do dziejów
105