376 WALTER J. ONG
opowieści nad proste zestawienie faktów (osoby nie są unieruchomione w wykazie, lecz coś robią—płodzą mianowicie).
Te biblijne wersety są oczywiście pisemnie utrwalone, lecz stanowią twór tradycji i wrażliwości ukształtowanych przez oralność. Nie odbieramy ich jak rzeczy, lecz jak zdarzenia dziejące się w czasie. Przedstawiane ustnie sekwencje są zawsze wydarzeniami w czasie, niemożliwymi do „sprawdzenia”, ponieważ nie prezentuje się ich wizualnie — są raczej zasłyszanymi wypowiedziami. W kulturze o pierwotnej oralności (lub ze znacznymi jej pozostałościami) nawet genealogie nie sa lista danych, lecz bardziej „pamięcią śpiewanych pieśni”. Teksty natomiast są urzeczowionę, unieruchomione w wizualnej przestrzeni i poddające się temu, co Goody nazywa „wstecznym analizowaniem” (backward scanning). Goody objaśnia szczegółowo, w jaki sposób antropologowie, prezentując pisemnie listy rozmaitych informacji z ustnie przekazywanych mitów (klany, regiony geograficzne, rodzaje wiatrów itd.), deformują mentalny świat, w którym mity te żyły. Korzyści płynące z mitów nie są w swej istocie „logicznie spójne” z metodą tabelkową.
Typy list (spisów) omawiane przez Goody’ego mogą być oczywiście użyteczne, o ile bierzemy pod uwagę wypaczenią jakie powodują Wizualna prezentacja materiału werbalnego w przestrzeni posiada właściwą sobie ekonomikę, własne prawa ruchu i struktury. Teksty w różnych zapisach na świecie czyta się różnie — od lewej do prawej, od prawej do lewej, od góiy do dołu lub łącząc wszystkie te sposoby jednocześnie, ale nigdy i nigdzie, o ile wiemy, od dołu do góry. Teksty dostosowują układ wyrażenia do ludzkiego ciała. Pojawia się wrażliwość na „nagłówki”: ang. „chapter” („rozdział”) pochodzi od łacińskiego „caput” („głowa”). Stromce mają nie tylko „głowę”, ale i „stopy” czyli miejsce u dołu przeznaczone na przypisy (ang. „footnotes”). Odsyłacze dotyczą tego, co „powyżej” i „poniżej” w tekście, gdy tymczasem to, do czego się odnoszą znajduje się kilka stron wstecz lub dalej. Znaczenie wertykalności i horyzontalności tekstów zasługuje zresztą na poważne studia. Kerckhove sugeruje, że wzrost dominacji lewej półkuli mózgu powodował (we wczesnogreckim piśmie) przejście od porządku „od prawej do j lewej” do porządku „orzącego wołu” (jedna linijka idzie w prawo, następnie skrę- • ca w dół do drugiej linijki zmierzającej w lewo, przy czym litery zachowują kolej- -j ność według kierunku linii pisma), dalej do stylu wertykalnego i wreszcie do ostatecznego porządku od lewej do prawej w linii horyzontalnej. Wszystko to stanowi porządek świata obcy wrażliwości oralnej, która nie operowała ^łapówkami” czy słowną lineamością. Na całym świecie alfabet, bezlitośnie skuteczny i w redukowaniu dźwięku do przestrzeni, ustala nowe, określane przestrzennie po^Jf rządki [...]. Alfabet jako prosta kolejność liter stanowi główny pomost między1^ oralnym a piśmiennym systemem zapamiętywania: generalnie porządek liter alfa-::| betu zapamiętuje się w sposób właściwy oralności, potem natomiast stosuje się szerzej w wizualnej rejestracji, np. w indeksach. [...]
Dynamika tekstowości
Kondycja słów w tekście różni się bardzo od ich kondycji w dyskursie mówionym. Choć odnoszą, się do dźwięków i byłyby pozbawione znaczenia, gdyby nie wiązały się — zewnętrznie lub w wyobraźni — z dźwiękami łub, precyzyjniej, z fonemami, spisane słowa pozostają w izolacji od pełniejszego kontekstu, w którym urzeczywistnia się słowo wypowiedziane. Słowo w swoim naturalnym (oralnym) środowisku stanowi część rzeczywistej, przeżywanej teraźniejszości. Wypowiedziane słowo kierowane jest przez rzeczywistą, żywą osobę do innych rzeczywistych, żywych osób w określonym czasie i realnym układzie zawierającym zawsze dużo więcej niż tylko słowa. Słowa wypowiedziane są zawsze modyfikacjami całościowej sytuacji, która jest nie tylko werbalna. Nigdy nie występują osamotnione, w wyłącznym kontekście słów.
tekście słowa są samotne. Ponadto podczas komponowania tekstu, podczas „pisania” czegoś, ten, kto pisze, jest także samotny. Pisanie to operacja so-lipsystyczna. Piszę oto książkę, która, mam nadzieję, będzie czytana przez setki tysięcy, więc muszę być odizolowany od wszystkich. Podczas pisania tej książki dałem słowo, że będę „wyłączony” na całe godziny i dni — i nikt, wraz w potencjalnymi czytelnikami tej książki, nie może przerwać mej samotności.
W tekście nawet znajdujące się w nim słowa pozbawione są swej pełnej fonetycznej jakości. W oralnej mowie słowo musi mieć taką łub inną intonację czy ton głosu — żywy, podniecony, spokojny, rozdrażniony, zrezygnowany... Nie da się wypowiedzieć słowa bez żadnej intonacji. W tekście interpunkcja może zasygnalizować ton minimalnie: znak zapytania czy przecinek z grubsza mają oznaczać, że głos winien być trochę podniesiony. Tradycja piśmienna przystosowana i przyswojona przez wprawnych krytyków pomaga we wskazaniu niektórych pozatekstowych tonów intonacji, ale nie do końca. [...]
Kontekst pozatekstowy umyka nie tylko czytelnikom, lecz także pisarzom. Brak weryfikującego kontekstu sprawia, że pisanie jest o wiele bardziej wyczerpujące niż ustna prezentacja kierowana do żywej publiczności. „Publiczność pisarza jest zawsze fikcją”. Pisarz musi ustalić role, w której nieobecni i najczęściej- nieznani czytelnicy mogą się obsadzić. Nawet pisząc do bliskiego przyjaciela muszę zaprojektować jego nastrój, w oczekiwaniu, że się do niego dostosuje. Czytelnik także musi wymyślić pisarza. Gdy przyjaciel C2yta mój list, mój stan psychiczny może być inny niż w chwili, gdy ten list pisałem. Równie dobrze mogę już nie żyć. Dla tekstu przekazującego przesłanie nie ma znaczenia, czyjego autor żyje C2y nie. Większość książek dziś czytanych napisały osoby dziś nieżyjące. [...]